Kiedyś, byłam inna. Moje życie wywróciło się równo o sto osiemdziesiąt stopni, odkąd pojawił się na nim Kuba. Ciąża była okresem tych zmian, które początkowo były dla mnie dość dziwne i ciężko było mi się do nich przystosować. Kiedyś, nienawidziłam dzieci, z całego serca. Możecie pytać o to kogo chcecie, wszyscy to potwierdzą, bo wszyscy wiedzieli jak negatywnymi uczuciami pałałam do małych dzieci, szczególnie tych w wieku przedszkolnym. Nigdy nie chciałam mieć dzieci, nigdy. Zawsze byłam indywidualistką. Najważniejsza dla mnie byłam ja sama. Liczyłam się tylko ja, moje potrzeby, nic więcej. Nadszedł jednak dzień, kiedy moje myślenie musiało ulec zmianie. Wtedy, był to dla mnie koniec świata. Najgorszy dzień w życiu. Z perspektywy czasu jednak wiem, że był to jeden z piękniejszych poranków. Pozytywne testy ciążowe nadal leżą w pudełku z pamiątkami.
Od tamtej chwili nie było mnie, byliśmy my. Ja i dziecko. Z tą myślą ciężko było mi się oswoić. Nie wierzyłam w wynik testów do momentu pierwszego USG, na którym popłakałam się strasznie. Zobaczyłam dziecko. Zobaczyłam maleńkie wypustki, z których miały powstać rączki i nóżki. Widziałam bijące serduszko. Wtedy coś we mnie pękło, po raz pierwszy. Kolejnym przełomowym momentem był pierwszy ruch Kuby w moim brzuchu, gdy po raz pierwszy dał mi odczuć swoją obecność. Od tamtej chwili zaczęłam do niego mówić, głaskać go. Opowiadałam mu o wszystkim, nawet o złych rzeczach, które miały miejsce.
Stopniowo odizolowałam się od niemal wszystkich znajomych. To był świadomy wybór, tak samo jak najbardziej dojrzałą i świadomą decyzją było odejście od ojca Kuby. Nie żałuję żadnej z nich. Czas najlepiej wszystko weryfikuje i codziennie utwierdza mnie w tym, że postąpiłam dobrze. Ale ludzie to świnie, lubią wymyślać różne historyjki, każdy doda jeszcze coś od siebie i mamy całą opowieść, w której żadne słowo nie jest prawdziwe. Po narodzinach Kuby zlecieli się wszyscy. Jak takie wrony, każdy chciał uszczypnąć jakiś kąsek. Wypytywali, gratulowali. Ja tylko grzecznie dziękowałam. Nie miałam ochoty opowiadać każdemu z osobna historii, która wtedy jeszcze była dla mnie ciężkim tematem.
Idąc z Kubą ulicą widzę spojrzenia niektórych osób. Pełen politowania. Czasem spotykam się z tymi spojrzeniami w ośrodku zdrowia, czy innym publicznym miejscu. Tępe, pełne zawiści spojrzenia wytapetowanych laleczek, zazwyczaj młodszych ode mnie o kilka lat. Patrzą na mnie tak, jakbym przegrała życie. Jakby już nic na mnie nie czekało, tylko dlatego, że wychowuję Kubę sama.
Czy świadome, samotne macierzyństwo jest aż takie złe? Czy musi być przepełnione pasmem nieszczęść? Czy samotna, świadoma matka skaza jest na nieszczęście i złą passę? NIE.
Owszem, może nie bywam na imprezach. Nie wlewam się w siebie litrów alkoholu, nie otumaniam się używkami. Może nie mam zbyt wielu znajomych (wolę wąziutkie grono, na które zawsze mogę liczyć). Może nie mam czasu dla siebie, bo Kuba wypełnia mi całe dnie. Noce zresztą też.
Mam coś innego. Dużo cenniejszego. Mam miłość. Mam kogoś, kto bardzo mnie kocha i komu jestem bardzo potrzebna. Mam kogoś, dla kogo warto żyć. Kogoś, kto będzie zawsze. Samotne wychowywanie dziecka nie należy do najprostszych rzeczy, podobno. Nigdy nie wychowywałam Kuby z kimś innym, więc właściwie ciężko mi to porównać. Wychowywując dziecko samemu, należy liczyć się z podwojoną liczbą obowiązków, bo nie masz partnera, który troszkę odciąży. Podwójny strach, podwójna troska. Świadomość, że nikt niczego za Ciebie nie zrobi. Ale samotne macierzyństwo to również podwójna duma z osiągnięć dziecka. Podwójne poruszenie serca w najpiękniejszych momentach. Czy podwójna miłość? Tego nie wiem, miłości nie da się przecież zmierzyć.
Ja już wygrałam. Wygrałam życie. Wygrałam miłość. Mam syna, którego kocham ponad wszystko i dla którego gotowa jestem zrobić wszystko. Dosłownie. Mimo, że czasem jestem wykończona. Chociaż czasami nie mam nawet czasu się wyspać. To wszystko jest nieważne. Ta miłość nie ma granic. Nie ma barier. Kuba jest jedyną osobą, przy której nie wstydzę się śpiewać głupich piosenek. Tylko z nim tańczę do disco polo przed telewizorem. Tylko z nim siedzę na łóżku w dresie zajadając frytki z majonezem.
Jestem sobą, nie muszę nikogo udawać. Spełniam się w życiu w roli matki cudownego chłopca, który z każdym dniem przynosi mi kolejne wyzania. Dla mnie to więcej, niż znajomi, niż alkohol, niż bywanie. Kuba jest wszystkim co mam. Mimo to uważam, że mam więcej niż wielu ludzi. Mam więcej niż bogaci, którzy nie mają co zrobić z pieniędzmi.
I wierzę, że będzie dobrze, mimo kłód rzucanych nam pod nogi. Poradzimy sobie.
Mam swój skarb.
Podziwiam zawsze samotne/ a raczej samodzielne matki! Jesteś bardzo silną kobietką:) pozdrawiam
Dziękuję. :)
Piękne! Podziwiam.
:*
Kochana, głupimi komentarzami się nie przejmój, jesteś wspaniałą mamą! Kubuś ma wielkie szczęście, że trafił właśnie na ciebie :)
Życie pisze różne scenariusze i grunt to dumnie iść z podniesioną głową! Tak to my matki wygrałyśmy coś najpiękniejszego pod słońcem. Nasze dzieci :D
Nie przejmuję się, robiłam to kiedyś. ;)
Popieram Cię wszytskimi kończynami,znam życie samotnej matki,a te litościwe spojżenia zwykle mnie irytowały.
Masz skarb,który Cie kocha,a tej miłości nikt nie pokona…
Wiem kochana! :*
Ludzie nie patrzą z politowaniem bo jesteś samotną matką. Takich jest wiele. Patrzą z politowaniem, bo wydajesz się być młodą kobietą, a jak wiadomo młoda matka nie miała czasu, żeby zdobyć porządne wykształcenie i doświadczenie, a co za tym idzie ciężko będzie jej o dobrą pracę, więc dziecko kawioru nie będzie jadło. Samotność nie jest czymś złym, ja ją uwielbiam, tak jak uwielbiam sama chodzić do restauracji czy do kina zamiast na bezsensowne imprezy. Też nie lubię dzieci i nie planuję ich. Nie wiem czy jestem wytapetowaną lalą, nie mnie to oceniać, ale ja na pierwszym miejscu stawiam teraz studia, pracę i karierę. Chcę się poświęcić temu co kocham – ekonomii i jestem pewna, że nigdy nie urodzę dziecka, nie czuję potrzeby posiadania go, ono przeszkadzałoby mi w samorealizacji i zabrało mnóstwo czasu.
Nigdy nie mów nigdy!!! :)
Ale ta Młoda matka ma jeszcze czas żeby zdobyć wykształceniei osiagnąć sukces! Znam młode matki które mając dzieci kończyły studia! Wszystko mozna zrobić,dziecko nie jest żadną przeszkodą! rozumiem decyzję o tym ze nie chce się mieć dzieci kazdy ma do tego prawo,tylko żeby się pózniej nie okazało że już jest za pózno!!! Pozdrawiam Ania
No tak, ma mnóstwo czasu, ale jeżeli skończy studia w wieku 30 lat to pracodawca ma do wyboru: trzydziestoletnią matkę, która dopiero co ukończyła studia lub trzydziestoletnią kobietę, która skończyła studia pięć lat temu i ma pięć lat doświadczenia w zawodzie. Dla mnie na dzieci zawsze będzie za wcześnie, a jeżeli będzie za późno to tym lepiej.
dobrze napisane, ja mimo ze wychowuje wraz z mezem naszego synka, uwazam ze lepiej byc samodzielna/samotna matka niz dzielic zycie z czlowiekiem z ktorym nas nic nie laczy…bardziej krzywdzimy wtedy dziecko… a zanm osobe ktora wyszla za maz tylko dlatego bo dziecko musi miec ojca:/ i co wieczne klotnie pretensje i dwa swiaty ktore MUSZA zyc w jednym… a dziecko nie rozumie tego i cierpi. takze Karolinka wielkie BRAWO !!! Lena
:*
Bardzo fajnie czyta mi sie to posty Twoja historie jestem wręcz dumna z Ciebie Twojego podejscia :)sama jestem mama mam 23 i dzieki swojemu synkowi czuje sie spelniona i dla niego i mojego męża budzę się każdego dnia ciaza byla dla mnie tak samo zaskoczeniem tyle ze ja zawsze uwielbiałam dzieci a dla swojego bym w ogien skoczyla a jakby nie daj boże ktoś odpukać by mi go skrzywdzil byla bym sklonna nawet zabic. A co do karmienia piersią to taka moja dobra rada powoli staraj sie odstawiać kawalera od piersi bo z czasem będzie gorzej kilka nieprzespanych nocy i sie przyzwyczai pozdrawiam Cię bardzo serdecznie:)))
Bardzo dziękuję! ;)
Odstawiać sama nie planuję, miałam próbkę pokazującą jak może to wyglądać, gdy odstawiłam go na kilka godzin, by wziąć Pyralginę. NIGDY WIĘCEJ :)
A co,juz za duży kawaler by ssac cyca?mij synek ma 18 miesięcy i nadal go karmie piersią i nie widzę powodow by go odstawiać.On ma przecież 18 miesięcy,nie 18 lat;) masz racje Mamo Kubusia,karmy ile synusie będą chciec
Też nie rozumiem tej “dobrej rady”. Po co odstawiać? W tej kwestii to u nas jakieś zacofanie jest!Zalecane jest aby karmic do 2,5 roku jesli oczywiście jest mozliwość.Ja ostatnio usłyszałam od naszej pani Doktor “Nie chciała bym żebyscie sie dłuzej karmiły,jeszcze ze dwa miesiące wiec powoli odstawiac,kazała nam przejsc na mm.Dla mnie zupełnie bez sensu,tym bardziej że Zuzia nawet nie wie co to butelka :)Córa ma 14 miesięcy to było 2 mce temu i ani myślę jej słuchać :) Po cichu liczę ze się córa sama odstawi :)
Nie chodziło mi na całkowite odstawianie ale trzeba dziecko uczyc nowych smaków innych rzeczy mleka które kiedys bedzie pił na codzień mleka krowiego…oczywiscie moje niedoczytanie dziecko ma 18 miesiecy myslałam że jest starszy:)ale ja uważam że do 2 latek max oczywiscie każdy ma inne zdanie ja mówie tylko z doswiadczenia moich koleżanek równiez mam które miały z tym problem dziecko ma 3 latka i dalej je mleko mamy nie chce innego i takie tam inne problemy z jedzeniem bo zawsze wie że moze złapac za cyca :)Pozdrawiam i nie miałam nic złego na mysli ….ja niestety karmiłam swojego skarbka nie długo kilka miesiecy pokarm poprostu sie skończył i miałam problem z maluszkiem nie chciała nic jeśc itd ale teraz mamy 2,5 roku i je juz praktycznie wszystko mało ale staram sie mu dac wszystkiego spróbować:)
Lepiej być bez partnera i się nie męczyć do końca życia na siłę z kimś z kim się jest tylko ze względu na dziecko ale nie którzy ludzie mają takie stereotypy nieważne jaki ważne żeby był tak zazwyczaj mówią starsze osoby…. dla mnie to bzdura masz swoje szczęście masz swój skarb który cię kocha ponad życie i to się liczy nic innego !!!
Otóż to! :)
wiadomo tata dla dziecka jest tak samo wazny kiedys na pewno bedzie go miał takiego który zasługuje na ciebie i uroczego Kubusia:)
jak tak czytałam o tych imprezach to myslałam,że z ciebie jakaś nastolatka,bez urazy bo i tak młodo wyglądasz jak patrzę na zdjęcie :) w zakładce “o nas” widzę,że masz prawie 25 lat, w tym wieku to ja już miałam 2 dziecko haha :)
nie uważam,że przegrałaś życie,podjęłaś świadome decyzje z których jesteś dumna, masz kochanego synka który jest całym twoim światem i to jest najważniejsze :)
spojrzenia i szepty innych ludzi są bez znaczenia,nie warto na to zwracać uwagi,ludzie myslą,że jak ma się dziecko,tzreab mieć faceta-życie pokazuje jednak że jest to niekonieczne,lepiej żyć osobno niż się męczyc i krzywdzić tym samym dziecko
No niestety, w lipcu stuknie mi już 25…. ;)
Święte słowa ;)
Bardzo dobrze napisane :)
Dzielna i silna kobietka z CIebie!
Dziękuję! :)
Ja urodziłam mając dziewiętnaście lat i wyszłam też za mąż, niczego nie żałuję. Wszystko układa nam się dobrze, mieszkamy sami w dużym mieszkaniu, kończymy studia, pracujemy, mamy dużo wsparcia od naszych rodziców… Nie chodzi o pieniądze. A i tak jak jesteśmy na spacerze, czy gdziekolwiek z małym, to ludzie się na nas patrzą, jakimś dziwnym wzrokiem jakbyśmy byli co najmniej poszukiwani listem gończym, albo swoim wzrokiem próbują powiedzieć “zmarnowaliście sobie młodość”. W Twoim wieku chciałabym już na pewno mieć drugie dziecko, albo nawet całą planowaną przez nas trójkę. :) Uważam jednak, że powinnaś też mieć czas dla siebie samej i kiedyś koniecznie rozejrzeć się za partnerem.. a na razie, ciesz się Kubą :)
A czemu ma KONIECZNIE rozejżyć za partnerem?
Skoro jej dobrze samej, skoro nie potrzebuje żadnego ,że tak powiem męskiego mięcha żeby po nim sprzątać,prać,gotować mu i słuchać marudzeń,to niech jest sama. To jej wybór i nic nie jest koniecznością.
Dziecko zarówno dobrze się uchowa bez ojca,niżeli czasem z ojcem.
Święte słowa Pani Gosiu!!!!!!
Również uważam , że faceta nie szuka się na siłę tylko by był. Ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że facet to mięcho po którym się się sprząta, gotuje dla niego i słucha marudzeń… uśmiałam się a z drugiej strony skoro ktoś jest z takim facetem i tak to odbiera to radzę albo zmienić faceta albo zdecydować się na życie w pojedynke ;)
Karolina
Proszę nie czepiać się słów, inaczej brzmi napisane, a inaczej wypowiedziane.. Nie powiedziałam – szukaj na siłę. Po prostu uważam, że smutno jest zestarzeć się w samotności, a są też takie samotne mamy, które cały czas żyją życiem dziecka, a nie swoim, oczywiście nie wszystkie. Również współczuję “męskiego mięcha”, bo mój mąż i pierze, i sprząta, robi zakupy, z gotowaniem dopiero zaczyna, ale stara się i próbuje. I gdyby można było wybierać pomiędzy brakiem ojca, dobrym ojcem i złym, na pewno każdy chciałby go mieć..
Zresztą Pani, Pani Małgorzato jak widzę napisała, że “zna życie samotnej matki”, dlatego też takie ma Pani spojrzenie na ten świat. Nie należy jednak oceniać wszystkich jedną miarą. Na mnie mama Kubusia nie robi swoimi wpisami wrażenia jak na innych, dla mnie każdy rodzic powinien traktować dziecko jak swój największy skarb i kochać je z całych sił. A nie każdy nastolatek powinien mieć myśli samobójcze i tym podobne.
Ajjj, anonimowo najlepiej się wymądrzać :) Powiem tyle. :)
Tak, ja w sumie tylko przyklasnę Ci pod tym postem. Bo w sumie moja historia jest bardzo podobna :)
Ooo :>
a moim zdaniem warto czasem też być trochę egoistką i pomyśleć o sobie i swoich przyjemnościach, tak aby naładować baterie :)
Największą przyjemnością jest dla mnie uśmiech Kuby. Nie ma lepszego “motorka” napędowego! :)
Bardzo dojrzały , wspaniały i mądry tekst. Wspaniale to wszystko opisałaś , i widzę, jak bardzo macierzyństwo Cie zmieniło . Podziwiam Cię za odwagę w poruszaniu tak trudnych tematów nie pierwszy juz raz. Jesteście świetnym zespołem, Ty i Kuba, oby Wam tak już zostało :)
Pozdrawiam serdecznie. Mama Kacperowskiego :)
Bardzo, bardzo dziękuję! :)
Ja to jestem pelna podziwu, ze sobie radzisz ze masz czas dla synka na pisanie bloga i domu. To swiadczy tylko o tym ze jestes silna !!
Ja choc mam partneta to rowniez po narodzinach (wsumie juz w ciazy) przestslam balowac wlewac w siebie litry alkoholu, ale nie zamienila bym Anastazji na tamto rozrywkowe zycie!
dla kazdego z nas pojawieniesie nowej istotki jest przewroceniem zycia o 180stopni ale to POZYTYWNA zmiana !!
a te wypindrzone lalunie ktore komentuja Twoje zycie nie beda dorownywac Ci do piet.
pozdrawiamy i zyczymy jeszcze wwiecej energii :)
A tak z innej strony… Czy imie Twojego syna to Jakub? czy Kuba?
Ja również nie zamieniłabym Kubulka na poprzednie życie, nigdy! :)
Niestety Jakub. Nie byłam pewna, czy w urzędzie przyjmą jako Kuba, a musiałam coś podać zapisując go do lekarza. Ale z drugiej strony, jeśli coś w życiu fajnego osiągnie, to lepiej brzmi Jakub. ;)
Kochana! Ja podziwiam kobitki, które ośmieliły się wychowywać dzieci bez facetów bardziej niż te, które potem mendzą całe życie jak im źle… Co do znajomych, z czasem się to zmienia, znajomi się weryfikują i pozostają tylko Ci wartościowi. Też nie mamy teraz barwnego życia towarzyskiego, ale Mamy najpiękniejszą iskierkę małą :) i WARTO :)
Dziecko zmienia wszystko i dla niego warto zmienić wszystko! ;)
A ja kojarzę Cię ze starych czasów, o których napisałaś. Nie bardzo za Tobą przepadałam, totalnie nie rozumiałam tej olbrzymiej fascynacji ludzi Twoją osobą. Nie widziałam w Tobie nic szczególnego, po prostu byłam na nie. Twój blog znalazłam przypadkiem szukając jednego body. Z nudy przeczytałam kilka postów i przyjrzałam się zdjęciom i zobaczyłam, że to Ty! Byłam w ciężkim szoku. Naprawdę bardzo się zmieniłaś przez te kilka lat, to widać na pierwszy rzut oka. Gratuluję, bo to zmiana na plus i życzę powodzenia w dalszym życiu.
Bardzo dziękuję. Widać nie taki diabeł straszny, co? ;) Pozdrawiam.
Ja partnera mam a tak jakby nie mam…mój mąż pracuje w delegacji i jest tylko w weekendy…więc też sama małego wychowuje…bo w weekendy mąż też mnie nie odciąży bo jak on twierdzi “nie potrafi”, więc co nie co wiem o samotnym wychowywaniu…:/ ale nie jest źle…idzie się przyzwyczaić…:) trzeba sobie jakoś radzić…:) pozdrawiam
Ajjj, dobrego wszystkiego i więcej męża w domu!!!!! ;)
Zuch Dziewczyna z Ciebie! Co tu dużo mówić! Jesteś świetną mamą i niejedna mogłaby się od Ciebie wiele nauczyć!!! Tak jak napisałaś może nie masz wiele, z wielu rzeczy musiałaś zrezygnować, ale tak naprawdę masz wszystko!:)
Dziękuję! ;)
brawo!
dalej idźcie do przodu :)
:*
A ja nie współczuję samotnym matkom, tylko je podziwiam a to, że dają radę. ;)
Kochana, jakoś trzeba… Jest dla kogo! ;)
Przyjście na świat dziecka wiele zmienia,przewartosciowujemy wtedy nasze piorytety,no i dobrze,tak powinno być.Każdy rodzic wtedy układa sobie inaczej życie,by sprostać nowej sytuacji.I nie ma to znaczenia czy wychowuje się dziecko samotnie,czy w komplecie,z pomocą dziadków,czy bez.Dla każdego sytuacja ta jest nowa i do takiej pózniej sie przyzwyczaja,i ta jest dla niego dobra,bo przecież ukladal życie tak by dziecku było dobrze.
Po części masz rację. Grunt, by pozytywnie odnaleźć się w nowej sytuacji. ;)
i tak trzymaj!!
Będę! ;)
Któregoś razu pewna blogerka (nie podam jaka, bo pewnie sobie tego nie życzy) powiedziała mi, że ona nie rozumiem dlaczego miałaby pisać o samotnym macierzyństwie i dlaczego kobiety chcą to podkreślać?
Że przecież same taką drogę wybrały, ale najwazniejsze jest … dziecko.
Ona została zdradzona jak była w ciąży, raz drugi, dała szanse, on jej nie wykorzystał. Ale się dogadali, dla dobra dziecka.
Tę mamę podziwiam ze zdwojoną siłą, bo musiała przełamać swoją (zapewne) nienawiść do faceta i dogadać się z nim.
Pierwszy raz w życiu widziałam dwoje rodziców, którzy tak świetnie się dogadywali mimo iż nie byli razem.
Dziecko mające rodziców osobno, a jednak obydwoje.
Czyli się da.
Mimo wszystko da się dogadać jeżeli chęci są z każdej ze stron.
Czy podziwiam takie mamy?
Hm … Traktuje je neutralnie.
Uważam, że to kwestia tego czego chcą od życia.
Nie patrzę na takie matki z politowaniem, traktuje je jak każdą inną matkę.
A życie całe przed Tobą.
Faceta jeszcze znajdziesz, który stanie na wysokości zadania.
Pozdrawiam.
Noemi, sama słusznie podkreśliłaś: “jeżeli chęci są z każdej ze stron.”… Z mojej strony były. Było ich wiele, całe mnóstwo. Były chęci, były szanse. Aż powiedziałam dość. Nie żałuję, a wiesz dlaczego? Co to za ojciec, który mieszka 10km obok, a swoje dziecko widział ostatni raz w Święta Bożego Narodzenia. Nie spytał o zdrowie Kuby, nie spytał czy Kuba czegoś potrzebuje. Na smsy nie odpisuje mi od ponad miesiąca. Dlatego nie żałuję i wiem, że zrobiłam dobrze. Są ludzie, z którymi choćbyś się skichała, to się nie dogadasz. ;)
Piszę ogólnie. :) Dwoje dorosłych ludzi powinno się dogadać. Dojść do porozumienia, bo na tym polega dojrzałość i odpowiedzialność, szkoda, że czasem jej brakuje …
No szkoda, szkoda. Tyle, że jak ktoś ma w dupie, to nic nie zrobisz. ;)
Jesteś MEGA dzielna <3 !
Bez przesady, robię po prostu to, co powinnam! :)
Bądź silna i jeszcze silniejsza każdego nowego dnia :) Dawaj tą siłę nie tylko tym “samotnym” – które de vacto nie są samotne bo mają swoje małe skarby ;) ale też tym które maja swoje 2-gie połówki :) jesteś dzielna i wspaniała :) tak trzymaj :)
Dziękuję! :)
Nigdy nie cierpiałam określenia samotna matka- zdecydowanie bardziej pasuje samodzielna! Nigdy się samotna nie czułam!!!Samodzielna jestem z wyboru i okazało się to najlepsza decyzja. Skoro ojciec przez 3,5 roku ( mimo 20 dzielących km) ANI RAZU do dziecka nie przyjechał, to znaczy ze nie zaslugiwal na nas!
ps. najbardziej mnie zawsze “smieszylo” czy dziwilo, gdy obserwuje pelne rodziny i matki, które same nie potrafią zrobić czynności przy dziecku, domu itd. bo przecież karmia teraz, przewijają, usypiają itd. Kurcze a ja wiem, ze sie da rade zrobić prawie WSZYSTKO nawet z dzieckiem na ręku . To tak humorystycznie, bo oczywiście nie uważam, ze ojcowie nie maja pomagać. Chodzi mi tylko o to jak CZASEM matki robią się nieporadne, gdy nie ma kogos obok;-)
ps. nigdy nie miałam czasu ani ochoty nikogo szukac itd. milosc niedawno przyszla calkiem sama, nieproszona. Do nas dwóch ;-P
POZDRAWIAM
Ooo, czyli historia z happy endem? :) Pozdrawiam.
Świetnie się czytało, też jestem samotną mamą i to co napisałaś jest mi bliskie :) Nie zastanawiam się nad tym, czy ktoś się nad nami lituję, bo jeśli tak to znaczy, że to nie za mądra osoba. Powiem nawet, że w samotnym macierzynsywie jest wiele plusów, owszem facet u boku może pomóc, ale często to takie drugie duże dziecko którym trzeba się zająć:) ja nawet się nie dziwię, że zostałam samotną matką, bo zawsze marzyłam o dziecku, ale niekoniecznie o takim tradycyjnym domowym gniazdku – no i się spełniło:) Pozdrawiam
Kochana i to jest najważniejsze. Że jesteś szczęśliwa i spełniona! :)
…od określenia samotna matka wolę samodzielna :) …ładnych parę lat starsza ;)ale też się zaliczam do tego grona …i przez ani jedna chwilę nie żałuję,że podjęłam decyzje o samodzielnym macierzyństwie a opinie ludzi mam naprawdę w głębokim poważaniu…nie tylko w tej sprawie… jesteś dzielna , młoda kobietą i wspaniałą matka …i tak trzymaj :) …
Oj tak, samodzielna brzmi o wiele lepiej! :)
Świetny tekst :) znowu miałam wrażenie jakbym o sobie czytała :) a tak nawiasem to urodziny mamy w tym samym miesiącu ;)
Nienawidzę określenia “samotna matka”, bo nie czuję się samotna :P ignoruje też “współczujące” spojrzenia i “pełne troski” uwagi typu jaka to muszę być nieszczęśliwa. Przeciwnie, samodzielnie ;) macierzyństwo dało mi takiego kopa do działania jak nigdy nikt. Mam kogoś dzięki komu moje życie ma cel, mam dla kogo się starać. Fakt, czasem jestem zmęczona, czasem mam chwile załamania, ale kto ich nie ma? Dziś wiem, że kiedy mojemu byłemu partnerowi znudziła się rola ojca, to było najlepsze co nas spotkało. Czasem znajomi opowiadają mi co wyprawia i cieszę się, że moje dziecko nie musi na to patrzeć.
A Tobie życzę jeszcze więcej siły i spełnienia reszty marzeń ;) :*
Like a shooting star ;)
Święte słowa! :) Tobie również wszystkiego dobrego moja droga! :*
Ok…rozumiem cie, ale przeciez kiedys Kuba dorosnie, bedzie mial swoje zycie, kolegow, miłosć…Nie mozesz wszelkich nadziei pokladac w dziecku. Kazda z nas kocha dzieci ale mamy tez wlasne zycie…I ty musisz je miec, bo inaczej zwariujesz;) Kilka godzin bez synka na pewno zrobic ci dobrze a nawet lepiej:) Odetnij troszke pepowinę! ;) Pozdrawiam.
Zdaję sobie z tego sprawę, to raczej normalne, że dzieci dorastają. :)
a ja mam wielki szacun do samotnych matek. fakt mają trudniej, nie ma kto odciążyć od obowiązków pomóc ale z drugiej strony…..nie słuchają wypominania, są zaradniejsze lepiej zorganizowane włąsnie prze ograniczoną liczbę pomocników. na pewno masz wiele cięzkich momentów ale i kupą radości czasem samotne macierzyństwo to najlepszy wybór jaki może być niż użerać się z jakimś dupkiem i dziecko ma potem rosnąć w nieszczęślwej rodzinie pełnej awantur albo facet kompletnie ma w dupie…..
i z druigiej strony…rosnie moja pogarda do dupków ( bo tego facetem nie mozna nawać) którzy zostawiają kobietę w takiej sytuacji. są warci obcięcie jajek. albo wykastrowania nim wypuści isę ich między ludzi.
mam dużo koleżanek które są samotnymi mamami. świetnie dają radę…jednej z nich udało się ułożyć życie znalaźć sobie faceta który jest lepszym ojcem dla jej syna niż biologiczny ojciec.
i niestety widzę tendencję że samotnych matek przybywa. coraz więcej facetów to nie odpowiedzialni ludzie al3e jedynie dawcy spermy. nie potrafią stanć na wysokości zadania i być tatusiem
Mądrze napisane, zgadzam się w 100%!!! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Jak łatwo przylepić etykietkę… nie jestem od tego wolna. Muszę przyznać, że pierwszy raz gdy do Was trafiłam oceniłam po okładce. Byłam pewna, że mam do czynienia z nastolatką, która sobie wpadła i teraz narzeka, że sama wychowuje dziecko, chociaż znając życie robią to jej rodzice… Z przyjemnością odkrywam, jak bardzo się pomyliłam. Powoli nadrabiam Twoje wpisy i z każdym wstydzę się coraz bardziej, że tak łatwo przyszło mi ocenić kogoś tylko po zdjęciu i jednym wpisie…
Oj o łatkę bardzo łatwo. Jakoś tak miło zrobiło mi się, kiedy przeczytałam Twój komentarz. :) Dziękuję i za zmianę zdania i za poświęcony czas. :) Pozdrawiam!
Ja bym się tymi spojrzeniami nie przejmowała. Puste kobiety które nic nie rozumieją-nigdy nie były w sytuacji samotnej matki. Wychowuję synka sama od 3lat-a właściwie od dnia narodzin bo exmąż mi nie pomagał. Dziś synek ma 7lat. Niczego mu nie brakuje. Oprócz mamy-mam cieżką, odpowiedzialną pracę i dużo czasu spedza z opiekunką. No i szkoła. Kiedy był malutki cieżko zachorował, życie wisiało na włosku. Jest OK, ale wciaż jeździmy na kontrole. Nie mam bliskiej rodziny bo wyjechaliśmy z mężem przed urodzeniem dziecka. Mam kilku przyjaciół ale każdy ma własne życie. Sama prowadzę dom, opiekuje sie synkiem , jeżdżę na kontrole, chodzę do pracy-także na noce. Problemem są drobiazgi-mały remont, ustawienie mebli, czyszczenie pieca, plewienie ogrodu. Bo jak i kiedy? Nie tak to sobie wyobrażałam…