Każdy z nas ma taki wewnętrzny próg nie do przeskoczenia. Coś czego nie zrobi, coś co go brzydzi, lub czego nigdy nie dotknie. Jedni panicznie boją się pająków, drugich brzydzą myszy. Kolejni nie znoszą małych pomieszczeń, czy brudu. Ja mam inną paranoję. Są nią stopy i jakkolwiek to brzmi, wcale śmieszne nie jest.
Dla większości z Was to po prostu część naszego ciała, niczym nie różniąca się od innych. Ta sama skóra, te same mięśnie, te same kości. Jedynie ukształtowanie i funkcja są inne. Ja jednak nie znoszę sytuacji, w której mogłoby dojść do dotknięcia przez kogoś mojej stopy. Na samą myśl moje ciało przechodzą ciarki i czuję, jakby chodziły po mnie mrówki. A nie daj Bóg, by moja stopa była bosa. Zabiłabym, naprawdę. Stopy to taka moja sfera, tylko moja. Nie to, że fetysz jakiś skrywam, nie w tym rzecz. Po prostu tak jak ktoś nie znosi, gdy dotyka się jego włosy- tak nienawidzę, kiedy ktoś dotyka moich stóp.
Na samą myśl, że mam dotknąć czyjąś stopę mdli mnie. Naprawdę. Odczuwam automatyczną odrazę i niechęć. To samo tyczy się cudzych brudnych skarpetek. Prędzej przez godzinę szukałabym rękawiczki, niżeli wzięła taką do ręki. Nie ma nawet takiej opcji. Czasem mój tata zmęczony prosił mnie o wyniesienie swoich do łazienki- taka normalna sytuacja. Ale niestety. Sytuacja taka od razu podnosi mi ciśnienie i budzi we mnie najgorsze emocje. Oczywiście odmówiłam tacie, co spotkało się ze sporym niezrozumieniem.
Odstępstwo od tych sytuacji jest jedno i ma na imię Kuba. Często dotyka moich stóp, co o dziwo sprawia mu wiele radości. Może odczuwa, że tylko on jeden może? Bądź co bądź- jego stopy, czy nawet brudne skarpetki mnie nie odrzucają. Te małe (chociaż właściwie już nie takie małe…) nóżki mogłabym dotykać i całować cały dzień. Może to dlatego, że Kuba jest częścią mnie? Nie wiem, ale cieszy mnie, że jest jak jest i moja paranoja nie przeniosła się na niego. Mogłoby być ciężko.
Nienawidzę cudzych stóp i wszystkiego co ma z nimi związek. Nie wiem dlaczego i prawdę mówiąc nie potrafię wytłumaczyć tego w żaden racjonalny sposób. Pamiętam jak w podstawówce wracaliśmy klasą pociągiem z wycieczki z gór. W przedziale była cała nasza paczka, po jednej stronie dziewczyny, po drugiej chłopcy, którzy wpadli na pomysł, by masować nam stopy. Całkiem miły pomysł, jak na dwunastolatków. Ale myślałam, że umrę. Było mi wstyd, odczuwałam niechęć. Czułam się poniżona, że ktoś dotyka moich stóp. Naprawdę! Do tej pory mam traumę jak sobie o tym przypomnę.
Przeraża mnie myśl, że są na świecie mężczyźni, dla których stopy są obiektem westchnień. Śpię w skarpetkach przez cały czas, nawet latem.
Swoje stopy dotykam, to logiczne. Muszę się przecież myć, ubierać, czy malować ich małe paznokcie. Pozostaje mi więc mieć nadzieję, że na starość nie będę na tyle schorowana, żeby ktoś musiał dotykać moich stóp, by pomóc mi codziennych czynnościach…
Też nie lubię jak ktoś dotyka moje stopy :) one są tylko moje, i tylko ja je mogę dotykać :D
Otóż to!!! :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
:>
a tez nie lubię bardzo , stopy są do dotykania “gruntu” ja tak uważam :) , staram się o nie dbać jak najlepiej, ale nie wyobrażam sobie ich miziania, całowania , są dla mnie za bardzo niedoskonałe , niestety odbiegają od katalogu :)
Fuuuuuuuuuuuuuu! Miziania, całowania?! :O Boże, co ja czytam przed snem!!!! :O
Aaaaaaaaaas znalazłam pokrewną duszę stopową ;D Mam to samo- nie lubię nawet jak ktoś na nie patrzy…myslalam ze tylko ja tak mam:) ale z kolei stopy mojej córci zjadła bym całe :) uwielbiam je odkąd się urodziła i mogę całować codziennie:D
*pokrewna dusza stopowa*- jak to brzmi… :D
Na podobnej zasadzie ktoś może nie lubić cudzych stóp, a uwielbiać Twoje i “chcieć je całować codziennie”, tak samo jak Ty rościsz sobie prawo do uwielbiania stóp swojej pociechy.
Ja chyba żadnej takiej “traumy” nie mam :)
Ciesz się! :D
O rany czuję się jak zboczeniec…ja uwielbiam wszelkiego rodzaju mizianie, całowanie itp stóp, ale tylko w sytuacji intymnej.
Pozdrawiam – Monika :-)
P.s. ja nie lubię małych pomieszczeń (np. winda, wcale nie musi być pełna…niestety jestem zmuszona korzystać z takowych udogodnień, bo mam niepełnosprawną córkę, a wózkiem na piętro np w centrum handlowym ciężko wjechać samochód, gdzie jest komplet pasażerów), nie lubię też jak otaczają mnie obcy ludzie np. w sklepie czy kościele tzn stoją blisko mnie, a ja mam małą przestrzeń wokół siebie. Od razu robi mi się słabo, oblewają mnie zimne poty i mam wrażenie, że zemdleje.
Fuuuu, Monikaaaaaa :(
Ten komentarz został usunięty przez autora.
:>
A ja uwielbiam :P Tzn nie lubie obcych stóp ale swoje lub bliskich tak- przekonałam się o tym w szkole kosmetycznej,doszliśmy do stóp,i zrezygnowałam ze szkoły,ale swoje stopy lubię,i uwielbiam jak mój partner je dotyka,całuje czy masuje,Ale obcych stóp dotykać nie lubię ;)
Aż mnie ciarki przeszły, jak sobie to całowanie wyobraziłam!!! :D E-e!
też mam obrzydzenie to cudzych stóp. nie znoszę, kiedy ktoś, nawet przypadkowo, mnie nimi dotyka. bleh. wyjątkiem są stopy moich dzieci :)
No to piąteczka!
mam dokładnie to samo. nie lubię stóp własnych nawet! a na widok cudzych (nawet męża przyszłego) mnie mdli. jedynie mojego Dzidzia lubię i toleruję. ale i tak z dystansem do nich podchodzę. z miłością, ale z niepewnością. jak dobrze, że są ludzie, którzy czują to samo..:)
;)