…słonych wspomnień po Tobie.
Było upalne lato 1989 roku, gdy widziałam Cię po raz pierwszy. Miałaś duże błękitne oczy i małą, jasną czuprynkę, którą zgubiłaś bardzo szybko. Byłaś jedynym dzieckiem swoich rodziców, otoczona ogromną miłością. Z czasem zostałaś starszą siostrą. Zawsze otoczona wianuszkiem koleżanek wiodłaś szczęśliwe dzieciństwo na blokowym osiedlu. Znali Cię wszyscy, Ty znałaś wszystkich. Było idealnie.
Później, choć nie wiem dokładnie kiedy- coś poszło nie tak. Sama nie wiedziałaś co i kiedy. Po prostu się poplątało, wszystko. I chociaż prawda była taka, że nie poplątało się nic, uparcie twierdziłaś, że jest inaczej. Zgubiłaś się we własnym życiu, nie potrafiłaś się odnaleźć. Nie chciałaś pomocy, zamknęłaś problemy w sobie. Szczerze mówiąc niewiele osób o nich wiedziało. Przykrywałaś wszystko porcją mocnego makijażu, a na twarzy doklejałaś słodki uśmiech. Udawałaś, że wszystko jest w porządku, chociaż nic nie układało się po Twojej myśli. Nie pozwalałaś nikomu zbliżyć się do siebie. Sumiennie odgrywałaś wymyśloną przez Ciebie rolę, chociaż Twoje kryształowe serce pękało na miliard kawałków każdego dnia. Prawdę początkowo znał jedynieTwój pies, przecież płakałaś wtulona w jego kark. I chociaż zdawał się współczuć, nie było Ci lepiej.
Nie potrafiłaś kochać, nigdy. Bawiłaś się uczuciami innych, tak, jak niegdyś inni drwili z Twoich. Z czasem stałaś się zimnym głazem, który traktował ludzi jak przedmioty. Zraniłaś w życiu wiele osób. Czasem wydawało Ci się, że kochasz, ale ten stan nie trwał długo. Nudziłaś się ludźmi jak zabawkami. Szybko mijał Ci zapał. Wiesz ile osób wylewało przez Ciebie łzy do poduszki? Wiesz ilu zapijało się w żalu? Ja wiem.
Gdy przestałaś sobie radzić sięgałaś po różne środki, zarówno te mniej i bardziej bezpieczne. Nie myślałaś wtedy o konsekwencjach. Liczyło się tu i teraz. Nic więcej. Nikt więcej. Powiedz, ile razy zabrakło ułamka sekundy, abyś zniszczyła serca rodziców? Wiesz. Oni też wiedzą.
W całej tej depresji byłaś jednak na swój sposób szczęśliwa. Kochałaś ten stan, mimo wszystko kochałaś siebie. Z perspektywy czasu nie potrafię tego zrozumieć i nawet nie chcę. Było, minęło. Wiem, że było z Tobą co raz gorzej. Niszczyłaś się każdego dnia.
Końcówka września 2012 roku. Z każdym dniem byłaś co raz bliżej śmierci, by z początkiem października pożegnać się z tym światem, bezpowrotnie. Byłaś złym człowiekiem, niszczyłaś wszystko dookoła, wszystko co tylko wpadło Ci w ręce. Wiedziałaś, że nitk nie zatęskni.
W pierwszym dniu października umarłaś. Była trzecia nad ranem i nie wiem, czy to znak od Boga, czy zwykły zbieg okoliczności. Po prostu zniknęłaś. Nikt nie płakał. Nikt nie zauważył, że odeszłaś. Wszystko było takie naturalne, proste.
Czasem jeszcze nieświadomie pukasz do moich drzwi. Na tyle cicho, że prawie nie słyszę. Nie chcę słyszeć i nie przewiduję nawet, nie dopuszczam do siebie myśli, że możesz wrócić i zniszczyć to wszystko co mam teraz.
Zabiłam Cię świadomie. To nie był przypadek. Zrobiłam to z premedytacją, a mimo to nadal chodzę na wolności. Jak to możliwe? Zabiłam to, co w Tobie najgorsze pozostawiając sobie jedynie czysty umysł i serce. Kryształowe serce, które zapełniło się miłością do mojego syna. Zmieniłam Twój wygląd, figurę. Pracowałam nad wszystkimi Twoimi wadami i nadal staram się walczyć każdego dnia.
Nie ma już Ciebie z przed lat i nigdy nie będzie. Czasem tylko tęsknię, z sentymentu, chociaż wiem, że nie powinnam. Naprawdę nic wielkiego. Nie chcę byś wracała.
Narodziłam się na nowo.
Mam cudownego syna.
Jestem szczęśliwa.
Cieszę się, że to przeczytałam. Utożsamiam się z tym tekstem, tylko ja zabiłam w innych okolicznościach. Dziękuję :*
Najważniejsze, że zabiłaś! Boże, jak to brzmi…
:*
:)
Chyba większość z nas znajdzie tu troszkę o sobie…super:)
To chyba dobrze. :)
mogłabym się podpisać zminiając jedynie detale w tekście
Cieszy mnie to, bo świadczy o pozytywnej przemianie. :)
Jesli Ty tak piszesz o swojej przeszlosci , to chyba powinnas zaczac pisac ksiazke , a nie bloga! Wiem ze to nie jest tak wazne jak tresc (ktora jest bardzo gleboka i poruszajaca)ale jestem zachwycona stylistyka !! Teksty wciagaja , jak kawalki dobrej prozy !!
Myślałam o tym, od dawna myślę.
Pięknie napisane :* :*
im bardziej nie odnajduje siebie w takiej sytuacji…tym bardziej taka historia mnie dotyka…taki paradoks…:)
dotyka mych uczuć, wpływa na codzienne myślenie. ..dziękuję. Jestem szczęśliwą matką-tez :)
:*
Dawno żaden post nie poruszył mnie tak bardzo, powoli zdaję sobie sprawę, że i ja powinnam pozbyć się, przepraszam za wyrażenie- skurwysyństwa, które stało się moją główną cechą.
Boję się tylko, że przegram, ze nie mam z nim szans, ze wróci do mnie jak bumerang, z podwójną siłą.
Komentuję po raz pierwszy, czytam od dawna.
K.
Nie wróci. U mnie nie wraca, jedynie czasem puka. Czasem otwieram drzwi temu skurwysyństwu, bo lubię pobyć trochę wredna.
:)
Myślałam,że czytam o sobie. Tak bardzo się zespoiłam z tym tekstem,że nie wiem co napisać.
Tak bardzo byłam taka sama,ale moją drugą osobowość nie niszczyłam ja,niszczyła mnie osoba którą kochałam.Ta w której pokładałam nadzieje i plany na przyszłość.
Ja narodziłam się na nowo w 2010r. I cieszę się cholera,cieszę,że mam to za sobą. Nie tęsknię,nie mam sentymentów. Pozostał mi gorzki smak w ustach….
Hm, gdybym ja miała odnieść się do konkretnej sytuacji, o której Ty mówisz- napisałabym to samo. Pominęłabym jedynie słowa o niesmaku w ustach, bo szkoda sobie smak psuć. ;)
Cieszę się, że dzielisz się szczęściem. Dzięki temu czytam u Ciebie mnóstwo świetnych tekstów, podumam, czasem zostawię komentarz, czasem w milczeniu uśmiecham się do Was przez ekran. I coraz bardziej lubię tu zaglądać :) Mocno kibicuję.
Bardzo dziękuję. ;)
Piękne i prawdziwe słowa.
;)
Wiesz co? Aż sobie pomyślałam, że piszesz to do mnie. O mnie. Naprawdę rozumiem :*
:* Cieszę się.