W minionym tygodniu pokazywałam Wam jak uszyć poszewki na kołdrę i poduszkę (klik). Tym razem przygotowałam dla Was tutorial odnośnie ochraniacza na cały bok łóżeczka. Wbrew pozorom- jego stworzenie jest jeszcze łatwiejsze, niż uszycie dziecięcej pościeli. Więcej cierpliwości przyda się przy montażu ochraniacza, niż przy jego tworzeniu.
Czego potrzebujemy?
-Materiału, którego długość i szerokość zależne są od wielkości i budowy łóżeczka. Przykładowo- nasze łóżeczko ma wymiar 120×60, ale krótsze boki są zabudowane w związku z czym tam nie potrzeba nam zasłonka. Przy szerszym boku łóżka- odległość między zewnętrznymi szczebelkami to jakieś 110 cm i taką szerokość miał materiał, na którym pracowałam. Długość? 60 cm.
-Szpilki, nożyczki, maszyna, tasiemki. Ile tasiemki? Tego Wam nie powiem. Ja kupiłam łącznie cztery metry tasiemek (po dwa metry z każdego koloru) i całe cztery metry zużyłam na wiązania pościeli i montaż ochraniacza.
Zaczynamy!
Jak mówiłam na początku uszycie ochraniacza jest o wiele łatwiejsze od szycia pościeli. Na początek kładziemy sobie na płasko nasz kawałek materiału i zawijamy go dookoła, mocując wszystko szpilkami. Dzięki temu materiał nie będzie postrzępiony i będzie ładnie wyglądał.
Kiedy zawiniemy już boku po obwodzie materiału- zszywamy wszystko maszyną. I tak jak w przypadku pościeli, tak i tutaj rodzaj ściegu zależy od Was. Ja tym razem użyłam zygzaka.
Nasz ochraniacz jest niemal gotowy. Teraz znienawidzona przeze mnie część, chociaż nie potrafię logicznie wytłumaczyć powodu tego uczucia. Bądź co bądź musimy doszyć tasiemki. Wam pozostawiam decyzję odnośnie tego, czy wolicie doszywać ręcznie, czy posłużycie się maszyną, mimo, że ja postawiłam na pierwszą opcję. Powiem Wam jedynie jak macie je przyszyć. Efekt końcowy od “lewej” strony ma by taki jak na poniższym zdjęciu:
Mianowicie- po dwie tasiemki na każdym z rogów materiału, po dwie na środku (jedna u góry i na dole), oraz jedna w samym środku materiału- utrzyma ochraniacz płasko na łóżeczku. Nie popełniajcie jednak mojego błędu, jaki popełniłam szyjąc sowi ochraniacz i nie przyszywajcie tasiemek jedna obok drugiej. Weźcie po uwagę szerokość szczebelków, a przed doszyciem środkowych tasiemek- przyłóżcie ochraniacz do łóżeczka! Środek Waszego ochraniacza nie musi znajdować się na równi ze szczebelkiem w łóżeczku, wtedy tasiemkę przyszyjcie na wysokości najbliższego z nich. Jeśli doszyjecie tasiemki jedna obok drugiej- ochraniacz zwyczajnie będzie się zsuwał z łóżeczka. Prawidłowy kąt między tasiemkami to 90 stopni, czyli jedna pionowo- druga poziomo.
Jeszcze mała wskazówka odnośnie samego przywiązywania ochraniacza do łóżeczka- naprężcie go możliwie najmocniej, dziecko i tak rozluźni go kopiąc nóżki i raz na kilka tygodni będziecie musieli go poprawić.
I co, mówiłam, że nie taki diabeł straszny? :)
Super, tez teraz zamierzam uszyc ochraniach taki duzy na cale lozeczko (tzn. moja mama bedzie szyla ja jej tylko pomoge) tyle ze u nas kwestia ze materiał podwójnie bo chce wypełnić Go w srodku zeby byl miekki, że jak Mały stuka główką lub czasem innymi czesciami ciała żeby się nie obijał… ale Twoj wyglada rewelacyjnie, materiał świetny ;)
Do wypełnienia ochraniacz na łóżeczko użyj owaty lub gąbki (obie do kupienia na metry). Zarówno owata, jak i gąbka występuje w różnych grubościach w zależności od tego, jak mięsisty ochraniacz potrzebujesz.
Ja nie wypełniam, bo zwyczajnie nie mam takiej potrzeby. ;)
Piękne. Podziwiam. Zawsze chciałąm umieć szyc .. i nic z tego… już mężowi to lepiej idzie niż mi :) Piękna pościel.
To może mąż uszyje? :)
ja kupiłam mięciutki, z białymi troczkami ochraniacz w sklepie bellbino, który ochroni główkę dziecka przed uderzeniem w szczebelki łóżeczka, nie można zapominać o tym ważnym elemencie bezpieczeństwa naszej pociechy
Efekt końcowy jest naprawdę rewelacyjny! Świetnie to wszystko wymyśliłaś i – ładnie zrobiłaś.
A Kubuś ma fajową marynarską “koję” :D Pozdr. A.
Weekend szaleństwa z materialem i maszyna iiii ochraniacz gotowy. Uszylam z potrójna warstwa ociepliny w środku i oczywiście dwustronny. Efekt- az tak pozytywnej reakcji ze strony mojego malego wiercipiety nie spodziewałam się:-)
Naprawdę warto!