Droga samotna mamo– na Twoje wiadomości nie odpowiadałam od dawna. Napisałaś ich bardzo wiele, pytałaś co u nas. Wiesz, przepraszam, nie miałam czasu Ci odpisać… Pozwolisz, że zrobię to teraz?
Kochana, nie wiem od czego powinnam zacząć. Zadałaś tak wiele pytań, na które nie udzieliłam Ci żadnej odpowiedzi. Nie zapomniałam jednak o Tobie, ani na chwilę. Myślałam o Tobie niemal każdego dnia. Kiedy wstawałam i kiedy kładłam się spać. Wiedziałam, że w tym czasie robisz dokładnie to samo. Dziwnie czuję się pisząc ten tekst po tylu miesiącach milczenia, to naprawdę trudne. I wbrew wszelkim pozorom na co dzień też jest trudno…
Od czasu kiedy pisałam ostatni raz zmieniło się wiele, w większości na zdecydowany plus. Wiesz, że przestałam się już tak zamartwiać? Teraz wystarcza nam na wszystko, często nawet zostaje. Nie zawsze tak jest, jak to w życiu- czasem pędzimy z górki tylko po to, by po chwili wtaczać pod nią ogromny głaz. Dźwigasz ten głaz niemal codziennie, wiem o tym. Czasem jest tak ciężki, że wydaje Ci się, że oboje spadniecie razem w dół. Wiesz o tym Ty, wiem o tym ja, wszyscy o tym wiedzą. Samodzielne macierzyństwo mimo wszystko wymaga od nas więcej, niezależnie od tego, czy mamy pieniądze, czy nie. Nieważne, czy mieszkasz sama, czy w mieszkaniu z rodzicami. Zawsze jest trudniej. I będzie trudniej, z każdym dniem co raz bardziej…
Spytasz dlaczego? Nasze dzieci rosną. Mój syn niedawno skończył dwa lata, wiesz? Wiem, duży chłopiec. Widziałaś jak tańczy, jak śpiewa? Szkoda, że nie mogę zobaczyć Twojego tańczącego malucha, chociaż kto wie… Wiesz, wraz z dorastaniem dzieci robi się trudniej, kamień który pchamy pod górę robi się znacznie cięższy. Dziecko dorośleje i zaczyna zadawać niewygodne pytania…
Moje dziecko też nie ma taty. Ma jedynie egoistycznego dawcę, z którym nie widział się od jedenastu miesięcy. Przez ten czas nie skontaktował się z nim ani razu. Nie zadzwonił, nie przyjechał, wiesz, że nie spytał nawet o jego zdrowie? Wiesz… U Ciebie przecież to samo. Ale to dobrze. Nikt nie miesza w głowie Kuby, nie robi mu niepotrzebnego zamętu w życiu. Wiesz co? Skłamałabym. Kuba widział się ze swoim dawcą na początku wakacji, przelotnie. Pojechaliśmy do odwiedziny do babci Kuby i przypadkowo na niego trafiliśmy. Pytasz co zrobił? Nic. Uciekł jak tchórz. Nie przywitał się z synem. Powiedział, że źle się czuje, że nie chce i nie ma czasu, po czym wyszedł. Tak, miałam ochotę wyjść za nim. Miałam ochotę potrząsnąć nim porządnie i uświadomić mu co właśnie zrobił. Wiesz, Bogu dziękowałam wtedy, że Kuba był na tyle mały, że zdawał sobie sprawy z tego co się wydarzyło. Nie rozumiał, że w chamski sposób, bez ogródek odrzucił go ktoś, kto powinien kochać go całym sercem. Ktoś, kto nie jest tatą. Ktoś kto nigdy nie poświęcił mu swojego czasu, nawet nie próbował go poznać. Płaczesz? Nie płacz, nie warto trwonić łez na takiego człowieka. On zrozumie wszystko kiedyś, kiedy będzie na to za późno.
Moje dziecko nie ma taty. Na to cudowne miano trzeba sobie zasłużyć, nie tylko ciężką pracą, ale i przede wszystkim obecnością. Pisałam Ci o tym, pamiętasz? (KLIK)
Wiesz, chwilami popadam w paranoję, Ty też? Miło słyszeć. Kuba świetnie już mówi, na samochód zazwyczaj “ato” (auto). Czasem jednak zaplącze mu się jezyk i powie “tato“, później “tata” i jak nakręcony powtarza w kółko to słowo. Co robię? Nic. Oblewa mnie zimny pot i do oczu napływają mi łzy. Na ogół staram się poprawić go na szybko mówiąc, że mówi się “auto“. Kuba wypowiadając to słowo patrzy mi zawsze głęboko w oczy, jakby podświadomie wiedział co to znaczy. A to jednak niemożliwe, nigdy nie poznał tego słowa, ani jego znaczenia. Pytany jednak o to, co to znaczy- mówi “mama” i rzuca mi się na szyję. Tak jest za każdym razem. Często znajduję mu wtedy zajęcie, sama wychodzę do łazienki i płaczę. Dlaczego? Nie wiem, nie wiem naprawdę. Może to emocje, a może po prostu zwykły strach, gdyż uświadamiam sobie, że z każdym dniem bliżej do rozmowy, której tak bardzo się boję. Wiem, Ty też. Obie jednak będziemy musiały się z tym zmierzyć, nie my pierwsze, z pewnością nie ostatnie. Wiesz, kiedyś miałam w głowie cały plan tej rozmowy, jednak teraz zaczynam gubić jego sens.
Bo jak wytłumaczyć dziecku, że owszem- ma ojca, ale ten ojciec kompletnie się nim nie interesuje. Jak powiedzieć małemu dziecku, że ktoś, kto winien mu wieczną miłość, po prostu ma go gdzieś? Jak powiedzieć o tym małemu chłopcowi nie łamiąc mu przy tym serca? Tak, wiem, ma mnie, to jest najważniejsze. Mamy spokój. Ale dziecko musi poznać prawdę, dziecko zacznie zadawać pytania. Również się tego boisz, prawda?
Wiesz, ja nie boję się powiedzieć dziecku prawdy. Martwię się jedynie o to, by ta okrutna prawda nie zabolała go za bardzo, choć z pewnością to nieuniknione. Takie rzeczy muszą boleć, przecież to cios w samo serce. Nieważne jak bardzo wytłumaczę, jak delikatnie powiem i tak zaboli. I tylko tego się boję. Nie pozwolę, by ktoś skrzywdził moje dziecko. Ty też nie, żadna matka na to nie pozwoli, wiem.
Wiesz, czasem myślę o tym, że może do tego czasu poznam kogoś, kto pokocha nas oboje. Kogoś, komu my pozwolimy zbliżyć się do siebie i zostać przy nas na dłużej. Jednak myśląc o tym w ten sposób zastanawiam się, czy potrafiłabym jeszcze zaufać mężczyźnie? Mówisz, że nie? Nie wiem, nie potrafię odpowiedzieć Ci na to pytanie. Wiesz, sama nie wiem, czy właściwie chciałabym. Zbliżają się święta, znów będzie Wigilia i znów odczuję przerażającą pustkę. Jak co roku, od dziecka. Znasz to? Znasz, wspominałaś kiedyś. Okrutna przypadłość…
Pytasz o plany na przyszłość? Kochana mamo, nie wiem. Idziemy na przód, cały czas na przód. Nie wiem dokąd nas to zaprowadzi. Ale wiem coś, o czym mówiłam Ci już wcześniej. Najważniejszym jest, że mamy siebie. Jestem ja i on. Mój mały skarb. Ty i Twój skarb. Przeszłyśmy już tak wiele, że nie możemy się poddać. Choćby nie wiem co, nie możemy, nie my. Jesteśmy jedyną siłą i podporą naszych dzieci. Musimy być przy nich, kochać, wspierać. Nawet wtedy, kiedy mamy dość.
Droga samotna mamo… Nie płacz. Naprawdę będzie dobrze! Wierzę w to, rozumiesz? Przebrniemy przez to razem! Rozumiesz? Razem. Pomogę Ci, a Ty pomożesz mi. Pisz, kiedy tylko chcesz, odpiszę, obiecuję. Ale nie płacz już błagam… Kochaj, z całych sił. Robisz to świetnie.
Boooooże, Karola! Cudowny wpis! Nie wiem co powiedzieć, po prostu wbiłaś mnnie w podłogę…jesteś cudowną matką!
Ja płaczę codziennie…. idąc ulicą z moim synkiem Kacperkiem skończył wlasnie dwa latka czesto mijam ojców z wózkami lub bawiących się ze swoimi dziećmi na placu zabaw I wtedy jest mi przykro że mój syn tego ojca nie ma. Nie rozumiem tego z kad się biorą tacy ludzie bez serca.
Karolka, piękny wpis i idealnie dobrane słowa, a jeszcze ta muzyka… Trzymam kciuki za Was, przez cały czas, od początku!
Dziękuję Ci za ten wpis. Co prawda nie jestem samotną mamą, mam wspaniałego męża i mamy roczną córeczkę. Jednak Twoje słowa sprawiły, że zatrzymałam się na chwilę. W codziennym pędzie było mi to bardzo potrzebne. Dziękuję Ci raze jeszcze, a Wam obojgu życzę wszystkie co najlepsze, zaslugujecie na to! Ściskam, Dorota.
Czytając ten wpis czułam się jakbym czytała o sobie… Moja córka również na auto mówi “ato” i tak samo jak Kuba zdarza się jej pomylić… I tak samo jak Kuba nie wie co znaczy słowo “tata”. Bo jak wytłumaczyć dwuletniej dziewczynce coś niewidzialnego? …
Przeczytałam i płaczę. Piękny i bardzo MĄDRY tekst…
i ja płaczę…
Czytam i tak mi smutno :( Mimo, że moja Lenka ma cudownego tatę, to nigdy nie zrozumiem jak można być takim egoistą ! Jak można porzucić tak wielki skarb. Pożałuje kiedyś, ale będzie już za późno. Samotne mamuśki to dla mnie superbohaterki ! Jesteście wspaniałe. Mimo, że twierdzicie, że nic takiego specjalnego nie robicie. Wasze maleństwa są z Was dumne i ja też :)
Wiesz, a ja wierzę, że znajdzie się ktoś komu zaufasz, kogo pokochasz. Ktoś kogo Kuba zaakceptuje. Kogoś, kogo pokochacie oboje i kogoś, kto bezgranicznie pokocha Was i zaopiekuje się Wami. Mimo, że nie wieszy czy tego chcesz- miłość przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie. Wiem coś o tym. Mojego obecne męża poznałam, kiedy Marcinek miał dwa latka. Mimo, że była to miłość od pierwszego wejrzenia, bałam się o jego relacje z moim synkiem. Podobnie jak Ty nie mogłam pozwolić na to, by ktokolwiek go skrzywdził. Okazało się jednak, że mężczyzna w którym się zakochałam jest nie tylko wyrozumiałym mężem, ale i cudownym ojcem NASZEGO syna.
Pozdrawiam Was i życzę wszystkiego dobrego. S.
U mnie to samo. Tyle,że córa miała 2,5 :)
Karolinko ściskam Cię bardzo mocno. Piękny wpis. Kilka lat temu przeżywałam dokładnie to samo.
Ja powiem tak czytając ten tekst byko mi smutno mimi ze nie jestem samotną mamą. Ale gdy przeczytałam go do konca przepełniło mnie szczęście ze moj synej ma kochającego tatę. Druga rzecz to to ze czuje w tym poście niesamowitą siłę!
Tekst sprzed 5 lat, ale tak bardzo prawdziwy i chwytający za serce. Szukam podpowiedzi, może nawet odpowiedzi na te pytania. Mój ponad 2 letni synek nie zna swojego ojca. Widział go kilka razy w życiu, po kilka minut, nie będąc świadomym kto to. Boję się tych pytań. Czemu go nie ma, kim jest, dlaczego z nami nie mieszka. Bardzo się boję. Chcę go ochronić przed tymi wszystkimi złymi emocjami, ale czy jest na to jakiś sposób? Sama jestem pedagogiem i ta moja świadomość, jakaś tam teoretyczna wiedza nie pomagają. Boję się o synka. Że nie zrozumie, że będzie cierpiał tak jak ja cierpiałam przez cały czas kiedy byłam sama (jego ojciec zostawił mnie w ciąży). To bardzo trudne. Ale dzięki za ten wpis. Jakoś mimo wszystko buduje, daje nadzieję, że kiedy przyjdzie czas znajdą się też odpowiednie słowa.
Karola,jesteś silną i niezależną matką. Powiedzieć Kubie prawdę będzie Ci bardzo ciężko. Wiem to,wiem bo sama to przeżywałam. Jednak stwierdziłam,że im szybciej tym lepiej,tym więcej będzie mieć czasu na oswojenie,przebrnięcie to.
I tak jest. Wiki powiedziałam prawdę po jakimś czasie od zerwania z jej ojcem. Poznałam obecnego męża, zaufałam,otworzyłam serce. Zaczęła do niego mówić tata (jeszcze byliśmy parą) ,musiałam jej wytłumaczyć,że M to taki tatuś ,który ją kocha ,bawi się z nią,wychowuje,ale ma też tatusia A i on jest jej takim prawdziwym.
Jakiś czas odwiedzał,potem rzadziej..teraz nie widziała go od 6 miesięcy,nie dzwoni,nie pisze. Mimo ,że bombarduję go smsami, mimo ,że dzwoni Wiki-nie odbiera. Czasem się obudzi ,że ma dziecko (choć to raczem pod wpływem rodziny) i chce ją gdzieś zabrać (zazwyczaj się budzi 5 min przed tym jak chce przyjechać) ,a ja nie będę skakać jak on zagra,też mamy własne plany i zajęcia,a on nie będzie nam tego rujnował.
Ona nauczyła się bez niego żyć,czasem jej trudno i płacze,ale znosi to dzielnie,bo wie,że obok jeszcze ma innego kochanego tatę. Ten drugi (bo na taki plan u niej zszedł) jest jej nie potrzebny.
Droga Mamo Kochanego Kubusia. Wiesz? Powiem Ci, że boję się pytań. moja córcia za miesiąc skończy 2 latka, miesiąc temu rozstałam się z jej ojcem. Zna go praktycznie całe swoje krótkie życie. Boję się pytań typu “mamusiu, a czemu tata nie mieszka z nami’? Jak powiedzieć dziecku, że tata od nas wolał butelkę? Że zamiast się z nią pobawić wolał iść spać? Że krzyczał po nocach kiedy ona powinna mieć spokojny sen? niby to jest prawda, czyste fakty, ale przecież to jest tylko dziecko, a ja jako matka powinnam ją chronić przed bólem. Ojciec Kubusia przynajmniej nie mąci w główce Twojego synka. Jak to określiłaś ma go gdzieś. Moje dziecko ma ten “zaszczyt” widywać swego ojca. Po czym ta mała ale już rozumiejąca co nieco istota ma bałagan w główce. Nie rozumie dlaczego tata jest a zaraz go nie ma. . . . I tak jak mówisz, pusta jest, zaraz święta, .. Ale my matki bez ojców musimy dać sobie radę. bo jak nie my to kto? Mamy swoje najukochańsze najcenniejsze skarby i dla nich musimy dać radę stawić czoła każdej przeciwności losu.
Karolino, czytałam wpis “tata, czy dawca”, czytałam wpis “droga samotna mamo” i inne w tym tonie. Ale powiem Ci, że właśnie ten wpis dodał mi sił najbardziej. Nigdy tu nic nie komentowałam i to mój pierwszy raz. Też sama wychowuję dziecko, jestem mamą 19-miesięcznego Tomka. Podobnie jak Ty mieszkamy u moich rodziców i nie utrzymujemy żadnych kontaktów biologicznym ojcem Tomka. Na co dzień jest cudownie, dorabiam sobie tu i tam, więc w zasadzie starcza nam na wszystko, ale jak napisałaś- jest różnie. Jednak podobnie jak Tobą i mną targają wątpliwości i strach przed tą rozmową…
Ktoś napisał u Ciebie na fejsbuku pod linkiem do tego wpisu, że nie powinnaś teraz o tym myśleć, że dużo czasu jeszcze, że Kuba mały. Za przeproszeniem gówno prawda! Czas leci bardzo szybko i tak jak kiedyś pisałaś- jest bezwględny i nie ogląda się ani na nikogo, ani na nic… Niestety.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego i dużo zdrowia dla Kubusia.
Uwielbiam Twoje wpisy. Takie szczere i płynące wprost z serca. Jesteś super mamą. Mimo tego, że mam cudownego męża, który jest ojcem dwójki naszych dzieci- Twój wpis dał mi wiele do myślenia. Rano pokażę go mężowi. ;)
Planowałam napisać podobny tekst u siebie, czytasz mi w myślach chyba :P
Też znam tą samotną matkę. Też często płaczę. Starszy zna ojca, pamięta, pyta o niego coraz rzadziej. Młodszy zna go, ale nie mówi w ogóle o nim, ma 19 miesięcy… Od sierpnia pan tata się nie pojawił, nie dzwonił. Z jednej strony cieszę się, bo mamy święty spokój, nikt nie zaburza moich metod wychowawczych (ex potrafił uczyć Starszego mówić: “i-jo-i-jo hał hał” na widok policji…)- to mnie cieszy najbardziej, jednak boję się, co będzie kiedy Młodszy zapyta kto to jest tata, gdzie jest jego tata.. Albo Starszy znów zacznie za nim tęsknić. Matkę boli to cholernie.. I fakt, jest ciężko. Mieszkam sama z dzieciakami i z moją babcią (którą się opiekuję), czasem wymiękam… Nie chodzi tu o finanse, lecz o sam fakt, że nie ma tego drugiego rodzica, kiedy jest potrzebny.. nie tyle mi, co dzieciom. Pięknie napisałaś tego posta.
mokre oczy mam. szczegolnie, ze u znajomych rozpada sie dwulatkowi rodzina. a Kubus bedzie mial tatę, niewazne kto byl dawcą, wazne kto wychowa. Jestes cudowna kobieta i nie wierzę, ze jestes czy bedziesz sama.
jest nas trochę, jestesmy twarde, jak kamień. damy rade. mocno ściskam.
Przeczytałam, nie płaczę… jestem samotną matką i ten tekst tak bardzo do mnie nie trafia, bo u mnie z każdym dniem i postępem mojej córki (2,5 roku) jest łatwiej, możemy razem więcej i żaden samiec nie jest nam potrzebny. Będą trudne pytania, trudne rozmowy, ale się ich nie boję, bo jeśli ja będę się bać i płakać w poduszkę to kto będzie skałą i wsparciem dla mojej córki jak ja się rozkleję? Mój cały pseudo związek z dawcą nasienia wyprał mnie ze złudzeń, człowieczeństwa, a z empatią to zawsze miałam problem, może więc to jedynie kwestia mojego charakteru… Niemniej jednak życzę powodzenia i szczęścia w życiu i w wychowywaniu dziecka, bo nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, skupmy się na tym co mamy, a nie na tym czego nam brakuje
Pięknie napisałaś.
Oczy mam pełne lez…
Znam to, ale już jestem odporna.
Najtrudniej jest na początku. Teraz moje dzieci chodzą już do szkoły. Pierwszy nie mąż zostawił mnie jak tylko dowiedział się, że jestem w ciąży. Byłam pełnoletnim dzieckiem które nie rozumiało, że właśnie zostało samo. Wyłam! Wyłam. Wyłam jeszcze bardziej. Szybko znalazłam pocieszyciela. Ślub i druga ciąża. Jak tylko się dowiedziałam wyłam jeszcze bardziej niż za pierwszym razem. Bałam się, że znów zostanę sama, że dziecko które znalazło ojca zaraz znów go straci, a to jeszcze nienarodzone nigdy swojego nie pozna. Myliłam się, przez dwa lata było cudownie, bajecznie wręcz. Dopóki nie spotkaliśmy się z pierwszą trudnością. Trudnością w której mój były mąż nie potrafił sobie poradzić sam ze sobą. Rozwód, rozstanie były jeszcze gorsze niż zostawienie mnie samej w pierwszej ciąży. Ponad dwa lata nie potrafiłam się pozbierać. Uciekałam przed samą sobą nie dając sobie szans na nic. Uznałam, że nie dane mi być w związku, że mężczyźni są tchórzami i skazałam się na samotność. Dzieciom próbowałam wynagrodzić to zabawkami, które tak naprawdę je rozpieściły, a nie uszczęśliwiły, a siebie poświęciłam pracy aby nie myśleć o swoich niepowiedzeniach. Pogodziłam się z tytułem matki samotnie wychowującej dzieci, wróciłam do życia i wtedy GO poznałam. Znajomy, kolega, fajny kumpel – tak oszukiwałam siebie i jego przez półtora roku. Od 5 lat jesteśmy razem. Nie mamy wspólnego dziecka, moje dzieci go akceptują on je również. Nie mówią do niego tato, ale prezenty na dzień ojca od nich dostaje. Jak koledzy ich pytają dlaczego nie mają taty, odpowiadają, że mają JeGo.
Czy nie odejdzie, nie wiem. Czy będę musiała zaczynać jeszcze raz, też nie wiem. Wiem, że dziś jest dobrze i tym się cieszę. Dzieci wiedzą, że On jest naszym przyjacielem, że nas kocha. Wiedzą też, że ludzie się rozstają bo nie chcą już ze sobą być, ale to nie jest wina dzieci tylko wyboru dorosłych. Wiedzą, że są tacy dorośli którzy rozstając się ze sobą rozstają się też ze swoimi dziećmi – tacy dorośli są nieodpowiedzialni i dobrze, że ich nie ma przy dzieciach bo nie potrafiliby ich niczego dobrego nauczyć, a przecież moje dzieci chcą być dobre.
Daj sobie dziewczyno szansę na drugie życie. Daj młodemu szansę na poznanie przyjaciela mamy.
Szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko.
Ty jesteś taka silna i zaradna babka, że wcale nie będzie Ci ciężej. Początki są trudne, to fakt, ale zawsze osiągasz wyznaczony cel. A skoro w planach masz szczęście Kuby, to nie będzie inaczej :)
czytam Twoje wpisy i wierzę że jesteś bardzo silną kobietą, która ma czasami lepsze, czasami gorsze dni.. jak każda z nas. Sama jestem mamą 7-miesiecznego maluszka i widzę jak z każdym dniem rozwija się. Kocham go z dnia na dzień coraz mocniej. Nie mogę zrozumieć ojców, którzy świadomie z tego rezygnują. Z tego szczęścia jakie daje dziecko…frajerzy.
Trzymajcie się wszystkie samotne i niesamotne mamy!
Na pewno będzie mu ciężko, bo jego tata żyje i nie chce mieć z nim kontaktu… Będzie bolało, ale jak dorośnie zrozumie ile Ty dla niego zrobiłaś, i ze tata nie był mu potrzebny, bo ma silną kochającą mamę :)