Miss Caroline
  • HELLO!
  • MATKA TEŻ CZŁOWIEK
    • gadżety dla rodziców
    • macierzyństwo
    • matka też człowiek
    • moda
    • psychologia i psychiatria
    • samodzielne macierzyństwo
    • uroda
  • LIFESTYLE
    • podróże
      • Azja
      • Korea Południowa
      • może nad morze?
    • kultura
      • filmy
      • książki
      • muzyka
      • sztuka
    • HOME
      • kuchnia
      • praca zdalna i blogosfera
      • wnętrza
      • zdrowie
  • DIY
    • bullet journal
    • szycie
    • tutoriale
    • wydrukuj
  • PARENTING
    • biblioteka małego człowieka
    • dziecięte gadżety
    • moda
    • psychologia dziecięca i nastolatków
    • szkoła i nauka
    • zabawa
      • hobby
  • @
  • HELLO!
  • MATKA TEŻ CZŁOWIEK
    • gadżety dla rodziców
    • macierzyństwo
    • matka też człowiek
    • moda
    • psychologia i psychiatria
    • samodzielne macierzyństwo
    • uroda
  • LIFESTYLE
    • podróże
      • Azja
      • Korea Południowa
      • może nad morze?
    • kultura
      • filmy
      • książki
      • muzyka
      • sztuka
    • HOME
      • kuchnia
      • praca zdalna i blogosfera
      • wnętrza
      • zdrowie
  • DIY
    • bullet journal
    • szycie
    • tutoriale
    • wydrukuj
  • PARENTING
    • biblioteka małego człowieka
    • dziecięte gadżety
    • moda
    • psychologia dziecięca i nastolatków
    • szkoła i nauka
    • zabawa
      • hobby
  • @
macierzyństwo

Rodzicielstwo bliskości- czym właściwie jest?

28 listopada, 2014 2 listopada, 2022 Miss Caroline5 comments1419 views

I dlaczego tak wiele osób myli to pojęcie z niemającym z nim nic wspólnego bezstresowym wychowaniem?

Od pierwszych chwil życia Kuby karmiłam go piersią, spaliśmy razem, nosiłam go niemal całymi dniami i nocami, reagowałam na każde jego pisknięcie nocą. Mimo to, kiedy słyszałam hasło “rodzicielstwo bliskości” włos jeżył mi się na głowie automatycznie. Święcie przekonana byłam, że rodzicielstwo bliskości, to wychowanie przez zabawę, totalna samowolka i brak sprzeciwu przeciwko złemu zachowaniu dziecku. Naiwnie utrzymywałam, że przez rodzicielstwo bliskości wyrastają potem rozwydrzone dzieci, które uważają, że mogą wszystko i tyle samo im się należy. Oczy otworzyłam dopiero jakiś czas temu i… Strasznie mi wstyd. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że bezstresowe wychowanie, a rodzicielstwo bliskości to dwie zupełnie różne sprawy. Odczuwam wstyd również dlatego, że jak się okazuje- mimo mojego wewnętrznego sprzeciwu, sama stosuję tą metodę wobec mojego Kuby od sekund jego życia.

Co to jest rodzicielstwo bliskości?

Termin “rodzicielstwo bliskości“, po raz pierwszy użyty został przez lekarza pediatrę Williama Searsa, który określił w ten sposób rodzicielstwo oparte na zasadach teorii przywiązania w psychologii rozwojowej. Mowa o tym, że relacje rodziców z dziećmi tworzą niezwykle silną więź emocjonalną, która w przyszłości rzutuje na całe życie dziecka. Takie świadome rodzicielstwo znane jest już od najstarszych czasów, dopóki nie pojawili się pseudo-specjaliści ze złotymi radami na temat wychowywania dzieci. Wspominałam już, że nigdy nie przeczytałam książki związanej z wychowywaniem dzieci? Jedyne co miałam w ręce z tematyki czysto rodzicielskiej, to mini poradnik o przebiegu ciąży i porodu, który otrzymałam od położnej, gdy byłam jeszcze w ciąży.

Siedem zasad rodzicielstwa bliskości.

1.Bliskość od porodu.

Miałam to szczęście rodzić naturalnie, więc od razu po pojawieniu się na świecie Kuba spoczął na moim ciele. Malutki, różowiutki, pomarszczony. Płakał jak mały kotek i taki przydomek otrzymał od wszystkich pielęgniarek i położnych. To była miłość od pierwszego wejrzenia, bezgraniczna. Jedyna chwila, kiedy nas rozdzielono, to czas w którym Kuba był mierzony i ważony, a mnie szyto. Później byliśmy nie rozłączni, wszystkie badania odbywały się przy mnie. Od tamtej pory byliśmy razem już zawsze.

2. Karmienie piersią.

Nie przewidywałam innej możliwości już będąc w ciąży. Uparłam się, że będę karmić, mimo tego, że moja mama karmiła mnie przez niezwykle krótki okres czasu. Na początku nie było lekko, o czym pisałam chociażby w popularnym wpisie “Przestań karmić!“, ale pokonaliśmy wszystkie przeszkody, ponieważ oboje tego chcieliśmy. Oboje też chcemy tego również teraz i dlatego nie planuję odstawiać Kuby od piersi. Chwil, w których Kuba pije mleko i patrzy mi głęboko w oczy z uroczym półuśmiechem na twarzy nie zamieniłabym na nic innego.

3. Noszenie dziecka.

Od początku byliśmy ze sobą blisko i Kuba zasypiał głównie na moich rękach, bądź przy piersi. Mimo to, nawet kiedy spał mogłam nosić i kołysać go godzinami. I robiłam to czując, że daje mu to ogromne poczucie bezpieczeństwa. Nosiłam Kubę nawet wykonując różne obowiązki domowe, tłumacząc mu co robię. Jakiś czas również nosiliśmy się w nosidle ergonomicznym, jednak moje ciało nie wytrzymywało tak rozłożonego obciążenia i wróciliśmy do użycia rak.

4. Spanie blisko, lub z dzieckiem.

Temat kompletnie bezdyskusyjny. Kuba w swoim łóżeczku od momentu powrotu ze szpitala spędził może dwie noce, oczywiście tylko teoretycznie, ponieważ przez większość czasu leżal ze mną i zasypiał przy piersi, bądź jadł. Obojgu było nam tak dobrze, więc spaliśmy razem. To przyszło instynktownie. Nie bałam się, że przygniotę go we śnie, nawet nie przeszło mi to przez myśl. Ufałam sobie i swojej miłości do syna. Dlatego wszelkie kampanie, porównujące spanie rodzica z dzieckiem do sytuacji, w której dziecko śpi z nożem jest totalnie absurdalne i wręcz głupie. Dodatkowo kampania strasznie mnie drażni i gdy tylko usłyszę gdzieś jakieś jej wspomnienie, zaraz podnosi mi sie ciśnienie. Teraz też śpimy razem. Mamy osobne łóżka, pozbawione boków i przystawione do siebie. Sporo miejsca, jednak osobno, ale wciąż razem.

5. Płacz to nie manipulacja.

I nigdy nie podchodziłam do tego w ten sposób. Często słyszalam “płacze, bo chce na ręce“, czy “płacze, bo chce cycka“, “poczekaj, zaraz przestanie” i nigdy nie mogłam tego słuchać. Nie wierzę, że kilkutygodniowe dziecko jest zdolne do manipulacji. Skoro dziecko płacze, to znaczy to jedynie, że jest mu źle i woła o pomoc, woła najbliższą sobie osobę i w tym przypadku byłam to ja. Gdy tylko brałam Kubę na ręce po chwili się uspokajał. Moi rodzice mówili, że reagując na każdy jego płacz nigdzie się później nie ruszę. Ja nie zamierzałam się ruszać, chciałam tylko ukoić ból mojego dziecka, bez względu na wszystko. Skoro dziecko przestaje płakać za każdym razem, kiedy mama weźmie je na ręce, świadczy to o tym, że zwyczajnie czuje się u niej bezpiecznie i potrzebuje jej bliskości. Płacz dziecka to nie wymusza, nie kaprys. To wołanie.

6. Unikanie treserów dzieci.

“A zostaw go, niech się wypłacze”- pewnie, niech krzyczy i płacze, a ja będę zimną suką, która z premedytacją będzie siedzić i patrzeć na cierpienie swojego dziecka. Dziecko “powinno” to, musi robić “tamto“, gdzie się nie obracałam tam jakaś chora, złota rada, która nijak miała się do mojego sposobu na wychowanie Kuby. “A niech robi co chce“- to właśnie bezstresowe wychowanie. “A nich weźmie, a niech dotknie, a niech…“- pewnie, niech dwulatek, czy czterolatek robi co tylko chce, a w przyszłości wejdzie i za przeproszeniem nasra nam na głowę. Sorry, nie mój klimat.

7. Równowaga.

Poświęcając się dziecko mamy często zapominają o sobie i swoich potrzebach. Samotne rodzicielstwo początkowo wymagało ode mnie dwóch par oczu i dwóch par rąk, dlatego chwilami kompletnie zapominałam o sobie i swoich potrzebach. Było tak mimo tego, że było to samotne macierzyństwo z wyboru, nie z musu. Priorytetem było zapewnienie Kubie wszystkiego czego potrzebuje, reszta nie miała znaczenia. Nie bałam się czasem poprosić o pomoc z zewnątrz, jeśli była taka potrzeba. Jeże Kubie niczego nie brakowało i ja byłam szczęśliwa, pozornie. Dopiero po jakimś czasie dotarło do mnie, że muszę zrobić również coś dla siebie. I robię- bloguję, szyję, składam teksty, z czego czerpię ogromną satysfakcję. Teraz szczęsliwi jesteśmy oboje, tak naprawdę.

Lżej mi. Przed samą sobą szczególnie, bo wiem, że mój sposób na wychowywanie Kuby nie jest niczym dziwnym, to po prostu świadome rodzicielstwo, odpowiedzialne rodzicielstwo, a przede wszystkim aktywne rodzicielstwo. Nieważne, czy to rodzicielstwo bliskości, czy rodzicielstwo miłości. Nieważna jest nazwa. Ważna je miłość, a jej na pewno nigdy nam nie zabraknie!

WP_20141126_012

blog grafika — kopia — kopia — kopia

aktywne rodzicielstwoodpowiedzialne rodzicielstworelacje rodziców z dziećmirodzice z dziećmirodzicielstworodzicielstwo bliskościsamotne macierzyństwo z wyborusamotne rodzicielstwoświadome rodzicielstwowychowanie przez zabawę
Miss Caroline28 listopada, 2014
previous story

Znów mamy króliczka! Konkurs z Plushers.

next story

Spersonalizowane prezenty- terminarz 2015 by Mama Kubusia.

you might also like

MAJÓWKA Z MALUSZKIEM – CO ZROBIĆ, ŻEBY RZECZYWIŚCIE ODPOCZĄĆ?

28 listopada, 2014 2 listopada, 2022

OPIEKA NAD DZIECKIEM, A ALKOHOL – RÓB TO Z GŁOWĄ!

28 listopada, 2014 2 listopada, 2022

MAMO, KUPISZ MI CHOMIKA?

28 listopada, 2014 2 listopada, 2022

5 komentarzy

  1. Majka pisze:
    28 listopada, 2014 o 02:14

    O kurcze, chyba i mi otworzyłaś oczy. Podobnie żyje z moją 3-miesięczną córeczką i też myślałam, że rodzicielstwo bliskości to to samo, co bezstresowe wychowanie. Bardzo potrzebny post, dzięki za niego! ;) Pozdrawiam i spokojnej nocy!

    Odpowiedz
  2. happymum20 pisze:
    28 listopada, 2014 o 12:58

    A ja powiem tak: synek nigdy z nami nie spał(no może kilka nocy, sporadycznie)
    Piersią karmilam krótko (niestety). Nie zawsze reagowałam na płacz syna odrazu(po prostu nie zawsze miałam taką możliwość)
    Zostawiłam go płaczacego z babcią lub nianią (musiałam iść do pracy) ale NIGDY nie Zostawiłam go gdy potrzebował się przytulić. Codziennie wiele razy mowie mu ze go kocham, daje buziaki, przytulam, każdego wieczoru siedzę obok łóżka i czytam bajki. Co ranno synek przuchidzi do naszego łóżka i leży z nami przez około godzinę zanim wstaniemy. Czy to nie rodzicielstwo bliskości? Co złego jest w tym ze gdy synek był nirmowlakiem nauczyłam go zasypiac samodzielnie, przesypiac całe noce czy tegi ze nie zawsze będę na jego zawołanie? To tresura?

    Odpowiedz
  3. happymum20 pisze:
    28 listopada, 2014 o 13:00

    A ja powiem tak: synek nigdy z nami nie spał(no może kilka nocy, sporadycznie)
    Piersią karmilam krótko (niestety). Nie zawsze reagowałam na płacz syna odrazu(po prostu nie zawsze miałam taką możliwość)
    Zostawiłam go płaczacego z babcią lub nianią (musiałam iść do pracy) ale NIGDY nie Zostawiłam go gdy potrzebował się przytulić. Codziennie wiele razy mowie mu ze go kocham, daje buziaki, przytulam, każdego wieczoru siedzę obok łóżka i czytam bajki. Co ranno synek przuchidzi do naszego łóżka i leży z nami przez około godzinę zanim wstaniemy. Czy to nie rodzicielstwo bliskości? Co złego jest w tym ze gdy synek był niemowlakiem nauczyłam go zasypiac samodzielnie, przesypiac całe noce czy tez ze nie zawsze będę na jego zawołanie? To tresura?

    Odpowiedz
  4. Kajka pisze:
    28 listopada, 2014 o 13:01

    Świetny post! :)

    Odpowiedz
  5. Wypisz-Wymaluj pisze:
    28 listopada, 2014 o 14:19

    Tak byłam wychowywana ja. Moja mama była nieugięta. “Życzliwi” wywierali na niej presję mówiąc, że wychowa “to” czy “tamto” postępując ze mną w ten sposób. Tak samo wychowywała mojego brata. Teraz mamy z nią (i ze sobą) idealny kontakt – być może dlatego, że takim zachowaniem nauczyła nas kochać i okazywać te uczucia. Dzięki takiemu rodzicielstwu powstaje więź, której nikt nie będzie w stanie zerwać. A jeśli komuś przeszkadza “rodzicielstwo bliskości” to bardzo mu współczuję, bo oznacza to, że boi/wstydzi się okazywania uczuć i jest cholernie nieszczęśliwym człowiekiem, który wychowa… nieszczęśliwe dziecko.

    Pozdrawiam Was :*

    Odpowiedz

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

H E L L O


Karolina Lewandowska
Mieszkająca nad morzem kobieta, po uszy zakochana w muzyce klasycznej i wszystkim, co koreańskie. Niegdyś poruszała tematy, które często bywały przemilczane przez wiele blogerek. Zniknęła na wiele miesięcy, podczas których całkowicie odcięła się od blogowania. Mówi się, że ją albo się kocha, albo nienawidzi - po której stronie staniesz?


    ARCHIWUM:

    2013 - 2023 © KAROLINA LEWANDOWSKA | BLOGIEM OPIEKUJĄ SIĘ MNISI Z ZENBOX.
    Karolina nie przepada za ciasteczkami. Zjesz jedno za nią? Pewnie! Odrzuć.
    Privacy & Cookies Policy

    Privacy Overview

    This website uses cookies to improve your experience while you navigate through the website. Out of these, the cookies that are categorized as necessary are stored on your browser as they are essential for the working of basic functionalities of the website. We also use third-party cookies that help us analyze and understand how you use this website. These cookies will be stored in your browser only with your consent. You also have the option to opt-out of these cookies. But opting out of some of these cookies may affect your browsing experience.
    Necessary
    Always Enabled
    Necessary cookies are absolutely essential for the website to function properly. This category only includes cookies that ensures basic functionalities and security features of the website. These cookies do not store any personal information.
    Non-necessary
    Any cookies that may not be particularly necessary for the website to function and is used specifically to collect user personal data via analytics, ads, other embedded contents are termed as non-necessary cookies. It is mandatory to procure user consent prior to running these cookies on your website.
    SAVE & ACCEPT