Chce mi się płakać, Kuba też się popłakał, ale była to jedyna słuszna decyzja jaką mogłam podjąć…
Sami wiecie jak bardzo oboje z Kubusiem cieszyliśmy się na królika. Od miesięcy codziennie chodziliśmy oglądać wystawę sklepu zoologicznego. Pierwsze dni z królikiem w domu były naprawdę wymarzone. Kuba zanosił mu jedzenie, pomagał mi sprzątać klatkę, napełniać poidełko wodą. Obchodził się z króliczkiem bardzo delikatnie i ani w głowie były mu wtedy złe rzeczy… Niestety, do czasu.
Od blisko dwóch tygodni Kuba… Śmiało mogę powiedzieć, że męczył królika. Ciągał go za uszy, ściskał rękami. Tak celowo, z premedytacją. Pukał w klatkę ręką, czy zabawkami. Nie pomagały ani prośby, ani groźby, ani tłumaczenia. Zaczynało dochodzić do mnie, że zakup króliczka był błędem, że Kubulek jest po prostu na niego za mały. Doszło nawet do sytuacji, w której Kuba przez pół mieszkania przetargał wciśniętego w podłogę królika za uszy. Wtedy powiedziałam dość. Nie mogłam pozwolić, by zwierzątko cierpiało.
Od wczoraj nasz kochany Khhii ma nowy dom. Ciepłe miejsce u boku trzyletnich bliźniaczek, które z pewnością nie będą go tak męczyły. Wabi się teraz “Puszek”.
Kuba przeżył rozstanie z królikiem niemal bezproblemowo. Wczoraj, kiedy wróciłam bez niego przez chwilę zaszkliły mu się oczka i popłynęły z nich maleńkie łzy. Trwało to może z dosłownie dwie minuty. Teraz po prostu mówi, że królika nie ma i jest u innej dzidzi.
Przykro mi cholernie, nawet nie zdajecie sobie sprawy jak bardzo, ale nie mogłam postawić swojej przyjemności wyżej, ponad dobrem niewinnego zwierzątka. Zwierzątko to nie zabawka i z pewnością przez kilka najbliższych kilka lat Kuba nie będzie miał nowego pupila. Zostało puste miejsce na podłodze i kilka rzuconych luźno trocin… Jakaś dziwna pustka w sercu też jest. Jednak wiem, że nowym dom jest najlepszym, co mogłam zrobić dla tego małego, kochanego króliczka…
Oddaliście króliczka ?
Tak, przecież napisałam, że ma nowy dom. To było jedyne wyjście z sytuacji, jedyna opcja zanim doszłoby do jakiejś tragedii.
rozstania zawsze są trudne, ale myślę, że podjęłaś dobrą decyzję.
Honorata- chyba jedyną jaką mogłam :<
To była pewnie trudna decyzja, ale jak najbardziej słuszna.
Ehhh… Dlatego ja mimo ogromnej fascynacji tymi zwierzakami, nie wzięłam królika. To niestety bardzo delikatne zwierzaki, do tego strachliwe, bo w naturze sa ofiarami drapieżników, więc działa instynkt. Poczekam, aż dzieci będą w wieku szkolnym – widzę, że mój 9-cioletni brat już nie męczy Czarusia, więc myślę, ze taki wiek jest okay. Tymon pewnie robiłby to samo co Kubuś – kilka dni spokojnej fascynacji, a potem hulaj dusza, piekła nie ma… Niestety, to taki wiek. Dzieci sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić, a jeszcze nie rozumieją jak bardzo mogą skrzywdzić zwierzątko.
Współczuję rozstania z maluchem, musiało Si być strasznie smutno. Ale tak jak mówisz – to była jedyna słuszna decyzja…
Ojej, przykro mi bardzo. Nie rozumiem ludzi, którzy Ci piszą: “A nie mówiłam” – wychodząc z takiego założenia należałoby siedzieć z założonymi rękami i niczego w życiu nie robić, nie próbować nowości. Spróbowałaś – nie wyszło – trudno. Najważniejsze, że znalazłaś takie wyjście, by zwierzę na tym nie ucierpiało. Może Kubuś jest jeszcze za mały po prostu? Ja mam prawie 4latka i chomiczka. Natan “dostał” go jak miał 3,5 roku i powiem Ci, że to najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć. Natek się nim zajmuje, nawet jak biega w kuli jest mega delikatny, ma za zadanie go pilnować i sprzątać po nim. I robi to. Może jak Kuba trochę podrośnie to zmieni nastawienie do zwierzaków.
Dobrze, że to nie był pies, bo taki królik nie sądzę aby się do Was przyzwyczaił. Zresztą, u małych dzieci ze zwierzętami jak z zabawkami, przez kilka dni wielka fascynacja, a później…
Dobrze, że Khhii ma nowy dom, aczkolwiek takie trzylatki też mogą dać mu popalić.
A nie mówiłam najłatwiej powiedzieć. Kiedyś też przejęłam męczoną przez chłopca świnkę morską. Chłopiec był starszy od Kuby. Ja póki co nie chcę zwierząt ze względu na to, że za bardzo się przywiązuję a pecha mam i szybko mi odchodzą…3majcie się w Biedronie będą teraz interaktywne na pocieszenie:)
Rozumiem Cię bardzo dobrze bo z takich samych powodów (+ inne kwestie) musieliśmy pożegnać się z naszym kotem Malinką. Leon regularnie męczył kota, ja ciągle zdenerwowana, wrzeszcząca bo oka nie można było z nich spuścić.
U nas było o tyle trudniej, że moja 6-latka bardzo kota polubiła…A i mnie jej brakuje ale cóż…może kiedyś, za parę lat?
Pozdr