Otyłość dziecka nie jest winą jego, a jego rodziców.
Temat może wydawać się śmieszny, a nawet absurdalny. Niestety, jest ogromny, ponieważ zaledwie 5% otyłych dzieci, to dzieci chore. Pozostałe 95% charakteryzuje się otyłością prostą- nabytą. W ciągu ostatnich dwudziestu lat, liczba dzieci otyłych wzrosła trzykrotnie. Obecnie, w naszym kraju z nadwagą zmaga się 29% jedenastolatków i aż 25% trzynastolatków. To nie są dobre wyniki. A odpowiedzialni za to jesteśmy MY- rodzice.
Mogłabym napisać teraz o tym, jak ważna jest dieta dziecka, oraz dieta mamy w stanie błogosławionym. Mogłabym pisać o wyższości warzyw nad słodyczami. Mogłabym pisać o tym, jak ruch na świeżym powietrzu zbawiennie wpływa na nasz organizm, w przeciwieństwie do siedzenia w domu. Mogłabym, ale tego nie zrobię. Nie jestem hipokrytką. W ciąży- daleko mi było do zdrowego odzywiania. Teraz- sami często zajadamy się śmieciowym jedzeniem. Z uśmiechami na twarzach i brudnymi ustami wcinamy pizzę na kolację. Z jeszcze większym zapałem siadamy na kanapie przed telewizorem i zajadamy się chipsami oglądając Świnkę Peppę. Mało tego- ja nawet nie widzę w tym kompletnie niczego złego. Wszystko jest dla ludzi, oczywiście w granicach rozsądku. Kiedy pogoda dopisuje- zdecydowaną większość czasu spędzamy na dworze spacerując. Niebawem zresztą sami zobaczycie jak uroczo wygląda taki mały, opatulony Kubulek biegający po chodniku. Mieszkamy jednak nad morzem- sztorm jest u nas na porządku dziennym. Kiedy jednak sztorm połączy się z siarczystym mrozem i upadami śniegu- z domu wychodzą albo ci, którzy lubią taką pogodę; albo ci, którzy po prostu muszą. My czasem też musimy, chociażby po te chipsy, które potem zjemy oglądając bajkę.
Może podchodzę do tematu inaczej, bo zarówno mi, jak i Kubie do otyłości niezwykle daleko. Może bardziej wzięłabym temat na klatę, gdyby temat był mi bliski. Nie rozumiem jednak rodziców, którzy świadomie (bardziej, lub mniej) tuczą swoje dzieci. A skoro z badań wynika, że u 95% dzieci otyłość nie ma związku z chorobą- to jednak coś jest na rzeczy. Oczywiście, najłatwiej posadzić dziecko na kanapie, podsunąć mu cały zestaw słodyczy, włączyć bajkę i delektować się świetym spokojem. Wiem, bo sama tak czasem robię. Rzadko, bo rzadko, ale się zdarza. Nikt nie jest idealny. Sytuacja wygląda jednak nieco inaczej, kiedy tak wygląda codzienność dziecka- dom, kanapa, jedzenie, bajka. Zero ruchu, zero aktywności, zero zabawy i często zero czasu wspólnie spędzonego z rodzicem. Dzieci biorą przykład z nas rodziców. Obserwują nas i chcą robić to samo- niemalże w każdym aspekcie życia. Sama widzę to codziennie obserwując zachowanie mojego Kuby.
Bądź co bądź- uwagę na temat powinien zwrócić każdy rodzic. Nieważne, czy dziecko jest szczupłe, czy ma już sporą nadwagę. To wszystko kwestia przyzwyczajeń, często kiepskich nawyków. Każdemu rodzicowi zależy na tym, aby jego dziecko było szczęśliwe, zdrowe, zadowolone z samego siebie. Każdy rodzic chce, aby dziecko w przyszłości było wdzięczne za trud, jaki włożyli w jego wychowanie.
Ale czy dzieci podziękują rodzicom za otyłość?
Walczę z otyłością męża, nie tylko jego przyzwyczajenia do śmieciowego jedzenia w pracy mają to ogromy wpływ, ale właśnie nawyki żywieniowe wyniesione z domu, mama z babcią wciąż go dokarmiały.
To prawda, że głównie to my, rodzice, jesteśmy odpowiedzialni za skutki otyłości naszych dzieci. Mój starszy synek kiedy miał około 1,5 roku, był taki mięciutki i okrąglutki. Teściowa mi mówiła, że niedługo nie będzie mógł się sam podnieść z podłogi – grubo przesadzała, bo wyglądał jak większość takich małych dzieci. Bez problemu wstawał z podłogi i to w trybie natychmiastowym! Później go wyciągnęło i teraz mam dużego, szczupłego? Nie no, chudzielcem nie jest, dobrze wyglądającego przedszkolaka :) Ale gdybyś zobaczyła małe i większe dzieci w UK… toczące się kulki, a mamy nie lepsze. Szkoda dzieci.