Czy świadome, samodzielne macierzyństwo, całkowite poświęcenie się dla dziecka, kierowanie się jego dobrem- można nazwać egoizmem?
Do tego publikacji tego wpisu zabierałam się od kilku miesięcy. Zastanawiałam się jak dokładnie obrać w słowa to, co chcę Wam przekazać. Słuchałam co się dzieje- trochę tu, trochę tam. Jednak w chwili, w której przeczytałam niedawno TEN artykuł na temat samotnych matkach uznałam, że to odpowiedni moment.
O samotnym macierzyństwie mówi sie wiele. A że to ciężkie zadanie, poświęceń wiele. Mówi się, że samotna mama musi nie tylko podołać wszyskim obowiązkom, ale i samodzielnie wychować dziecko i wprowadzić je w samodzelne życie. Sama z resztą wielokrotnie czytałam Wasze komentarze pełne ciepła i wsparcia. Czytałam wiadomości od innych samodzielnych mam, które dziękowały za słowa otuchy i wsparcie, które otrzymały poprzez wpisy na blogu. Jednak nie zawsze jest różowo- jak w życiu każdej matki. Doskonale pamiętam też sytuację, w której podczas dyskusji na naszym blogowym fan page’u, któraś z mam zrzucała na mnie całą winę, za brak kontaktów Kuby z jego biologicznym ojcem. Tłumaczyła to tym, że to ja powinnam zabiegać o ten kontakt i prosić ojca Kuby o spotkanie z synem. Tym samym zarzuciła mi egozim. Nie ona pierwsza i całą pewnością nie ostatnia.
Z reguły samotne matki dzieli się na trzy grupy- nastolatki, które wpadły na własne życzenie, robiąc to świadomie i z premedytacją (wiecie, taka nowa moda na posiadanie dziecka i wypełnianie nim życiowej pustki, moda na czucie sie potrzebną…) matki po rozwodzie, którym przyznano prawa do opieki nad dziećmi, oraz matki, które straciły mężów trochę za szybko (po prostu zostały wdowami). Mamy, które świadomie odeszły od swoich partnerów, ze względu na dobro dziecka i często swoje są tutaj pomijane. A jeśli już coś się wspomina na ich temat, zarzucany jest im egoizm, bo przecież dla własnego widzi-mi-się zostały same z dzieckiem. Kiedy czytam takie bzdury to otwiera mi się nóż w kieszeni i mam ochotę bić patelnią po głowach wszystkich tych, którzy je wypisują.
Matka, która świadomie odchodzi od swojego partnera i wybiera życie w pojedynkę. Matka, która każdego dnia staje na rzęsach, by jej dziecku niczego nie zabrakło. Matka, która często jest do dyspozycji dziecka przed dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu, przez cały rok. Matka, która wybrała samotność, aby tylko zapewnić swojemu dziecku spokój i bezpieczeństwo. Matka, która noce spędza przed komputerem, aby jej dziecku zapewnić wszystko to, czego potrzebuje. Matka, która każdego dnia zaciska zęby. Matka, która jest sama i gdy zgasną światła długo bije się z myślami. Nie dlatego, że tak potoczyło się życie, nie dlatego, że facet ją zostawił, nie dlatego, że nie można było inaczej. Dlatego, że tak chciała i zrobiła to ze względu na kogoś. Ze względu na dziecko. Matka, która często nie ma czasu dla siebie. Matka, która potrzeby dziecka zawsze stawia nad swoimi. Matka, która wieczory spędza samotnie, trzymając swoje śpiące dziecko za rękę.
Naprawdę chcecie mi powiedzieć, że tak wygląda egoizm? Litości… Jak więc nazwiecie matki, których dzieci całe dnie spędzają same, a one w tym czasie siedzą przed komputerem, albo oglądają telewizję z miską czipsów? Jak nazwiecie mamę, która sobie kupuje najlepsze, najmodniejsze ciuszki, podczas gdy na ubranie dla dziecka skąpi każdej złotówki? Jak nazwiecie mamę, która swoje zachcianki często stawia nad dobrem dziecka? Jak nazwiecie matki, które co tydzień fundują dziecku nowego tatusia? Jak nazwiecie matki, które ograniczają ojcom kontakt z dzieckiem, tylko dlatego, że mają dla niego żal i mimo tego, że byli naprawdę wspaniałymi ojcami? Jak nazwać więc matkę, dla której ważniejsze są kawa, plotki i zakupy z przyjaciółkami, niż zabawa, czy spacer z dzieckiem? Czy właśnie to nie jest egoizmem?
Ciężko dogodzić wszystkim i jeszcze nie urodziła się taka osoba, która sprostałaby wymaganiom całego społeczeństwa. Jesteśmy różni i różne są nasze priorytety, jednak nadminne stawianie swoich potrzeb nad potrzebami dziecka jest egoizmem. Poświęcanie się dla dziecka jest natomiast miłością, której nie można obrać w słowa.
Nie mam już parcia na to, by wszystkim dogodzić. Wypaliło się ono wraz z urodzeniem Kuby. Nie dbam już nawet o to, co inni pomyślą i jak odbiorą moje zachowanie, czy słowa. Dla mnie najważniejszy jest mój syn- to, co on pomyśli, to jak odbierze moje słowa. Ale na litość boską, nie mogę biernie patrzeć na szereg bzdur wypisywanych w internecie przez ludzi, którym powinno zabrać się kabel i zmienić hasło do wifi. Takich osób jest wiele i chcąc nie chcąc spotykam ich co jakiś czas.
Nie wszystkie samodzielne mamy są takie same i nie wszystkie zmagają się z takimi samymi problemami. To tak jakby wszystkie mamy mające partnerów nazwać wygodnymi kwokami, tylko dlatego, że trafiła się taka jedna. To krzywdzące i niesprawiedliwe. I nie pozwolę na to, aby ktoś nazywał mnie egoistką, tylko dlatego, że sama wychowuję Kubę, nie mając zielonego pojęcia o tym co tak naprawdę przyczyniło się do mojej decyzji i jak wygląda nasze życie na co dzień. Przeczytanie kilku wpisów na blogu nigdy nie da Wam pełnego obrazu otaczającej nasz rzeczywistości. Nawet jeśli przeczytacie go od deski do deski, to nie dowiedziecie się z jakimi problemami ścieramy się każdego dnia. Jeśli jednak ktoś jest szczególnie zainteresowany i chciałby na własnej skórze przekonać się jak wygląda blokada użytkownika- droga wolna. Skończył się czas, w którym pozwalałam na niesmaczne komentarze. Co prawda nie było ich wiele, ale pojawiały się od czasu do czasu.
Chcę, aby za kilka, czy nawet kilkanaście lat- Kuba po wejściu na tego bloga widział miejsce pełne miłości jaką w niego wlewam każdego dnia. Chcę też, by widział, że nie zawsze było różowo i by dostrzegł jak bardzo starałam się całą zepsutą czerń przemienić w kolory tęczy. Nie pozwolę na to, by w moim własnym azylu moje dziecko czytało kiedyś o tym, jak jakaś wredna suka bez mózgu i pojęcia o czymkolwiek nazywa mnie egoistką tylko dlatego, że ma zły dzień, a nasze poglądy się różnią. Ten blog ma być miejscem pełnym wspomnień, a nie prania brudów życia osobistego rozgoryczonej czytelniczki, która nie znalazła innego miejsca na to, aby dać opust swojej złości.
W nocy, a właściwie nad ranem, kiedy będziecie jeszcze smacznie spać wyjeżdżamy do Warszawy, więc jeśli chcecie być z nami na bieżąco- zapraszam na nasz profil na Instagramie (klik).
Rzeczywiście czasami ludzie potrafią być bezwzględni, oceniać niesprawiedliwie. A życie różnie się układa i nie zawsze schemat “pełnej” rodziny jest tą lepszą opcją. A ja podziwiam kobiety, które samodzielnie wychowują dzieci – bez względu na to z jakiej przyczyny. Ważne, żeby dziecko było szczęśliwe! Jednak zdanie “Nie pozwolę na to, by w moim własnym azylu moje dziecko czytało kiedyś o tym, jak jakaś wredna suka bez mózgu (…)” jak dla mnie to przegięcie. Skoro nie chcesz, żeby tutaj Twój Synek czytał kiedyś jakieś obelgi czy złe słowa, skierowane w Twoją stronę,, myślę, że również nie powinien czytać jak Jego Matka w ten sposób określa innych ludzi – nawet tych wrednych i bez mózgu ;)
Dla Ciebie to przegięcie, a ja… Uważam, że moje dziecko ma prawo wiedzieć, że i mi czasem puszczały nerwy i nie bałam się nazywać rzeczy po imieniu.
Ludzie to tak uwielbiają innym życie zatruwać. Jakby nie mieli co robić. Dla jednych ty jesteś egoistką, bo wychowujesz dziecko sama a dla innych ja jestem leniem bo jestem z dzieckiem w domu zamiast pracować te 8 godzin gdziekolwiek i oddawać dziecko do żłobka. Dla jeszcze innych egoistką będzie ta, co pracuje i dziecko oddaje do żłobka. Niestety wszystkim nie dogodzisz.
Ja bym wręcz powiedziała, że samodzielne mamy mają najmniej możliwości i czasu, żeby być egoistkami. Uważam, że pewien poziom egoizmu jest zdrowy – na chwilę móc pomyśleć o TYLKO o sobie, pójść na tę kawę z koleżanką, zrobić sobie włosy, odetchnąć, porobić głupoty – raz na jakiś czas warto zadbać o siebie, zamiast o innych, tak dla dobrego samopoczucia. Wiem, że trudno jest znaleźć na to chwilę, nawet kiedy się wychowuje dziecko ze wsparciem partnera… Nie do końca potrafię sobie wyobrazić, jak można poradzić sobie w pojedynkę. I niezmiennie podziwiam.
Tedi, Kubuś do żłobka również nie chodził i jeśli nic się nie zmieni, to i do przedszkola nie pójdzie. ;)
Tedi, mój Kubuś do żłobka również nie chodził i jeśli nic się nie zmieni, to i do przedszkola nie pójdzie. ;))))))
Karolina, ja bym raczej powiedziała, że z wygody to matki zostają z ojcami swoich dzieci, mimo, że jest im źle. Tłumaczą to dobrem dziecka, a tym dobrem przeważnie jest odejście. Ale wygodniej i łatwiej jest zostać z tym, który przynosi kasę, nie trzeba dziecku tłumaczyć dlaczego nie ma na co dzień ojca.
To nie Twój obowiązek, by prosić ojca Kuby o spotkanie z synem. To jest obowiązek ojca, by nawiązać, utrzymać i dbać o relacje z dzieckiem. Twoim obowiązkiem jest na to umożliwić.
Poza tym, choćbyś stawała na głowie, to żadną siłą nie zmusisz ojca Kuby, by szczerze interesował się dzieckiem i miał z nim więź.
Kochana! :*
Na głowie nie planuję stawać, w żadnym wypadku.
Takze sama wychowuje corke. Z wyboru dla jej dobra. I nie zaluje. Ale nie raz slyszalam ze jestem zla bo dziecko nie ma ojca. Ale zawsze mowili to Ci ktorzu nas nie znaja.