Punk leżenia zależy od punktu widzenia. A może własnie odwrotnie?
Od wielu dni, właściwie tygodni- w prasie, na różnego rodzaju portalach z memami, na facebooku i innych społecznościówkach- tematem głównym był Christan Grey. Jedni uważają go za skończonego idiotę, sadystę i zwyrodnialca. Inni za ciekawego, pociągającego wręcz człowieka z nieciekawą przeszłością. Pierwszą część książki przeczytałam jednym tchem, drugą podobnie. Końcówę trzeciej męczę do dziś ze względu na chorobę. I choć od razu wiedziałam, że pierwsza część ekranizacji będzie najnudniejszą ze wszystkich wiedziałam, że nie mogę jej przegapić. Ze względu na Christiana? Ze względu na fabułę? Ze względu na nadmiar scen łóżkowych? Nie wiem. Po prostu jedne rzeczy nasz chwytają, inne nie.
Jadąc do kina nie wiedziałam czego tak naprawdę mam się spodziewać. Wczorajsze pokazy przedpremierowe zyskały negatywne recenzje,a na film wylano wielkie wiadra pomyj. Byłam trochę zagubiona, bo przecież książka była naprawdę niezła. Wiedziałam, że film nie będzie jej stu procentowym odzwierciedleniem- książki zawsze są o niebo lepsze od filmów i tutaj także nie ma wyjątku. Wiedziałam też, że z całą pewnością nie będzie to typowy pornos- jak szczekali najmniej obeznani w temacie. Takie coś po prostu by nie przeszło, tym bardziej nie w kategorii 16+. Romansidło? Możliwe. Jednak jakiś czas temu ktoś określił to znacznie trafniej: NIEGRZECZNE ROMANSIDŁO.
I taki właśnie był film. Był niegrzecznym romansidłem. Chwilami bardziej, chwilami mniej. Chwilami miałam ochotę schować się pod ogromnym kapturem swojego płaszcza, a chwilami parskałam śmiechem pod wpływem uroczej Any, której rolę tak świetnie odegrała Dakota. Christian? Czytając książkę wyobrażałam go sobie zupełnie inaczej, dopóki… Nie obejrzałam trailerów, kilku. Poczułam zastrzyk rozczarowania i z takim nastawieniem do jego roli wyruszyłam do kina. Jamie mnie zaskoczył, bardzo pozytywnie. Świetnie odegrał rolę Christiana, mimo, że nieco inaczej jego uśmiech narysowała sobie moja wyobraźnia. Szczególnie ten uśmiech pełen namiętności i pożądania. Zabrakło mi kilku scen. Co z szybkim przyjazdem Christiana do mieszkania Any zaraz po tym, jak po raz pierwszy wymierzył jej karę? Co z szybkim seksem w hangarze u rodziców Christiana? Sceny z czerwonego pokoju również nie są w pełni odwzorowane. Z jednej strony czuję małe rozczarowanie, ale z drugiej wiem, że jeśli w filmie miałoby pokazać się dokładnie to, co mogliśmy przeczytać w książce- przez kilkanaście godzin nie wyszlibyśmy z sali. Może szkoda?
Czy film mi się podobał? Bardzo. Czy spełnił moje oczekiwania? Tak. Z niecierpliwością czekam na ekranizację drugiej części, która w moim mniemaniu jest o wiele ciekawsza od pierwszej. To nie porno dla mamusiek. To po prostu niegrzeczne romansidło, które może podobać się także przystojnym i niezwykle inteligentnym mężczyznom. Ręczę za to, choć jak wiadomo, wszystko jest kwestią gustu.
1 tom czytalam w ciazy (reszty wcale) wytrwalam tylko ze wzgledu na opisy jedzenia :D
Hahahaha, o masakra! :)
Zdecydowanie nie moj typ literatury, ale film chcemy obejrzeć na komputerze, może z mężem odkryjemy fenomen Greya…
A ja nie zniosłam ciągle zarumienionej buzi i przygryzionej wargi…w połowie odstawiłam książkę. Ale film obejrzę.. kiedyś ;)
Ja nie czytałam książki, bo znam naprawdę dużo osób, które je czytało i wszyscy powiedzieli, że te książki są beznadziejne ;) Zniechęcili mnie więc. Na film się pewnie wybiorę.
Ani książka ani film nie są zbyt ambitne- z tym się zgodzę. I to jest w nich dobre (wg mnie oczywiście), bo czy mamy czytać tylko encyklopedie? Każdy z nas potrzebuje czasem się “odmóżdżyć”, przeczytać/obejrzeć coś lekkiego. I taki jest Grey. Można go rzucić w kąt albo się nim zachwycić. Ja należę do tych drugich. Książkę przeczytałam jednym tchem. Na film wiedziałam że pojadę gdy tylko się dowiedziałam o ekranizacji. Nie zawiodłam się absolutnie. Film podobał mi się bardzo i wychodząc z kina czułam niedosyt. Obejrzałabym wszystkie części na raz. Kluczem jest uświadomienie sobie tego, że film nigdy nie dorówna książce. Niemożliwe jest odwzorowanie wyobrażeń milionów kobiet.
Cieszę się że ktoś uważa tak jak ja :) mimo iż rzeczywiście zabrakło kilku scen, to nie ma możliwości pokazania wszystkiego w filmie… z niecierpliwością czekam na kolejne części :) pozdrawiam i zdrówka życzę :)
Przeczytałam tak wiele, tak skrajnych opinii na temat tego filmu, że zaczynam mieć obawy czy będę potrafiła go obiektywnie obejrzeć. Książki znam. Nie grzeją mnie, ani nie ziębią. Jednak mam takie lekkie uczucie żalu związanego z faktem, że producenci dostali gotową historię. Mieli też gwarancję, że przyjdzie tabun ludzi. Znali opinie krytyków i czytelników o książce. Mieli potencjał, żeby stworzyć film, o którym wszyscy będą mówili w kategoriach innych niż “fajny” , “niefajny”. A tak odnoszę wrażenie powstał twór, o którym ludzie pogadają, pogadają i zapomną. Dziś się przekonam czy słusznie.
Ostatnio koleżanka napisała mi, że jestem jedyną znaną jej osobą, która wystawiła pozytywną recenzję filmowi. Musze koniecznie podesłać jej Twój wpis, bo jest totalnym odzwierciedleniem moich odczuć :D