Dawno nie publikowałam niczego związanego ściśle z moim synem, czas nadrobić zaległości.
Nie wiem czy to możliwe, czy po prostu odnoszę tak mylne wrażenie w związku z tym, jak bardzo zmieniam się ja sama- jednak mam nieodparte wrażenie, że również Kuba z każdym dniem nieco się zmienia. Oczywiście mam tu na myśli zarówno aspekty pozytywne, jak i negatywne. I choć oboje zmieniamy się tak bardzo, dwie rzeczy nie zmieniły się na pewno: kocham go najmocniej jak się da i tylko on potrafi tak strasznie wyprowadzić mnie z równowagi.
Mamy ostatnio problem z wychodzeniem na dwór, bez względu na to, czy wybieramy się na pieszy spacer, czy przejażdżkę wózkiem. Kuba nie chce wychodzić z domu i czasami naprawdę długo muszę go do tego namawiać. Mówi po prostu, że nie chce. Nie naciskam na niego, choć dookoła słucham, że to przecież ja podejmuję decyzje. Nieprawda. Moje dziecko też jest człowiekiem, ma swoje potrzeby i ma prawo w jakimś stopniu decydować o tym, jak chce spędzać czas. Jeśli więc nie ma ochoty na spędzanie go poza domem- daję mu taką możliwość. Kiedy jednak koniecznie musimy wyjść i zabieram go wbrew jego woli- przypomina mi o tym dosłownie na każdym kroku doprowadzając mnie do czystego szaleństwa.
Buntuje się, cholernie się buntuje. Bez powodu wpada w szał i dosłownie piszcząc zalewa się łzami tylko po to, by po kilku sekundach znów śmiał się w głos. Kiedy patrzę na niego w takim stanie, czuję się jakbym obserwowała dwoj różnych dzieci wyglądających tak samo. Czasem doprowadza mnie to do wściekłości i wtedy krzyczymy na siebie nawzajemn tylko po to, by po chwili przytulać się i dawać sobie buziaki w nos.
Rozgadał się strasznie i mimo tego, że każde dziecko rozwija się we własnym tempie- jestem z tego cholernie dumna. Sypie całymi zdaniami na prawo i lewo. Każdego dnia zaskakuje mnie jakimś nowym zwrotem, czy wypowiedzianym zdaniem. Od dłuższego już czasu nie mamy najmniejszych problemów z komunikacją, co naprawdę ułatwia życie codzienne. Kuba jest w stanie dokładnie opowiedzieć mi o tym co robił, co czuje, czego potrzebuje i na co nie ma ochoty. Mówcie co checie, ale częściowo przyczyniła się do tego także urocza Świnka Peppa, na widok której dostaję powoli mdłości.
Kuba zaskakuje mnie swoją pomysłowością i niecodziennym zastosowaniem codziennych przedmiotów. Podkrada z pudełka kredki świecowe i wchodzi w etap rysowania po wszystkim. Wiecie, kartki to nie to samo. Oberwało się już ścianie, meblom, łóżku. Stół też oberwał. I po co ja kupowałam ryzę papieru ksero?
Zmagamy się też z problemem związanym z jedzeniem. Kuba od dłuższego czasu manifestuje swoje upodobania i gdyby mógł przez cały czas jadłby świeże ogórki. Nie chce chleba, nieważne z czym i od dłuższego czasu jada go naprawdę sporadycznie. Średnio dwa razy w tygodniu. Podczas śniadań i kolacji króluja świeże ogórki pokrojone w plasterki i czekoladowe kulki z mlekiem. Do niedawna mieliśmy także problem z daniami obiadowymi, jednak w tej kwestii wszystko wróciło już do normy.
Wrażliwy się zrobił mój syn, okrutnie. Okrutnie do bólu. Wystarczy, że zobaczy na mojej twarzy grymas, czy smutną minę, a natychmiast rzuca wszystko i przybiega mnie przytulić. Uwierzcie, że nie ma lepszego sposobu na poprawę mojego humoru. Uwielbiam się przytulać.
No i z pieluszkami walczymy. Drugi dzień. Nie jest tak źle jak myślałam.
Dość Wam powiedziałam, szanując prywatność mojego dziecka przemilczę inne kwestie. ;)
Jeśli jednak lubicie fajne promocje, to zapraszam do zapoznania się z promocjami Lidla.
Chcialam tylko zapytać, skoro nie posylasz go do przedszkola, tylko pójdzie odrazu do szkoły, czy tam zerówki, to co wtedy? Będzie to problem dla Ciebie, nauczycieli, ale przede wszystkim dla NIEGO. będzie przyzwyczajony, ze jest niczym dorosły i sam podejmuje o sobie decyzje,co jak będzie wyjście, przerwa, zajęcia a on nie będzie miał ochoty? Nie będzie przyzwyczajony, ze on coś MUSI, a jak się go zmusza, to jest nieznosny jak sama napisałaś. Nie chce tu na ciebie napadac czy Cie negować, chodzi mi o to żebyś przemyslala to, dziecko musi wiedzieć, ze dorosłych trzeba słuchać i się dostosowywać i, ze to oni decydują co jest dla dziecka dobre. Co innego dać dziecku wybrać czy chce na sniadanie płatki czy kanapke albo czy bawi się samochodem czy pluszakiem, co innego pozwalać mu decydowac czy np wychodzimy z domu. Potem z domu wyjsc trzeba, on nie ma ochoty i jest problem i może być potem “rozwydrzony” w zerowce, bo nie będzie czail, ze coś trzeba i koniec.
Droga Chillin wydaje mi się, że przesadzasz. To, że teraz pozwala mu czasem na więcej nie znaczy, że robi to zawsze.
No i właśnie o to mi chodzi, żeby nie robiła tego zawsze i w takich sytuacjach kiedy to dorosły powinien decydować, a dziecko się dostosować, zbytnie pobłażanie też nie jest dobre, dziecko musi wiedzieć, że jest dzieckiem, a nie dorosłym i nie wie jeszcze co jest dla niego najlepsze (nie zawsze jest to, to na co ma ochotę lub na co nie ma). Oczywiście zrobi jak chce, bo to jej dziecko, to było tylko moje spostrzeżenie :)
Trzymam kciuki, aby Kubuś jednak zaczął jeść coś innego niż ogórki, a także chętniej wychodził na spacery. :)