I wiem tyle, że nigdy nikomu nie pozwolę zniszczyć swojego małego królestwa.
Jak każda dziewczynka marzyłam o wielkiej posiadłości, obrzydliwym bogactwie, służbie i koronie. Widziałam się w cudownych sukienkach tańczącą na balu. W marzeniach siedziałam w skąpym bikini nad brzegiem własnego basenu, a w dłoni trzymałam drinka z parasolką podanego przez służącą. Oczami wyobraźni widziałam przystojnego księcia u swego boku i nasze wspólne podróże po całym świecie.
Przez cały czas wiedziałam, że moje rodzinne miasto nie jest moim miejscem na ziemi. Kilkakrotnie wyrywałam się stąd, by żyć tak jak miałam na to ochotę- szybko i mocno. Do swoich celów dochodziłam po trupach, wciąż czując się jak księżniczka i jak na księżniczkę przystało wracałam do miasta, którego tak nienawidziłam z poprawioną po upadku koroną na głowie.
Kiedyś wydawało mi się, że jestem kiężniczką i mam swojego wymarzonego księcia. Książę jednak szybko zamienił się w złego czarnoksiężnika i zniszczył doszczętnie całe moje królestwo, którego nie miałam już sił budować od nowa. Zostawiłam oszukanego księcia i sama nie byłam już księżniczką. W ramionach trzymałam w tego swojego prawdziwego, małego księcia, który dziś jest już trzydziesto miesięcznym chłopcem.
Nie chcę już być księżniczką.
Zmądrzałam i nie chcę już być księżniczką. Nie chcę wieść dostatniego życia, nie chcę już bezkresnie podróżować, nie chcę leżeć i pachnieć. Nie chcę o nic się nie martwić, nie chcę tronu i korony. Nie chcę służby i sprzątaczek. Nie chcę nawet ogromnej posiadłości. Życie samo zweryfikowało nie tylko moje marzenia, ale i mnie samą.
Dziś jestem szczęśliwą mamą i szczęśliwą kobietą z najlepszym na świecie mężczyzną u boku. Dziś odliczam dni do naszej przeprowadzki. Dziś nie boję się o jutro i czuję się niezwykle bezpiecznie. Oboje jesteśmy bezpieczni i oboje jesteśmy szczęśliwi- zarówno ja, jak i mój syn. Przede mną jeszcze jedna trudna sprawa do załatwienia, ale wiem, że mam oparcie w kimś, komu naprawdę zależy na nas obojgu. Kiedyś chciałam być księżniczką, a dziś jestem królową z osobistym królem i małym księciem. Mam swoje małe, prywatne królestwo, którego nie zamieniłabym na nic innego. I wiem tyle, że nigdy nikomu nie pozwolę zniszczyć swojego małego królestwa.
Wiem, że ostatnio strasznie nas mało i cieszy mnie, że mimo wszystko blog na tym na cierpi. Postaram się częściej rozpieścić Was wpisem, niż robiłam to ostatnimi tygodniami. Cieszy mnie jednak, że mimo wszystko aktywnie spędzacie z nami czas na Instagramie, czy Facebooku. Instagram jest teraz miejscem, gdzie jest nas najwięcej i właśnie tam możecie być z nami na bieżąco.
Swoją drogą temat, który dzisiaj poruszyłam, to świetny pomysł na billboard- myślę, że jakiś producent billboardów mógłby zachęcać ludzi do walki o własne marzenia, a nie tylko wszędzie te same, denne reklamy, które serwuje się nam właściwie na każdym kroku i których tak bardzo mamy dość.
ja nie chciałam być księżniczką, ja chciałam być rycerzem…. księżniczki są nudne
Panno Karolino, jak zawsze świetnie to wszystko opisałaś. Myślę, że wiele z nas mogłoby się podpisać pod Twoimi słowami. :)
Karola, myślę, że każda z nas w głębi duszy zawsze chciała być księżniczką, jednak nie każda miała i ma odwagę się do tego przyznać. Czytam Was niemalże od początku i od jakiegoś czasu naprawdę widać, że jesteś szczęśliwa, a Kuby uśmiech aż bije po oczach. To cudownie, że znalazł Was ktoś, kto daje Wam tyle szczęścia, miłości i powodów do uśmiechu. Życzę Wam szczęścia w mieszkaniu w trójkę i mam nadzieję, że niebawem będziemy oglądać zdjęcia z Waszego wesela. Wytrwałości i buziaki.