Czyli kilka krótkich, stosunkowo dziwnych i śmiesznych opowiastek.
Mamy znajomego, który ma przezwisko “Ucho”. Pewnego dnia Grzesiek pyta Kubę gdzie ma nosek, rączki, nóżki i takie tam. Zapytany o uszy z przeogromną dumą wskazał kuchnię, w której przebywał akurat nasz znajomy. *ukłony*
Każdy z nas z czymś walczy. Jedni chcą rzucić palenie, drudzy nadprogramowe kilogramy. Ja ostatnio walczyłam z drzwiami, dosłownie. I poległam. Dlaczego? W wynajmowanym mieszkaniu mamy tak nowoczesne drzwi, że jeśli od zewnątrz przekręci się zamek dwukrotnie- od wewnątrz nie można już go otworzyć. Oboje doskonale o tym wiemy. Kilka dni temu Grzesiek wychodził do pracy na nockę, a ja planowałam pójść jeszcze z Kubą na spacer. No, to sobie poszłam… *owacje na stojąco*
A teraz, zaczytane w internetach:
“Jadę z Opola do Częstochowy I widzę gościa łapiącego okazję. Zatrzymałem się, a on mówi, że bardzo potrzebuje podwózki I że nie ma grosza I czy bym mu nie pomógł. Zabieram go, sadzam obok siebie I zaczynamy luźną rozmowę. Do słowa do słowa wychodzi na to, że gość właśnie wyszedł z pierdla, gdzie spędził parę lat za rozboje, napady itp. Zrobiło się nieswojo, nawet zacząłem się nieco bać. Ale patrzę, a tu jeszcze jeden koleś łapie stopa, więc pomyślawszy, że tamten nic MI nie zrobi przy świadku, przesadziłem pasażera na tylną kanapę a nowego zaprosiłem na miejsce obok siebie. No I jedziemy, rozmawiamy, jest ok. Po jakimś czasie koleś z boku (drugi wsiadający) wyciąga odznakę, blankiecik I mówi, że jest policjantem, a ja dostaję mandat 300,- zł I ileś tam punktów, Bo tu i tam przekroczyłem prędkość, tyle a tyle razy wyprzedzałem na skrzyżowaniu I jeszcze coś tam I jeszcze coś tam. Tak mnie zaskoczył, że niewiele myśląc przyjąłem mandat, oczywiście wkurwiony do czerwoności. Chwilę później gliniarz każe się wysadzać. Nic nie odezwawszy się wysadziłem go tam, gdzie chciał I nadal czerwony pojechałem dalej. Po niedługim czasie gostek z tylnej kanapy, dotychczas milczący, prosi abym go wyrzucił tam I tam, kiedy wysiadł wyjął portfel I daje trzy, stówy.
Ja na to: – Przecież umawialiśmy się, że podwiozę pana za darmo, nie chcę tej forsy.
On odpowiada: – Bierz Pan, będzie na ten mandat.
Ja na to: – Ale jak to? Przecież mówił Pan, że nie ma pieniędzy. Poza tym to był mandat dla mnie I przecież nic Panu do tego.
A on: – Chciał Pan być uprzejmy… życzliwy… podwozi pan człowieka z dobrego serca, a ten kutas mandat Panu wypisuje… To mu zajebałem portfel.”