Wydawać by się mogło, że mam wszystko. Pozornie jestem zdrowa, mam cudownych rodziców, kochanego mężczyznę i wspaniałego syna. Brakuje mi jednak czegoś innego.
Nie wiedzieć czemu przez cały czas swoje obecne życie porównuję do stanu z przed roku. Przeglądam stare zdjęcia i analizuję przedstawiające sytuacje. Powracają wspomnienia i towarzyszące minionym chwilom uczucia. To naprawdę silniejsze ode mnie. Właściwie nie porównuję swojego życia, co mam na myśli samo moje samopoczucie i samą siebie, podejście jakie miałam.
Rok temu byliśmy z Kubą sami i nic nie zapowiadało tego, aby cokolwiek miało się zmienić. Mimo to wiele się wokół nas działo. Jeździliśmy, robiliśmy różne kreatywne rzeczy, ciągle coś się zmieniało. Z każdego dnia czerpałam więcej niż sto procent, a i tak odczuwałam swojego rodzaju niedosyt. Cieszyłam się z najmniejszych drobnostek i rozwijałam skrzydła. Każdego wieczoru znajdywałam czas, a przede wszystkim siły na długie spacery z Kubą. Podejmowałam się kolejnych wyzwań i z dumą realizowałam wyznaczone sobie cele. A te mimo tego, że co chwilę się zmieniały, zawsze prowadziły mnie do jednego- do szczęścia.
Teraz jestem szczęśliwa. Mam wszystko, czego chciałam. Pozornie jestem zdrowa, mam cudownych rodziców, kochanego mężczyznę i wspaniałego syna. Brakuje mi jednak czegoś innego. Brakuje mi tego oczekiwania. Oczekiwania na coś, co wydarzy się następnego dnia. Teraz wszystko jest zaplanowane, ułożone. Brakuje mi tego czasu, jaki poświęcałam na realizację głównego celu- jakim było szczęście.
Szczęście już mam. I jakkolwiek to brzmi- wciąż chcę więcej i wciąż mi mało. Odczuwam ogromny niedosyt względem samej siebie. Czasami za dużo wymagamy od samych siebie. Ja czuję się tak, jakbym zawodziła siebie. Wysoko poprzeczki postawiłam względem samej siebie odnośnie bycia matką, panią domu i partnerką. I choć wiem, że tak naprawdę nie zawodzę nikogo- zawodzę samą siebie. Bo za długo, bo za późno, bo czasu za mało i sił mi brak. Bo nie miałam sił zrobić czegoś wczoraj wieczorem i muszę zrobić to rano. Bo czasem nie wyrabiam się ze zrobieniem tego, co sama sobie założyłam, a jeśli się wyrabiam to później chcąc nie chcąc muszę odpocząć. Muszę, a nie zawsze mogę. Właściwie to częściej nie mogę, niż mogę- bo nie chcę. Nie lubię siadać i użalać się nad sobą. Nie lubię skarżyć się na to, że brak mi sił i źle się czuję- a jeśli już to robię, to naprawdę musi być kiepsko i robię to tylko dlatego, że sama już nie wiem co robić.
Musiałam się wygadać. Dziękuję, dobranoc.
Kazdy w zyciu ma watpliwosci I nie wazne jak jest zawsze czegos brakuje. Kazda sytuacja ma swoje plusy I minusy. Stabilizacja jest dobra daje poczucie bezpieczenstwa ale zabiera dreszczyk emocji. .. nie wiadomo co lepsze I stad wiele osob ma watpliwosci . Nie odkryje ameryki piszac ze warto docenic to co sie ma ale warto poszukac czegos co da mam w minimalnym stopniu na nowo tej adrenaliny moze to sprawi ze cos sie ruszy nie bedzie takie samo :)
zatem….wyluzuj. w pierwszej kolejnosci zrob cos dal siebie, w drugiej a moze i tak samo wp ierwszej kochaj i malego babla i mezczyzne swego. a potem na spokojnie samorealizacja:) powodzenia. ps. takie jest zycie. wymagajace, ale piekne.
Jak Kubuś wydoroślał przez ten rok! A Ty nic się nie zmieniasz, chociaż teraz chyba bardziej od Ciebie bije ogrom szczęścia :)
<3