Ten post kiełkował w mojej głowie od dawna, przepraszam, ale nie mogę już dłużej wytrzymać!
Jeszcze nie tak dawno wydawało mi się, że w wychowaniu mojego Kuby kieruję się ideą rodzicielstwa bliskości. I choć nie miało to dla mnie żadnego znaczenia, miło było jednak wiedzieć, że coś co robię ot tak, instynktownie- ma jakąś tam nazwę. Z zaciekawieniem śledzę grupę na społecznościówce związaną z tą tematyką. Ostatnimi czasy, chcąc nie chcąc natrafiłam też na kilkanaście blogów, których albo wcześniej nie znałam, albo po prostu nie odwiedzałam, z różnych powodów. Zaintrygowana odwiedziłam też kilka serwisów typowo parentingowych. Niemal wszędzie przewija się ten sam temat. Kiedy czytałam te wszystkie słowa- przecierałam oczy ze zdumienia, a zęby zbierałam z podłogi.
Jestem osobą dość specyficzną, w życiu robiłam różne dziwne i śmieszne rzeczy, więc naprawdę wiele jestem w stanie zrozumieć. Zresztą, potrafię nawet tolerować niektóre rzeczy i przymykać na nie oko. Życie nauczyło mnie tego, że tyle ile ludzi, tyle opinii. Sama bardzo często mam poglądy zupełnie odmienne od reszty społeczeństwa, w wielu aspektach codziennego życia. Niemniej jednak nie rozumiem tej popularnej ostatnimi czasy opcji nie chwalenia dziecka. Gdzie nie spojrzę- czytam o tym, aby dziecka nie chwalić. Czytam o “tragicznych konsekwencjach” jakimi może się to odbić w jego życiu. Czytam o tym, że maluchy później nie robią czegoś dla siebie, a jedynie dla pochwał ze strony rodziców. Szczerze? Nie wiem, czy usiąść i śmiać się, czy płakać.
Przepraszam, czy my do cholery żyjemy w średniowieczu, czy w XXI wieku?
Kiedy byłam małą dziewczynką, chwalono mnie niemalże każdego dnia. A to, że ładnie się bawię, że ładnie obiad zjadłam, że grzeczna byłam, że coś tam i coś tam. Pewna jestem, że zdecydowana większość z Was była chwalona przez rodziców, dziadków, nauczycielki i Bóg wie jeszcze kogo. Idąc tokiem myślenia niektórych rodziców, obecnie powinnam robić wszystko nie dla własnej satysfakcji, a jedynie dla poklasku. Totalna bzdura. Staram się czarować każdy dzień, aby moje dziecko było szczęśliwe, czy aby inni bili mi za to brawa? Chory absurd! Nie oczekuję klepania po plecach, nie oczekuję braw, czy pochwał. Oczywiście- miło jest, kiedy ktoś doceni coś, co robię, ale nigdy do głowy mi nie przyszło, aby przy podejmowaniu decyzji kierować się tym, co ludzie powiedzą i czy oby na pewno poprą moją decyzję. Jaki sens miałoby życie dla innych?
Kocham swoje dziecko i chwalić BĘDĘ!
Dziecko potrzebuje motywacji, to fakt. Dlatego ważnym jest abyśmy wspierali je w rozwoju, zwracali uwagę, kiedy zrobi coś same, czy zaskoczy nową umiejętnością. Uważam jednak, że dziecku pochwały są potrzebne. Dzięki nim dziecko może poczuć sie wyjątkowo. Oczywiście nie mówię o skrajnościach typu: “O Jezuniu, jak pięknie ułożyłeś klocek, o, następny, jeju, super!“. Ale czy słowa: “Brawo Kubuś, świetna robota!“, kiedy dziecko zbuduje wysoką wieżę z klocków, naprawdę zniszczą mu życie? Czy krzywdzę go mówiąc, że jestem z niego dumna, kiedy wytrwale dotrzymuje mi kroku podczas dwugodzinnego spaceru? Czy sprawię mu ból, kiedy zacznę bić brawo, gdy zje cała porcję obiadu (tym bardziej, że od tygodni mamy z tym problem)? Nie sądzę.
Kuba właściwie codziennie słyszy ode mnie pochwałę. Dopinguję go na każdym kroku. Kilka, czasem nawet kilkanaście razy dziennie biję mu brawo. Widzę, jaką sprawia mu to radość, widzę uśmiech i iskierki w jego oczach. Widzę, że to motywuje go do dalszego działania i zdobywania nowych umiejętności. Widzę, że jest dumny sam z siebie i sięga po więcej. A czy nie o to właśnie chodzi?
Możecie mówić co chcecie. Możecie mnie zjeść, pokroić, porąbać siekierą (nie odrąbcie przy tym swojego kabla od internetu!), ale mój syn będzie chwalony. Będę chwalić go za to, że ładnie się bawi, za to, że zrobił coś sam. Będę biła brawo, kiedy śpiewa, kiedy próbuje powtarzać wierszyk, bądź kiedy próbuje założyć jakąś część swojej garderoby- nawet głupią skarpetkę.
Mało tego! Będę nagradzać swoje dziecko. Szczerze mówiąc- już to robię. Nieczęsto, ale jednak. Nie mówię o rzeczach materialnych, nagrodą może być nawet buziak, czy jego ulubiona Kinder Niespodzianka. Dla przykładu- często nagradzam jego cierpliwość i wytrwałość. Mój syn wie też, czym jest kara. Przykładowo- jeśli mimo wielu upomnień, zachowuje się źle (czytaj: robi mi na złość krzycząc, kopiąc, bijąc, plując- tak, moje dziecko, jak każde inne dziecko bywa też nieznośne), nie włączam mu bajki, albo idzie do kąta. Mówcie co chcecie, ale nie pozwolę, by moje ukochane dziecko weszło mi na głowę.
Dziecko ma prawo znać swoją wartość. Właśnie w tym momencie buduje swoją samoocenę, która pociągnie się za nim w przyszłość. Nie chcę, by będąc nastolatkiem musiałam udowadniać samemu sobie, że w ogóle do czegokolwiek się nadaje. Chcę, by dostrzegł swoje mocne strony szybciej. Dziecko, nawet tak małe, ma prawo wiedzieć, że w czymś jest naprawdę dobre. Takie dziecko powinno usłyszeć coś miłego, motywującego. Coś, co skłoni je do dalszego działania. Coś innego niż suche “tak trzymaj“, czy “dobra robota“.
KOCHAM, więc chwalę.
Swoją drogą, czy jest tutaj ktoś, kto rozkminiał kiedyś temat pod tytułem: jak usunąć przebarwienia na twarzy? Zastanawiam się nad mikrodermabrazją i jestem ciekawa Waszych doświadczeń. :-)
Wreszcie jakiś sensowny tekst. Jedni mówią, żeby chwalić, inni, żeby nie chwalić. Zwariować można! Też mi się wydaje, że z tym nie chwaleniem to jest lekka przesada. Wiadomo, że część rzeczy robimy dla siebie, ale też chcemy się podobać innym i uzyskać ich akceptację, słowa motywacji od innych, najbliższych też są dla nas ważne. Czym dziecko się różni od dorosłego w tym temacie?
Kiedyś też o tym napiszę,ale już dziś przyznam:chwalę i uważam,by nie być bardziej RB niż wszyscy Searsowie razem wzięci ????
Dzięki Panno Karolino :) za post jest cudowny i dowodzi tego, że nie zwariowałam i nie jestem sama w kosmosie.
Bardzo często (szczególnie w grupach rodziców bliskości) spotykam się z nie chwaleniem i zastanawiam się wtedy czy motywacja do życia jest wrodzona czy nabyta. Bo jeśli wrodzona to pół biedy, kiedyś się ujawni, lecz jeśli nabyta to jak ja wzbudzić pokojowymi sposobami nie chwaląc, nie bijąc braw czy przybijając piątki. Pewnie są jakieś sposoby ;)
Oczywiście, że należy się maluszkowi wyjaśnienie, że fajnie jest robić rzeczy, które się chce bo są fajne a nie dlatego, że nas wychwalają ale to z czasem przychodzi samo :)
W każdym razie miło mi, że ktoś podziela moje poglądy :)
Pozdrawiam
Miło! :*
Ja również chwale…i nawet nie
wiedziałam że to może być coś złego!
Chwale jeśli jest za co,za to że sam
się ubierze czy dokładnie umyje
ręce…nie wyobrażam sobie inaczej…
fakt uważam że przesadne
chwalenie,nie zawsze wychodzi na
dobre ale przesada nigdy nie jest
dobra. Znów całkowite nie chwalenie
dziecka to duży błąd,bo dziecko nie
czuje kiedy zrobiło coś dobrze…
A ciekawa rzecza jest , ze psycholog na kazdym kroku kazal mi chwalic dziecko, wiec co rusz to inne podejscie