Nie wiedział o tym NIKT. Miesiąc temu byłam w mega dołku. Jestem świetną aktorką.
Jeszcze średnio miesiąc temu jedynym na co miałam ochotę był wieczny sen i nocny płacz w poduszkę, kiedy mój dorosły mężczyzna był w pracy. Było mi źle, ale tak obsesyjnie. Wyjście z Kubą na plac zabaw było dla mnie wyczynem, a i do porannego wyjścia z łóżka musiałam się zmuszać. Ja- blogerka. Ku śmieszności- nie wiedzieć dlaczego przez wiele osób postrzegana jaka osoba, która ma wszystko i o nich nie musi się martwić. Ale ludzie czasem tak już mają- postrzegają bardziej popularnych blogerów jako osoby, które nie mają zmarszczki na czole z racji tego, że dostanie życie zapewniają im różne firmy. Gówno prawda- opłat za wynajem i czynsz nikt nikt Ci nie pokryje.
Życie nauczyło mnie jednej rzeczy. Bezinteresownie, za darmo, z wyjątkowym okrucieństwem. AKTORSTWA. Nauczyłam się udawać, z ogromnym wyrafinowaniem. Nauczyłam się więc udawać szczęście, udawać radość, udawać zadowolenie. Okrucieństwo nauczyło mnie zwinnej metody naklejania na zapłakaną twarz uśmiechniętej maski. Doszłam do takiego etapu, kiedy idąc do łazienki, by załatwić pilną potrzebę, siadając na tej pieprzonej desce klozetowej zaczynałam płakać. Z bezsilności. Z żalu. Z braku motywacji. Później opierałam ręce o umywalkę i spoglądając w lustrze na odbicie swoich zapłakanych oczu- niejednokrotnie mówiłam “dość”.
Nagle, ot tak, bez powodu, bez intencji- moje życie zamieniło się w rutynę. Zresztą… Sami zauważyliście to najlepiej- analizując jakość i częstotliwość wpisów. Pytaliście w wiadomościach, czy coś się stało, bo przecież nie piszę już nic trzy dni, co u mnie nie jest normalne. Wspominaliście o moim widocznym braku czasu. Jestem osobą, która wychodzi z założenia, że kiedy ma coś do powiedzenia- krzyczy i głośno broni swojego zdania. Kiedy jednak nie mam nic do powiedzenia po prostu milczę.
Cholera, to tak wszystko łatwo powiedzieć… “Znajdź swój własny środek”, “Znajdź coś, co lubisz robić”, “Odnajdź siebie”. To wszystko to czyste pieprzenie, które może wydobyć się z usta każdego z nas. Moim zdaniem u blogerów (właściwie w moim przypadku blogerek) wygląda to nieco inaczej. Miesięcznie czyta mnie od kilkunastu do kilkudziesięciu osób, z czego blisko połowa z tego grona- to stali czytelnicy. I tu zaczyna się swojego rodzaju odpowiedzialność. Ciężka odpowiedzialność, bo ciężko jest dotkliwie ponieść odpowiedzialność za człowieka, którego nigdy nie było Ci dane zobaczyć. Wiesz jednak, że to co napiszesz- te zlepki liter wklepane w klawiaturę mogą zmienić jego życie. I właśnie dlatego, czasem lepiej nie mówi nic.
Nie powiem Ci jak znaleźć swój złoty środek. Uporządkowanie własnego życia niestety czasem nie jest tak proste, jak porządkowanie przy pomocy crm. Nie powiem Ci co zrobić, abyś była szczęśliwa. Mnie udało się ten stan osiągnąć. Ot tak, jakby za pstryknięciem palca. Najpierw kilka dni spędzonych totalnie offline nad jeziorem, a później kilka dni spędzonych w trójkę z racji wolnego mojego ukochanego dorosłego.
Ameryki nie odkryję, Kolumbem nigdy nie zostanę. Wiem jednak, że taki dnie spędzone w gronie rodziny dają największą moc. Rok temu uznałabym to za absurd. Teraz przyjmuję to za fakt, zależność.
I tak jak napisałam na naszym fan page:
Powoli wreszcie, wewnętrznie odczuwam stan zen. W pracy jestem na bieżąco, zero zaległości od wielu miesięcy. Zdecydowanie więcej czasu spędzamy w trójkę. To też mi sporo daje, o ile nie najwięcej. I mimo tego, że na dniach czeka nas przeprowadzka (aż dwa bloki dalej!), a nawet nie zaczęliśmy się pakować – czuję spokój. Wpadła mi świetna oferta pracy w domu- cierpliwość i konsekwencja popłacają. Kuba chętnie rozwiązuje różnego rodzaju zadania dla trzylatków w domu. I odczuwam SPOKÓJ. Coś czego nie czułam od dawna. Rok temu o tej porze byłam samotną matką, która spełniała marzenia. Teraz jestem kobietą, która ma u boku dwóch fantastycznych facetów- jeden duży, drugi całkiem dorosły. I jestem szczęśliwa. Tak naprawdę szczęśliwa. I życzę tego Wam wszystkim- tego stanu ZEN. Kocham wrzesień i mam nadzieję, że również dla Was będzie to szczęśliwy miesiąc.
Bądźcie szczęśliwi.