Wielkimi krokami zbliża się Halloween. W sklepach od dawna można już kupić gotowe dynie – zarówno z wesołymi, jak i przerażającymi buźkami. I mimo tego, że do Halloween zostały jeszcze średnio dwa tygodnie, w sieci już zaczyna huczeć i za każdym rogiem czai się jakaś akcja anty Halloween. Czy naprawdę jest o co robić tyle szumu?
Halloween w Polsce pojawiło się pod koniec lat dziewięćdziesiątych. Doskonale pamiętam czasy, kiedy byłam nastolatką i wspólnie z koleżankami malowałyśmy nasze twarze, tapirowałyśmy włosy, a później pukałyśmy od domu do domu krzycząc: “Cukierek, albo psikus!“. Zebrałyśmy wtedy po kilkanaście złotych, najadłyśmy się owocami i słodyczami – co było dla nas niespodzianką, bo wyszłyśmy z założenia, że ludzie w ogóle nie będą otwierać nam drzwi, kiedy wsadzą w oko popularnego “judasza”. A tu o, wow, jednak nie takie to nasze społeczeństwo zacofane, ludzie są otwarci na nowości! A chcę podkreślić, że było to może w dwutysięcznym siódmym roku. Nikt nas nie pogonił, nikt nie obrażał i nikt nie mówił, że propagujemy zło. Wszyscy bawili się tak samo dobrze, jak i my. Nikt nie widział w tym niczego złego.
Mija kilka lat i bum! Nagle Halloween staje się czymś złym, czymś mrocznym, czymś nieodpowiednim. Nawet poprzez zabawę czci się kulturę śmierci, otwiera drzwi złu. Natrafiłam nawet w sieci na jakiś plakat, po zapoznaniu się z którym zwątpiłam w ludzkość, serio. Dynie to zło, chodzenie po domach to zło, symbole Halloween (jakieś wampiry, nietoperze i tym podobne) to zło. Ogólnie Halloween to zło. Wszystko nawiązuje teraz do zła i szatana. Pisze się o tym, że prawdziwy chrześcijanin powinien odrzucić wszystko co powiązane z Halloween. Pisze się, że to chore święto, które napłynęło do nas z zachodu i należy je odrzucać. Ale idąc takim tokiem myślenia – czy nie powinniśmy odrzucić wszystkiego, co pochodzi z zachodu? A czy ksiądz, który przez tyle lat powinien żyć w celibacie, a nagle objawia światu, że jest gejem i żyje w związku – nie jest złem? Czy ksiądz, który gwałci małe dziecko i te durne baby, które winą obarczają rodziców nie są złem? To moim zdaniem jest zło w czystej postaci.
Domyślam się, że na bank znajdzie się ktoś, kto będzie próbował mi wmówić, że na pewno nie jest wierząca, skoro mam takie podejście. I tu psikus, jestem wierząca. Wierzę w Boga. Nie wierzę jednak w samą instytucję Kościoła, kiedy widzę co się z nim i w nim dzieje. I mam do tego prawo. Oczywiście rozumiem, że każdy ma swoje przekonania. W moim przypadku, w wielu kwestiach są one również specyficzne. Ale dlaczego mamy na siłę doszukiwać się zła we wszystkim? Czy naprawdę nie mamy ważniejszych problemów? Naprawdę tak mało jest zła na świecie, że trzeba je sobie jeszcze wymyślać, dopisywać, doszukiwać się go?
Prawdę mówiąc, jeśli Kuba za kilka lat przyjdzie do mnie i powie, żebym pomogła mu przygotować jakieś przebranie na Halloween, bo chce z kumplami pójść pozbierać hajs i cukierki, to mu pomogę, ochoczo. I naprawdę nie będę widziała w tym niczego złego. A za rok, lub dwa na bank wspólnie zrobimy sobie dynię na Halloween. Ot tak, dla zabawy.
Tak jak Ty, wierzę w Boga, ale w instytucję Kościoła już nie. Co do Halloween, to nie mam nic przeciwko. Nie widzę nic złego w przebieraniu, fajna zabawa dla dzieciaków i tyle, nie ma sensu doszukiwać się w tym czegoś złego.
No i żółwik. ;)
Zgadzam się z panią od czterech lat chodzę w różnych przebraniach zbierając cukierki,albo chodzę na dyskoteki , które organizowane były w szkole. Jestem jak najbardziej za halloween w Polsce.
https://calmonlycalm.blogspot.com/
;-)
Ja o moim podejściu do Halloween pisałam u siebie w zeszłym roku. Generalnie drażni mnie to, że przed tym dniem zalewają mnie z fb dwa trendy – jeden zwolenników, drugi przeciwników – i wszyscy są całkiem wkręceni w swoje racje. A ja jestem gdzieś pośrodku. Nie podoba mi się Halloween w wersji hard, z przebierankami za demony i wampiry, ale nie mam nic przeciwko wycięciu dyni i zrobieniu z niej lampionu, czy też przebraniu dziecka za np. wesołego duszka. Jak zawsze działa tu dla mnie zasada – wszystko z umiarem. I nie chcę zabraniać dziecku zabawy w ten dzień, mówiąc, że to sprzeczne z naszą wiara, bo wtedy zakoduję dziecku, że nasza wiara to coś ponurego. Myślę, że można dostosować Halloween do swojej wiary, po prostu obchodząc je na tyle, na ile nie jest to z nią sprzeczne. A wycięcie dyni, czy przebranie za np. Indianina sprzeczne mi się nie wydaje.
Ja w tym roku z przyjaciółką mamy zamiar zrobić Halloween dla naszych dzieci. Śmiesznie je poprzebieramy, pomalujemy, zrobimy lampiony i będziemy świetnie się bawić. Mam tylko nadzieję, że choroba żadnego z dzieci nie popsuje naszych zacnych planów ;)