Pół roku temu Kuba uderzył okiem o róg szafy. Myślałam, że uodporniłam się na takie wypadki.
Wczorajszy poranek nie zwiastował niczego złego. Kuba w świetnym humorze pomagał mi przy praniu i wyciąganiu naczyń ze zmywarki. Ja zamówiłam sobie książkę Czesława Mozila, dostałam wiadomość o wysłaniu wyczekiwanej różowej parki z futerkiem. Udało mi się sprzedać kilka ubrań, zamówiłam bilety na sobotni poranek z Kosmolotami.
Jedną z rzeczy, na której zazwyczaj nie pozwalamy Kubie jest skakanie po naszym łóżku z racji tego, że zaraz obok niego znajduje się ostry parapet i róg wiszącej szafy. Jednak wiadomo, Kuba to dziecko, tylko dziecko. Dziecko, które czasem po prostu musi się nie słuchać. I dodatkowo czasem “może” się nie słuchać, nawet z premedytacją – jest TYLKO dzieckiem.
Ten sielankowy dzień przerwa moment, w którym Kuba jakimś cudem poślizgnął się na łóżku i uderzył twarzą w ten parapet. Do dziś nie wiemy jak mogło do tego dojść – oboje byliśmy przy nim. Wypadki się jednak zdarzają i to nie tylko z efekcie zaniedbania rodziców. Dzieci to dzieci i często robią głupoty, nawet kiedy jesteśmy kilka centymetrów obok nich. W efekcie takiego wypadku Kuba ma zadrapane oko, policzek i brodę. Piszczał ze strachu i bólu w moich ramionach, Grzesiek pobiegł po coś zimnego do przyłożenia, a ja widząc jego twarz naprawdę miałam ochotę płakać razem z nim.
Gdyby uderzył w ten parapet dosłownie centymetr pod innym kątem, wszystko nie skończyłoby się dobrze. Z pewnością nie podziwiałby wtedy w lustrze swojej poturbowanej buźki. Ten incydent popsuł mi humor na całą resztę dnia. I choć od rana byłam w świetnym na stroju – te kilka minut sprawiło, że czułam się wyczerpana do granic możliwości.
Kilka sekund… Kilka centymetrów różnicy… A z pewnością nie mielibyście możliwości obejrzenia poniższych zdjęć. Wiem, że to nie pierwszy i z pewnością nie ostatni raz, kiedy Kuba przypadkowo zrobił sobie krzywdę. Wiem też, że mężczyźni podchodzą do takich wypadków nieco inaczej niż kobiety, bardziej racjonalnie. Nami, matkami, targają wtedy emocje, czasem nieco większe, niż trzeba. Kuba upada po kilka razy dziennie, uderza w coś, spada z łóżka. Jednak najbardziej boli mnie, kiedy Kuba upada na twarz, raniąc ją…
Dziś, po raz pierwszy od wielu miesięcy mam wychodne! Sama! Bez Kuby, bez Grzesia! Typowo babski wieczór, przy okazji imienin Grześka mamy. I długo zastanawiałam się co założyć, tym bardziej, że towarzystwo będzie nieco starsze ode mnie. Dlatego postawiłam na skórzane legginsy i luźną, pudrowo-różową sukienkę.
Ja: szal – allegro || kurtka – allegro || koszulka – KLIK || spodnie – KLIK || buty – BonPrix || torebka – KLIK || skórzane legginsy – KLIK || różowa sukienka – KLIK
Kuba: czapka – H&M || kominek – szyty przeze mnie || kurtka – ZARA || spodnie – ZARA || buciki – Pepco
Synek ma fajne buggy;), a jego mamusia fajną bluzeczkę:)
Ta sukienka…..coś w sam raz dla mnie :) Co do wypadków dzieci….ach, znam to aż za dobrze, moja córka nie usiedzi w miejscu :( Kojarzysz bliznę wiedźmina? Młoda załatwiła sobie takie coś na twarzy i tylko cudem nie zraniła oka!!! PS jaki masz aparat i obiektyw? Świetne zdjęcia ci wychodzą, a ja szukam obiektywu do mojego Sony A350 :)
Masz racje – czasami naprawdę nie jest się w stanie upilnować tych małych istot, które wręcz tryskają niespożytą energią. Najważniejsze, że wszystko dobrze się skończyło :)
Rurka kiedyś też mnie o taki zawał przyprawiła. Fiknęła do tyłu, na kafelki, a raczej na ostry niby próg, który oddziela łazienkę od przedpokoju. Jak? No po prostu “Ru nie wspinaj się na wózek” (wieszam pranie 10 cm od niej), i nagle BACH, LUBUDU i ryk. Do wieczora chodziłam roztrzęsiona czy wszystko z nią w porządku. Tyłem głowy, w metalową listwę, średnio ciekawie.