Mimo tego, że bariery są po to, aby je przełamywać- są pewne rzeczy, których nie zrobię nigdy.
1. Świadomie nie wsiądę w samolot.
Mam wewnętrzny, ogromny strach przed lataniem. Nigdy jeszcze nie leciałam samolotem, a mimo to na samą myśl robi mi się po prostu niedobrze. I jeśli nie będzie od tego zależało życie moich najbliższych- na pokład samolotu świadomie, z własnej woli nie wsiądę.
2. Nie wezmę do ręki pająka.
Nawet takiego maleńkiego. Są obrzydliwe, obrzydliwe i raz jeszcze obrzydliwe. Panikuję nawet wtedy, kiedy zobaczę gdzieś w mieszkaniu maleńkiego pajączka o cieniutkich nóżkach. Nigdy w życiu też nie zgodzę się na to, aby w moim mieszkaniu żył w terrarium jakikolwiek pająk. Tyczy się to również kameleonów i innych “patyczaków”.
3. Nie skoczę na bungee.
Niestety mam paniczny lęk wysokości. Nawet kiedy wychylam się mocniej z czwartego piętra bloku- czuję się dziwnie. Wszelkiego rodzaju wieże widokowe również z reguły omijam szerokim łukiem. A bungee? Nigdy nie zaufam kilku zapięciom i lince na tyle, aby powierzyć im swoje życie.
4. Nie pomaluję ścian w pokoju na czerwono.
Przerabiałam temat kilka ładnych lat temu. Naoglądałam się cudownych zdjęć różnego rodzaju wnętrz, których głównym punktem były czerwone ściany. Więc pomalowałam. I żałowałam tego bardzo szybko. Wieczna ciemność w pokoju.
5. Nie spróbuję krewetek, sushi i owoców morza.
Większość osób, z którymi rozmawiałam na ten temat ma nieco odmienne zdanie. Zachwycają się smakiem surowej ryby i innymi specjałami. Dla mnie sama myśl, że mogłabym wziąć coś takiego do ust jest niewyobrażalna. Być może i wiele tracę, może smak rzeczywiście wyśmienity, ale… No nie. Nie.
6. Nie zrobię czegoś długotrwałym kosztem dziecka.
I wbrew pozorom nie mam tu na myśli: “nie włączę bajki, bo oglądam film- mimo tego, że wiem, że będzie Kubie przykro”. Nie, nie. Chodzi tutaj bardziej o zmiany w życiu, które mogłyby długotrwale odbić się na Kubie, w sposób negatywny. Wiecie, takie świadome podejmowanie istotnych decyzji dla własnych przyjemności, kosztem dziecka.
7. Nie zdecyduję się na poród poprzez cesarskie cięcie.
Jeśli kiedyś będę ponownie w ciąży i będzie zbliżał się czas porodu, a będę miała ewentualną możliwość wyboru- świadomie nie zdecyduję się na CC. Kubę rodziłam poprzez SN i mimo tego, że nieciekawie to wspominam i lekko nie było, wolałabym to powtórzyć, niżeli wybrać CC. Ot tak, kwestia przekonań.
8. Nie poddam się operacji plastycznej.
Kiedy byłam młoda marzyły mi się różnego rodzaju zabiegi upiększające. A to korekta nosa, a to powiększenie piersi, odsysanie tłuszczu. Różne pierdoły sobie wymyślałam. Jednak mimo tego, że nawet teraz mam sobie w zasadzie do zarzucenia kilka rzeczy- za żadne skarby świata nie poszłabym pod nóż.
A na co Wy nigdy byście się nie zdecydowały? Ja wiem, że kiedyś na pewno zdecyduję się na szkolenia spc – rozwijać trzeba się całe życie! :)
Wszystko to co Ty, z wyjątkiem punktu 1,2 i 8 :)
Punkt 7 to dla mnie hmm konieczność już, ale nie mam nic do matek, które z własnej woli i własnej decyzji się na CC zdecydują ;)
Az dziwne, ze nie mam takiej listy, ale z drugiej strony tyle i tak szybko sie zmienia, ze wole sie nie zarzekam. Co by sie jednak nie działo, nie jestem w stanie wziąć do ręki i pogłaskać szczura. Zapraszamy do nas http://www.mama-to-wie.pl