Co nowego wpadło do szafy i czy zdało egzamin w praktyce?
Na tę (KLIK) różową parkę czaiłam się od kilku miesięcy. Wcześniej miałam ją w innym kolorze, jednak to ten miał być tym docelowym. Miał, bo niestety mimo tego, że kocham pudrowy róż – nie czułam się w niej zbyt dobrze. Ogólnie parkę mogę polecić, cieplutka, spory kaptur. Niestety w tym wypadku, róż okazał się być moim wrogiem.
O tych (KLIK) spodniach pisałam Wam już na Facebooku. Jedne z moich ulubionych, mega przylegające.
Szara koszulka z zamkiem (KLIK) – niezwykle cieniutka, więc jeśli nosicie jeszcze cieńsze kurtki – pod spód polecam założyć jeszcze jakąś bokserkę. Bałam się, że będzie kulkować się w praniu – nie kulkuje.
Spodni “ombre” (KLIK) bałam się bardzo, pewnie ze względu na ich swojego rodzaju inność. Jednak całkiem dobrze wyglądają w połączeniu z pudrowym sweterkiem (KLIK). Na sweterek trzeba jednak spojrzeć z dystansem. Na żywo nie jest on różowy, a… Łososiowy. Bądź co bądź, bardzo ładnie wygląda on w połączeniu z różową apaszką z kotki (KLIK).
Dres z Myszką Miki (KLIK) był moją miłością od pierwszego wejrzenia. W użyciu był głównie podczas naszej wrześniowej przeprowadzki, kiedy to dziwnym cudem zrobiłam sobie dziurę w spodniach. I właśnie dlatego jest to moje jedyne zdjęcie w całości. ;) Wiecie, cały czas zastanawiała mnie bielizna ze sklepów internetowych i oczywiście nie byłabym sobą gdybym nie zamówiła jednego z kompletów. Pokusiłam się o ten (KLIK) – dół masakryczny, góra całkiem przyjemna – całość przeciętna. ;)
Te legginsy (KLIK) – spędziły mi sen z powiek. Zakochałam się w zdjęciu. I tak jak gorąca była moja miłość, tak dramatyczne rozczarowanie. Właściwie – wyglądają tak samo jak na zdjęciu, materiał przyjemny. Nie czuję się w nich jednak dobrze. Oddałam mamie. :)
Udanego weekendu!
Bardzo podobają mi się te zdjęcia z placu zabaw ;)
Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)