Wiedzieliście, że jestem córką rybaka? Moja miłość do morza, kotwic i marynistycznych klimatów nie wzięła się znikąd. Mój tata zaczął swoją przygodę z morzem po moim urodzeniu i pływa odkąd tylko pamiętam.
Zazwyczaj jest tak, że kiedy mówię komuś o tym, że mój tata jest rybakiem słyszę tylko takie “wooow” i widzę ogromne zdziwienie na twarzy swojego rozmówcy. No bo jak to tak, rybak? To naprawdę są jeszcze rybacy, którzy co noc wypływają kutrem w poszukiwaniu łowiska? Owszem są, przecież ryby w barach nadmorskich i innych miejscach nie biorą się znikąd. Niestety, nie da się jednak ukryć, że Unia Europejska tak zajebiście to wszystko rozegrała, że rybaków jest już zdecydowanie mniej niż kiedyś.
Mój tata pływa odkąd tylko pamiętam i choć zaczął pływać jakiś czas po tym jak przyszłam na świat, to mimo tego, że z wczesnego dzieciństwa pamiętam bardzo wiele – nie przypominam sobie, aby mój tata wykonywał jakąkolwiek inną pracę. Nigdy nie zapomnę, jak po długim czasie nieobecności, mój tata po powrocie z rejsu przywiózł mi ze Szwecji niebieskiego, pluszowego misia. Pamiętam też, że czasem nocowała u nas jakaś kuzynka, bo moja mama bała się być sama (a przynajmniej wydało mi się wtedy, że taki był powód jej obecności).
Z czym wiąże się bycie córką rybaka?
Wiele osób dziwi mi się, że nie przepadam za rybami. No bo jak to tak, od urodzenia mieszka nad morzem, ma dostęp do świeżych ryb i ich nie lubi?! To niemożliwe! Niestety, to jednak prawda. W moim rodzinnym domu odkąd pamiętam była ryba, w różnej postaci. A to smażona, a to w occie, w oleju, a to jakieś gotowane szprotki, a to smażone kotlety z dorsza, a to grillowana ryba, a to pasztet z ryby. Ile pomysłów, tyle sposobów podania. Bądź co bądź, ryba w moim domu zawsze była obecna.
Kiedy byłam dużo młodsza jadłam smażone filety z dorsza z keczupem, doskonale to pamiętam. Z czasem jednak i to przestało mi smakować. Wiecie, to jest tak, że jak macie coś na co dzień i jecie to często, to najzwyczajniej w świecie przestaje smakować. W dniu dzisiejszym jedyną postacią, pod jaką zjem rybę – są kotlety z mielonych filetów dorsza. Przygotowuje się je dokładnie tak samo jak smażone kotlety mielone, tyle, że zamiast mielonego mięsa używa się przemielonych przez maszynkę filetów z dorsza. I tak jak ryb nie lubię, tak tutaj muszę przyznać – sam kotletów z ryby jest obłędny, po prostu obłędny!
Rybakiem być…
Będąc dużo młodsza nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak ciężką pracę na morzu wykonuje mój tata. Myślałam, że po prostu wypływa kutrem, ryby wpadają w nety, oni je wyciągają, ładują do skrzynek i koniec, ot cała filozofia. Z czasem jednak zrozumiałam w jak ogromnym błędzie byłam i dziś wiem, jak bardzo ciężkim pracą jest rybołówstwo. Wyobraźcie sobie jaki hardcore rybacy mają zimą – grubo na minusie, wali śniegiem z każdej strony, a dodatkowo okropnie wieje. W takiej sytuacji żaden normalny człowiek bez potrzeby nie wychodzi z domu, podczas gdy rybak stoi po kolana w rybie z wodą. To jest hardcore, a nie dwanaście godzin na kasie w supermarkecie. Tata nie raz opowiadał mi o tym, ja na swoim nosie widział kropelki lodu. Bycie rybakiem to nie tylko ciężka praca fizyczna, ale i psychiczna – kiedy panują trudne warunki pogodowe.
I podejrzewam, że gdyby nie fakt, że mój tata jest rybakiem, nie miałabym o tym wszystkim pojęcia.
I z jednej strony jestem dumna, a z drugiej trochę mi przykro – mój tata wykonuje tak zajebiście ciężką pracę, a czasem tak ciężko to docenić, również mi samej. Jednak jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, za jakiś czas opowiem Wam więcej o byciu rybakiem “od środka”.
I choć prezent już dostałeś – wszystkiego najlepszego Tato, kocham Cię.