Droga była ciężka i bolesna. Wiele razy myślałam, że nigdy mi się nie uda, że są to rzeczy nie do przeskoczenia. Pokonałam koszmary, który spędzały mi sen z powiek i nawet nie wyobrażacie, jaka to dla mnie ulga.
Każdy z nas nosi w sobie różnego rodzaju kompleksy. Niektóre z nich są bardzo głębokie i nie wie o nich kompletnie nikt, bądź jedynie osoby, które darzymy szczególnym zaufaniem. Inne są mniej ważne i mimo tego, że potrafimy o nich śmiało rozmawiać – nie potrafimy ich przeskoczyć.
W moim przypadku było jeszcze inaczej. Przez lata dusiłam w sobie strach, o których potrafiłam rozmawiać, ale z którym nie mogłam się zmierzyć. I wydaje mi się, że problemem był tutaj jedynie brak wewnętrznej siły i motywacji, bo obie te rzeczy wreszcie w sobie znalazłam, po wielu latach udręki.
Zawsze bałam się burzy!
Jako mała dziewczynka ściskałam babcię za rękę, kiedy za oknem waliły potężne grzmoty. Za czasów liceum ze znajomymi mieliśmy bardzo niemiłą przygodę związaną z burzą, właściwie na własne życzenie i na swój sposób była to nasza kara, ale o tym wiedzą jedynie nieliczni. W efekcie tego wszystkie burza była dla mnie ucieleśnieniem najgorszego zła jakie tylko można sobie wyobrazić. Samo wspomnienie o tym, że w moim regionie mogą pojawić się przelotne burze za tydzień spędzało mi sen z powiek przez całe sześć dni! Naprawdę, to było coś, czego nie potrafiłam przeskoczyć.
Aż do minionej pewnej, czerwcowej soboty. Wygraną Polski celebrowałam z Kubą puszczając bańki na balkonie, kiedy nagle zrobiło się ciemno, zerwał się wiać, zaczęło padać, waliło gradem, a do tego strasznie grzmiało, grzmoty niekiedy były pomarańczowe. To była pierwsza burza jaka miała miejsce w życiu Kuby i chyba nie muszę tłumaczyć, że poprzez wzgląd na bajki, również dla Okruszka słowo “burza” było czymś najgorszym. Jak na wspaniałą matkę przystało zaczęłam mu tłumaczyć, że nie musi się niczego bać. Mówiłam o tym, że jesteśmy w domu, mamy piorunochrony, nic nam nie grozi. Opowiadałam o tym, że podczas burzy należy unikać płaskich powierzchni, by nie stać się jedynym stojącym elementem; o tym, że nie powinno się wtedy kąpać w morzu, ani stawać pod drzewem. Kiedy walnął pierwszy grzmot Kuba prawie wypadł mi z rąk. Cholernie się przestraszył. Chcąc go uspokoić mówiłam, że to nic złego, że po tak upalnych dniach zawsze pojawia się burza, dzięki powietrze będzie czystsze i lepiej będzie się nam wszystkim oddychać. Na balkonie spędziliśmy ponad godzinę, po czym sama wybrałam się w tym najgorszym armagedonie na spacer. I o dziwo nie przerażały mnie już te grzmoty, te błyskawice. Wszystko było jakieś takie naturalne.
PAJĄKI I PAJĘCZYNY?!
Moja najgorsza zmora leśna. Do dziś pamiętam dzień, kiedy będąc z tatą na grzybach wlazłam twarzą w ogromną pajęczynę. Oczywiście możecie wyobrazić sobie, jak bardzo wystraszyłam leśne zwierzęta swoim krzykiem, skoro byłam w podstawówce. Od tamtej pory na grzybach śledziłam tatę krok w krok. Ku mojemu zaskoczeniu, podczas zbierania jagód również natrafiam na pajęczyny, a nie wiedzieć dlaczego myślałam, że one to tak bardziej w głębi lasu. Kuba jak zobaczy pajęczynę to nawet obok nie przejdzie! Moja krew! Jednak z racji tego, że na jagodach byliśmy już któryś raz, powoli oswajam się z tym brzydactwem. I co najważniejsze – już nie boję się wsadzić ręki wgłąb krzaka, gdy zobaczę jakiś duży owoc.
WYGRAŁAM
Nieświadomie, chcąc pomóc własnemu dziecku, przezwyciężyłam swoje koszmary. I nawet nie wyobrażacie sobie, jak ogromną odczuwam z tego tytułu satysfakcję. Po tylu latach wreszcie uwolniłam się od czegoś, czego nigdy nie byłam w stanie uniknąć i o czym myśl wprawiała moje serce w ruch przyspieszony. To naprawdę cudowne uczucie.
LORAIN
Swoją drogą, ta cudowna kurteczka, którą mam na sobie pochodzi ze sklepu internetowego Lorain.pl. Dostępna w kolorze pudrowego różu i khaki od razu mnie urzekła. Jest niezwykle leciutka, bardzo przewiewna i pasuje właściwie do wszystkiego. Znajdziecie ją tutaj –> klik. Z kolei na koronkowe body polowałam od dawna. Niestety, wszystkie z jakimi się spotkałam były prześwitujące po całości, co u mnie niestety by nie przeszło. W tym samym sklepie internetowym znalazłam idealne body (tutaj –> klik), która odsłania co ma odsłaniać i odkrywa co ma odkryć. Serdecznie polecam, z czystym sumieniem!
Super wyprawa, szkoda, że my mamy tak daleko do lasu
U nas też kawałek drogi. ;)