Czy zdarza Ci się dokładnie zaplanować sposób na osiągnięcie celu, a niestety już po kilku dniach cała motywacja zamienia się w pył? A może zdarza Ci się jedynie siedzieć i narzekać, zamiast ruszać do celu? Dowiedz się, co często utrudnia realizację celów i pewnie sięgaj po w pełni należący Ci się sukces.
Czasem droga do wymarzonej celu bywa szybka i łatwa – wtedy wcale nie musimy się natrudzić, aby usiąść i odetchnąć z uśmiechem i wymalowaną na twarzy satysfakcją. Bywa jednak, że realizacja naszego celu może nie jest usłana różami i wtedy dużo łatwiej się zniechęcić. Z reguły jest tak, że ludzie dużo chętniej zadowalają się tym, co szybkie i łatwo dostępne, zamiast walczyć o swoje. Wielokrotnie też widziałam kiedyś takie zachowanie u siebie – widząc, że droga na szczyt, którą obrałam jest dość trudna, odpuszczałam i zadowalałam się tym, co znalazłam u jej podnóża. Z czasem jednak przestało mi to wystarczać, chciałam więcej. Chciałam wyjść ze swojej strefy komfortu i zaryzykować, a jednocześnie byłam na tyle leniwa i tak szybko odpuszczałam, że w zasadzie nie zmieniło się nic. Kiedy po najgorszej wiośnie w moim życiu, która miała miejsce w tym roku znów nabrałam rozpędu, mój bieg zwalniały nawet najmniejsze drobiazgi, a ich pochodzenia początkowo nie mogłam zlokalizować. Po kilku miesiącach (ale i też biorąc pod uwagę minione lata swojego życia, które dużo mnie nauczyły) wiem, co często nie pozwalało mi spokojnie realizować swoich celów i chcę Ci o tym opowiedzieć.
Nie ma drogi na skróty.
O ile podczas wyścigu podstępny biegacz może nieco oszukać i skrócić sobie drogę przez lat – tak w życiu niestety drogi na skróty nie ma. Szczególnie, kiedy nasz cel wymaga od nas trochę pracy. Warto już na starcie uzmysłowić sobie, że walka będzie ciężka i nie liczyć na cud. Wyobraźmy sobie możliwie najtrudniejszą drogę, jaką będziemy musieli przejść. Dlaczego? Osobiście wychodzę z założenia, że kiedy planując coś sądzę, że przyjdzie mi to łatwo – po drodze spotyka mnie dużo rozczarowań. Z kolei kiedy założę sobie już na starcie, że będzie naprawdę ciężko – dużo łatwiej jest mi odhaczać kolejny punkty z mojej listy (o tym za chwilę) widząc, że wcale nie jest tak źle jak myślałam. I na swój mały szczyt wspinam się ze znacznie większą satysfakcją.
Planuj, planuj i jeszcze raz planuj.
Brzmi banalne, ale nic nie sprawdza się u mnie tak dobrze jak planner. Korzystam z różnego rodzaju plannerów w zależności od tego, do czego je wykorzystuję. W jednym plannerze skupiam się na blogu: rozpisuję sobie wpisy, które pokazują się później na blogu; wszystkie współprace, oraz ważne kontakty i notatki. W drugim plannerze z kolei notuję wszystko to, co związane jest z moją pracą: zlecenia, terminy, zarobki i całą masę innych rzeczy. Plannery wykorzystuję także na specjalne okazje, przykładowo przed świętami, czy ważnymi dla mnie datami, do których muszę się jakoś przygotować. Teraz mam kilka kartek związanych z urodzinami Kuby. Dokładnie notuję sobie zadania, które muszę wykonać i na bieżąco odhaczam to, co zostało zrobione. W efekcie tego wszystkiego rzadko zdarza mi się zapomnieć o czymś ważnym.
Skąd wziąć dobry planner? Każda z nas najlepiej zna swoje potrzeby i wie, czego oczekuje od plannera idealnego, dlatego najlepszym rozwiązaniem zdaje się być stworzenie własnego. Ja do niedawna posiłkowałam się właśnie takimi gotowymi, których w sieci jest strasznie dużo (zazwyczaj można ściągnąć je bezpłatnie), więc każda z nas znajdzie ten, który najlepiej spełnia jej oczekiwania. Jednak na rok 2017 przygotowałam własny planner, który spełnia wszystkie potrzeby i jeśli uznam, że naprawdę jest idealny – podzielę się nim z Wami.
Naucz się odpuszczać.
Odpuszczanie i wycofywanie się z pewnych spraw wcale nie musi oznaczać porażki. Moim zdaniem jest wręcz przeciwnie – fakt, że potrafisz z czegoś zrezygnować oznacza, że masz w sobie dużo siły i chodzi tutaj nie tylko o realizowanie celów, ale i każdą strefę naszego życia. Nie sztuką jest tkwić w niekomfortowej sytuacji, siedzieć, narzekać i podcinać skrzydła innym. Sztuką jest mieć siłę i odwagę, by wyjść z poza własnej strefy komfortu i uciec od tego, co jest dla nas toksyczne. Skoro realizacja celu wyznaczoną przez Ciebie drogą w pewnym momencie okazuje się być tą niewłaściwą – nie poddawaj się, nie załamuj rąk, tylko określ inną drogę. Zamiast stać w miejscu, lub robić krok do tyłu – miej odwagę postawić krok na przód.
Nie taki diabeł straszny…
Pozwoliłam sobie spytać jedną z najbardziej kreatywnych dziewczyn o to, co jej najbardziej utrudnia realizację założonego celu. Jest to osoba, która (nie tylko moim zdaniem) jest przykładem dla wielu kobiet. Każdego dnia stawia czoła wyzwaniom z dwoma córkami i mężem u boku. Ta kobieta najbardziej motywuje również mnie i to właśnie dzięki niej rozwinęłam swoje skrzydła, nauczyłam się wszystkiego i wykonuję pracę, którą uwielbiam mając na oku mojego Kubę. Dzięki niej zrozumiałam wiele rzeczy i była przy mnie zawsze – szczególnie w tych trudnych momentach, kiedy pakowałam swoje rzeczy i wyprowadzałam się z Gdańska, i kiedy potem zbierałam się do kupy. To ona motywowała mnie do wstania na nogi i widziała światełko w tunelu, którego ja wtedy jeszcze nie dostrzegałam.
Moje pytanie brzmiało: “Co najczęściej przeszkadza Ci w realizacji zamierzonego celu i jaki moment jest najtrudniejszy? Jak radzisz sobie w sytuacji, w której nie wszystko idzie po Twojej myśli? A może masz jakiś złoty środek, dzięki któremu osiągasz każdy, założony sobie cel?”. Ciekawi?
Honorata Dyjasek – redaktor naczelna portalu Vitwoman.pl, laureatka wielu prestiżowych wyróżnień (ostatnimi czasy otrzymała między innymi statuetkę The Queen of Women for Women w plebiscycie Polish Business Queen), autorka bloga webska.me:
“Realizację zamierzonego celu utrudnia mi tylko i wyłącznie brak czasu. Jestem w gorącej wodzie kąpana, kiedy przychodzi mi do głowy kolejny pomysł od razu zaczynam go realizować i wszystko chciałabym na już. Analizuję dokładnie wszystkie kroki, zastanawiam się czyjej pomocy będę potrzebowała i ile czasu może mi zająć realizacja.
Najbardziej drażni mnie oczekiwanie na maile. Wysyłam zapytania i chciałabym już znać odpowiedź zapominając czasami, że jest weekend czy środek nocy. Najtrudniejszym momentem jest dopinanie szczegółów. Zawsze obawiam się, że przeoczyłam coś istotnego, a jednocześnie śmiesznie oczywistego. Po kilka razy sprawdzam, czy wszystko jest dopięte na ostatni guzik.
Kiedy nie wszystko idzie po mojej myśli dopadają mnie przeróżne emocje. Od rozdrażnienia, przez bezsilność po frustrację i zniechęcenie. Mój mąż zaobserwował, że zazwyczaj w takich chwilach siedząc przy komputerze zaczynam kręcić włosy wokół palca, sama nigdy nie zwróciłam na to uwagi.
Jeśli czegoś nie umiem przeskoczyć, cofam się na chwilę w tył, by zrobić większy rozbieg. Czasami wystarczy dzień bez komputera, by odpocząć, zebrać myśli, nabrać dystansu i dostrzec rozwiązania, których wcześniej nie widziałam.
Przestałam szukać rozwiązań na siłę i to jest chyba moim złotym środkiem. Nie rezygnuję ze swoich celów, ale też nie realizuję ich za wszelką cenę. Często bywa tak, że to właśnie czas, który sobie daję podsuwa mi najlepsze rozwiązania.”
:)