Na topie ostatnimi jest przełamywanie stereotypów, mówienie o tym, że matka to też człowiek i powinna porzucić brudny dres na poczet sukienek i szpilek. I mimo tego, że całkowicie zgadzam się z tym, że nadal jesteśmy kobietami – dres uwielbiam i nie zamierzam go ściągać.
Swego czasu, jako nastolatka przez jakiś czas byłam typową dresiarą. Wiecie, szerokie dresowe spodnie, jeansy z niskim krokiem i szerokimi nogawkami. Taka była moda, której uległam całkowicie. Potem przyszedł etap długich, natapirowanych włosów, z ogromną grzywką upiętą kokardką i połową opakowania eye-liner’a na powiekach. O dresie jednak nie zapomniałam. Przyznać jednak muszę, że w ciąży dresów nie nosiłam – do połowy czasu stanu błogosławionego mieściłam się w jeansy, a latem śmigałam w krótkim spodenkach i sukienkach.
Pierwsze fajowskie dresy kupiłam sobie po porodzie. Do dziś je pamiętam, bo były jednymi z najfajniejszych, jakie miałam, w kolorze ciemnego fioletu. Było mi w nich bardzo wygodnie, kiedy dochodziłam do siebie po trudach porodu. Potem kupiłam następną parę i następną… I tak dresy zostały ze mną do dziś. Nie mam oporu przed tym, żeby wyjść na ulicę w dresowych spodniach, tenisówkach i koszulce – oczywiście, jeśli wszystko trzyma się względnej całości.
Jakiś czas temu usłyszałam od znajomej, że ubieranie dresowych spodni jest pozbawianiem siebie kobiecości. Zwariowałam, serio, zamarłam. Czy naprawdę to, co mamy na sobie w jakikolwiek wpływa na naszą kobiecość? Czy w dresie naprawdę nie można czuć się seksownie? Czy dresowe spodnie naprawdę muszą kojarzyć się jedynie z dresami spod bloku, którzy całymi dniami przesiadują na ławce popijając piwko?
Uwielbiam dresowe spodnie
Bardzo. Są mega wygodne, a połączone z odpowiednimi butami i górą – mogą wyglądać naprawdę stylowo. Na dres stawiam przede wszystkim siedząc w domu, jest mi po prostu wygodniej. Po co mam cisnąć się sztywnych jeansach, kiedy mogę wygodnie usiąść po turecki w ulubionym dresie? Oczywiście tak samo, jak nie wyobrażam sobie siedzenia w poplamionych jeansach, nie wyobrażam sobie również siedzenia w poplamionym dresie. Gdzieś tam chyba utarł się taki wizerunek matki polki spędzającej całe dnie w brudnym dresie. Ja zdecydowanie nie należę do takiego grona i chyba nigdy nie należałam. Wręcz przeciwnie – potrafię przebierać się kilka razy dziennie.
I w dresie też można fajnie wyglądać, szczególnie w takim krówkowym!
krówkowy komplecik, który może być piżamą – Romwe
Super dres! Ja też jestem mamą dresiarą :) Podobnie jak ty uważam, że do zabaw z dziećmi i ogólnie funkcjonowania w sferze domowej dres nadaje się idealnie.
Pozdrawiam misioszuszki.blogspot.com