Jako dziecko, a później nastolatka miałam różne wyobrażenie na temat miłości. Za każdym razem próbowałam ugryźć temat jakoś inaczej i dopiero teraz, po dokładnie czterech latach wiem, czym naprawdę jest miłość.
To niesamowite jak miłość jest w stanie zmienić człowieka, jego sposób postrzegania świata, nastawienie do emocji i wszystkiego, co go otacza. To niesamowite jak skrajne uczucia mogą kojarzyć się z miłością mimo tego, że wciąż mowa o tym samym uczuciu. Niesamowitym jest też fakt, że kiedyś naprawdę myślałam, że drugiego człowieka kocha się za coś, z jakiegoś powodu. Zawsze doszukiwałam się w miłości czegoś więcej, jakiejś grubszej sprawy – zamiast przyjmować ją taką, jaka była. Kiedy byłam dużo młodsza wiele słyszałam i czytałam w jakichś gazetach dla nastolatek o miłości od pierwszego wejrzenia; o tym, że spada jak grom z jasnego nieba i zmienia wszystko. Podchodziłam do tego z dystansem, a można i powiedzieć, że nawet z szyderczym uśmiechem kręcąc głową z niedowierzaniem, że ktoś naprawdę napisał te bzdury, które czytałam dla zabicia czasu.
Dokładnie cztery lata temu zakochałam się od pierwszego wejrzenia.
Dokładnie pamiętam ten dzień – rozpoczął się nadzwyczaj dobrze, stosunkowo przyjemnym snem, w którego kluczowym momencie przebudziłam się i odeszły mi wody płodowe. Przerażona pobiegłam do łazienki, a później oznajmiłam mojej mamie, że to chyba już. Z jednej strony byłam cholernie przerażona wiedząc, że będę zdana tylko na siebie i nikogo nie będzie ze mną w szpitalu; a z drugiej strony wiedziałam, że wreszcie nadszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie dzień porodu. Świadoma tego, że mogę zacząć rodzić w każdej chwili raz jeszcze przejrzałam zawartość szpitalnej torby i dałam znać dziewczynom z październikowego forum, że teraz moja kolej. Wszystkie trzymały za mnie kciuki, a ja nie wiedziałam czego się spodziewać – z każdą kolejną minutą, było we mnie coraz więcej paniki.
Była 03:00 nad ranem, a moja miłość miała 53 cm wzrostu i ważyła 2770 gram.
W momencie, w którym już prawie całkowicie opadłam z sił i położna zaczęła klepać mnie po twarzy, doznałam nagłego przypływu sił i już po chwili usłyszałam najpiękniejszy krzyk w swoim życiu. Krzyk, który zmienił mojego podejście do samego tego rzeczownika. Krzyk, który pamiętam do dziś i na wspomnienie którego oczy zalewają mi się łzami. To był krzyk mojego syna. Płacz, który do złudzenia przypominał miauczenie małego kotka utkwił mi w pamięci na zawsze. Po kilku sekundach zobaczyłam małego, czerwonego od krzyku chłopca z zaciśniętymi piąsteczkami i oczami. Kiedy tylko położna położyła go na mnie – zaczęłam płakać razem z nim.
Wtedy chyba po raz pierwszy w życiu naprawdę płakałam ze szczęścia.
01.10.2012
Dziś mijają dokładnie cztery lata od wydarzenia, które wywróciło cały mój świat do góry nogami. Mój kochany syn skończył dziś cztery lata, a ja powoli zaczynam się zastanawiać, czy w ogóle istniało kiedyś jakieś życie przed dzieckiem… Przez te cztery lata zrozumiałam bardzo wiele i wreszcie miałam okazję przekonać się, czym tak naprawdę jest miłość. Bezwarunkowa, bezgraniczna, taka na zawsze.
I pozwolę sobie teraz zacytować kilka słów, które napisałam tutaj blisko dwa lata temu.
(…)
Chcą mówić wyłącznie o tym, co dobre, o miłości.
A czy miłości nie ma wtedy, kiedy po raz kolejny zwracasz dziecku uwagę? Czy miłości nie ma wtedy, kiedy po raz setny prosisz, by czegoś nie robiło? Czy miłości nie ma wtedy, kiedy trzydziesty raz w ciągu godziny ściągasz skaczące dziecko ze stołu? A czy miłości nie ma też wtedy, kiedy wieczorem zmęczona padasz na łóżku, trzymając w słojej dłoni małą rączkę? Kiedysz masz już tak dość, że bardziej się nie da, a mimo to wciąż tulisz do siebie i wiesz, że nikomu nie pozwolisz skrzywdzić? To nie jest miłość?
Nie ma dzieci idealnych i Kuba też nim nie jest. Nie zamierzam na blogu przedstawiać Wam jego wyidealizowanego obrazu, podczas gdy pod tą słodką buźką kryje się mały diabełek, który chwilami doprowadza mnie do łez. Nie napiszę Wam, że Kuba jest grzeczny, że zawsze mnie słucha, że niczego nie robi po złości. Kuba jest dzieckiem i jak każde dwuletnie dziecko- testuje cierpliwość rodzica. Czasem doprowadza mnie szału, czasem do łez i nie wstydzę się mówić o tym głośno. Nie widzę w tym kompletnie niczego złego, wszyscy jesteśmy ludźmi. Są dni, kiedy Kuba jest po prostu nie do zniesienia i przez cały dzień marzę jedynie o tym, aby poszedł już spać. Odliczam minuty do kąpieli, kolacji i snu. Kiedy już zaśnie czuję ulgę, w mieszkaniu panują cisza i spokój. Ale po chwili mam ochotę obudzić go i wyściskać. Powiedzieć mu jak bardzo go kocham.
Macierzyństwo to nie tylko lukier i rurki z kremem. To nie tylko uściski, pocałunki i wspólne czytanie bajki przed snem. Miłość i macierzyństwo to nie tylko te dobre, spokojne, przepełnione uczuciami chwile i poznawania świata. Miłość to przede wszystkim te gorsze chwile, które uczucie potrafi przetrwać. Łatwo mówić o przywiązaniu i miłości, kiedy wszystko jest dobrze. Kiedy maluch grzecznie się bawi i nie przeszkadza. Kiedy tuli się, całuje, z uśmiechem na twarzy poznaje świat. Wtedy trudno nie kochać. Jednak nie kocha się za coś, kocha się pomimo czegoś. Kocham Kubę pomimo całej premedytacji jaką wkłada w bycie niegrzecznym, aby nie powiedzieć po prostu wrednym. I kocham chwile, kiedy po jakimś czasie przychodzi przeprosić.Kocham kiedy patrząc mi w oczy po raz setny trzaska drzwiczkami od szafy, które niebawem się chyba rozpadną. I kocham, kiedy daje mi buziaka buźką, którą specjalnie obsmarował śliną.
Nie kocha się za coś, to zbyt łatwe. Kocha się pomimo czegoś i to jest prawdziwa miłość.
(…)
Dziś do tej listy mogłabym dodać jeszcze całe mnóstwo sytuacji. Miłość jest też wtedy, kiedy po nieprzespanej nocy układasz oczy na zapałki i bawisz się z dzieckiem klockami. Miłość jest też wtedy, gdy wstajesz w środku nocy tylko po to, aby uspokoić Twoje płaczące dziecko i wytłumaczyć mu, że to był tylko zły sen. Miłość jest też wtedy, kiedy cholernie bolą Cię plecy, ale mimo to wnosisz na rękach swoje czteroletnie dziecko do mieszkania na trzecim piętrze tylko po to, by nie przerywać jego snu. Miłość jest wtedy, kiedy zamiast kupować sobie buty, kupuję synowi osiem jajek niespodzianek z Angry Birds, ponieważ wiem, jak bardzo będzie cieszyła go taka niespodzianka. Miłość jest też wtedy, kiedy krzyknę, kiedy leją mi się łzy bezsilności, kiedy się martwię i kiedy naklejam plaster na rozbite kolano. Miłość jest też wtedy, kiedy jedziemy samochodem, a siedzący w foteliku Kuba trzyma mnie za rękę. I wtedy, kiedy Kuba po przebudzeniu prosi mnie, abym się do niego mocno przytuliła, bo chce jeszcze trochę pospać. Miłość jest też wtedy, kiedy celowo pozwalasz się dziecku nudzić, aby pobudzić go do kreatywnej zabawy. Miłość jest wtedy, kiedy boli mnie głowa, a mój syn przybiega z plastikowym śrubokrętem i oznajmia mi, że zaraz ją naprawi. Miłość jest też wtedy, kiedy mam ochotę wystawić syna na balkon, bo najzwyczajniej w świecie mam dość jego marudzenia, kiedy ma gorszy dzień, a zamiast tego przytulam go i pozwalam mu płakać.
Miłość jest też wtedy, kiedy rzucasz wszystko i podejmujesz trudne decyzje wyłącznie po to, aby zapewnić swojemu dziecku poczucie bezpieczeństwa.
Miłość jest w codziennych sytuacjach, w najmniej widocznych gestach.
Miłość jest czymś, co udało mi się poznać dzięki macierzyństwie.
Wszystkiego najlepszego synu! Dziękuję za MIŁOŚĆ.