Jako rodzice zobowiązani jesteśmy nauczyć wszystkiego nasze dzieci. Uczymy je samodzielnego jedzenia, picia, chodzenia, mówienia, siusiania w toalecie i funkcjonowania w społeczeństwie. Uczymy je mówić prawdę, dobrego zachowania, wpajamy uznawane przez nas zasady moralności. Jednak czy to wszystko, co możemy zrobić? A może tak naprawdę, to dzieci uczą nas?
Już od dłuższego czasu towarzyszy mi myśl odnośnie tego, że dzieci również nas uczą. Każdego dnia wystawiają na próbę nas i nasze emocje – nawet te małe dzieci, które nie potrafią jeszcze mówić. Chcąc nie chcąc, maluchy uczą nas zachowania w różnych sytuacjach, a niekiedy i panowania nad emocjami. I to nie jest tak, że w chwilach, w których my – rodzice odczuwamy złość, czy zdenerwowanie – naszym dzieciom te emocje są zupełnie obojętne. Dziecko odczuwa wszystko zdecydowanie silniej niż my, szczególnie, kiedy nie potrafi jeszcze rozróżnić emocji, a kamienie milowe ma dopiero przed sobą. Doskonale wiemy o tym, że wspieranie rozwoju niemowląt, to jedno z najważniejszych zadań, jakie spoczywają na młodym rodzicu. Staramy się oswajać dziecko ze światem, zapewniamy mu naszą bliskość i ciepło. Z czasem zachęcamy malucha do naśladowania różnego rodzaju odgłosów – szum wiatru, czy też dźwięk przejeżdżającego samochodu. Z czasem nasze dziecko coraz chętniej poznaje nowe osoby, do których wcześniej (a przynajmniej tak było w przypadku małego Kuby) było nieco uprzedzone. Prawidłowy rozwój niemowląt nie może mieć miejsca, bez odpowiednie wsparcia ze strony rodzica. Rodzica, który również dopiero poznaje ten “nowy” świat i stara się postrzegać go również oczami dziecka.
Sądzę jednak, że najważniejszymi rzeczami, jakich my rodzice możemy nauczyć się od naszych dzieci są… Spontaniczność i szczerość! Kto równie spontanicznie i szczerze okazuje swoje emocje, jak nie uradowane na widok swojej ukochanej mamy dziecko biegnące ją przytulić? Kto, jeśli nie ten uśmiechnięty maluszek dotykający z iskierkami w oczach twarzy mamy? Jak wielu z nas, dorosłych, gotowych jest do takich działań na co dzień? Do bezinteresownego przytulenia, czy zwykłego buziaka na dzień dobry? Kto szczerze powie nam co myśli, nie bojąc się konsekwencji, jeśli nie nasze bezpośrednie dziecko? Kto w najmniej oczekiwanym momencie powie coś totalnie niestosownego z przeuroczym uśmiechem na twarzy?
Dzieci same w sobie mają te “cechy” – mówią prawdę, bo nie wiedzą, że mówienie nieprawdy jest złe, nie wiedzą jeszcze czym jest kłamstwo i że w przyszłości może spotkać je za nie jakaś kara. Przytulają na ,dotykają i całują – ot tak, bez większego zastanowienia – spontanicznie, bez żadnego ukrytego powodu – jedynie po to, by pokazać nam jak bardzo nas kochają. Dzieci kompletnie nie wstydzą się złapać rówieśnika za rękę i przytulić go przytulić, bo nie widzą w tym niczego złego.
Czy podczas wspierania rozwoju dzieci, nie tego powinniśmy również sami uczyć się od naszych dzieci właśnie tych najważniejszych rzeczy – spontaniczności, szczerości i bezinteresowności?