Obserwuję Cię każdego dnia i wiesz, przede mną naprawdę nie musisz udawać. Twoje troski są mi strasznie bliskie, doskonale rozumiem Twój ból i choć wiem, że niewiele mogę zrobić, to ja jestem obok, wiesz?
To nie dzieje się od dzisiaj, trwa już jakiś czas, może pół roku, może rok – wybacz, nie udało mi się wyłapać momentu, w którym zaczęło się sypać. Mam ogromne wyrzuty sumienia, ponieważ choć nigdy te znaczące słowa nie padły wprost, wiem, że powinnam była wyłapać ten moment. Ty nigdy nie przyznasz się do tego, że potrzebujesz pomocy. Ambicja, duma, twardość, zaciśnięte zęby – a jednocześnie wewnętrzny ból, bezsilność i wieczne “panie lekkich obyczajów” wirujące w głowie. Znam Cię, doskonale Cię znam i widzę, czuję, wiem.
Wiesz, nie musisz nic mówić. Nie musisz prosić mnie o pomoc. Nie musisz mi się zwierzać i opowiadać o tym, jak to jest. Wiem to. Po prostu wiem, więc nie musisz mówić nic. Zamiast słów, zapalmy w ciszy tego papierosa. Pozwól swojej głowie przestać myśleć, chociaż na chwilę. Choć na moment pozwól na to, by łzy naprawdę płynęły. Nie bój się. Przytulę, jeśli będzie trzeba. Przestań się bać. Przestań, proszę.
Widzę Cię każdego dnia. Wstajesz jeszcze przed świtem, kiedy ja dopiero przewracam się z jednego boku na drugi. Kiedy ja wstaję, Ty jesz już obiad. Powiesz, że taki styl życia, że taka praca, taki los. Wiesz, że to nieprawda. Widzę, jak dajesz z siebie wszystko, do ostatniej kropli potu, do ostatniego tchu. Widzę Twoją radość, kiedy w Twoich oczach odbijają się efekty Twojej ciężkiej pracy. Widzę satysfakcję, kiedy Twoja praca przekłada się na stan konta bankowego i widzę radość, kiedy raz w miesiącu sprawdzasz swoje saldo.
I jestem z Ciebie dumna, wiesz?
Nie masz lekko, a mimo wszystko – nie poddajesz się. Powiesz, że to podobnie jak ja, co? Powiesz, że mi też życie rzuca kłody pod nogi, że również cierpię robiąc dobrą minę do złej gry. Znów powiesz mi, że Twój problem jest nieważny, bo zapewne mam na głowie bardziej istotne sprawy. Mam nadzieję, że z z tą samą pewnością wiesz, że to nieprawda?
Wiesz o mnie więcej, niż ja.
Wiesz, mnie rani wiele rzeczy. Czasem udaję twardą dla zasady, aby nie zaburzyć swojego planu. Czasem udaję twardą, bo wypada. Czasem dlatego, że nie chcę dać komuś satysfakcji. Przyklejam do twarzy namalowany uśmiech, niczym Barbie i nie zdejmuję go aż do wieczora. Robię to dla rodziców, ale i przede wszystkim dla syna. Mi czasem też jest ciężko, wiesz? I wiesz co, osoby, które mnie czytają mówią czasem, że mam niezwykle lekkie życie. Mówią, że zarabiam nie kiwając palcem, siedząc w domu i nie robiąc nic. Wyobrażasz to sobie? Chciałabym, żeby w rzeczywistości tak to wyglądało, naprawdę. Byłoby o wiele łatwiej. Wiesz, teraz właściwie nie mogę narzekać, ale zaraz Wigilia i mój nastrój jak co roku schodzi na psy.
Wiesz, ja nie martwię się o siebie. Dziwnym trafem mam to szczęście, że zawsze spadam na cztery łapy. Wiesz, ja wiem o Tobie coś, do czego Ty boisz się przyznać wprost. Czasem o tym wspominasz, ale nie chcesz powiedzieć tego głośno. Twoje oczy, Twoje usta, Twoje serce i Twój wyraz twarzy… One mówią to za Ciebie, wiesz?
CHCĘ CI POMÓC, WIESZ?
Ciężko Ci każdego dnia. Widzę Twój trud, widzę Twoje starania, widzę też Twoją motywację. Wiesz… Wiesz, ja widzę coś jeszcze.
Widzę Twoje zaciśnięte pięści, kiedy padają na Ciebie niesłuszne oskarżenia, oszczerstwa. Widzę ból Twoje serca, kiedy ktoś, komu ufasz, nagle Cię zawodzi. Widzę też łzy w Twoich oczach i oddałabym wszystko, by móc pojawić się w odpowiednim momencie i otrzeć je z Twoich policzków. Czasem wyjdę z inicjatywą, podsunę Ci jakiś plan, który może przynieść efekty, ale Ty tak szybko gasisz mój entuzjazm. Czasem podnosisz głos, a wtedy do moich oczu mimowolnie napływają łzy. Wiem, że nie chcesz mnie ranić i to ostatnia rzecz, o jakiej myślisz. Ty po prostu się bronisz. Bezsilnie i twardo tkwisz w takim momencie swojego życia, że boisz się zrobić choćby jeden krok. Nie mam Ci tego za złe, wiesz? Zbyt wiele dla mnie znaczysz.
Mogłabym zmienić całą sytuację nawet teraz, wiesz? Cholera, tak dobrze o tym wiesz, choć nie mówisz o tym i nie dopuszczasz takiej myśli do siebie. Wystarczyłby jeden telefon, jeden list, może kilka sms’ów. A może po prostu kurwa gdzieś bym poszła i zrobiła, to co trzeba, powiedziała to, co należy.
Cholera, tak bardzo się martwię.
Chcę Ci pomóc, wiesz?
Możesz myśleć o mnie co chcesz i tak wiem, że nie jestem dla Ciebie byle kim, nigdy nie byłam. Ja chce Ci pomóc. Wiem, że jeśli spróbuję teraz – mogę całkowicie zniszczyć Twój dotychczasowy świat. Tylko dlatego czekam, wciąż czekam na Twoje pozwolenie, na Twoją prośbę o pomoc.
I wiesz co? Dobrze wiem, że ten dzień nie nadejdzie nigdy.
Ale wiesz co?
JESTEM OBOK, WIESZ?
Przytul się i śpij.
JESTEM OBOK.
ZAWSZE BĘDĘ.
Strasznie emocjonalne, jednocześnie fajne, prawdziwe, akurat do wina…
Chcesz żeby ludzie ryczeli czytając :P.
Do wina? Hehe, nie pijam wina, to nie wiem.
Dać chusteczki? :)