“Niektórzy już je odnaleźli i są go świadomi, inni zaś noszą je w swoim wnętrzu, nadal go poszukując. To właśnie Ikigai stanowi jeden z sekretów długiego, młodzieńczego i szczęśliwego życia mieszkańców japońskiej Okinawy, wyspy zamieszkanej przez najbardziej długowiecznych ludzi świata.”
生き甲斐
Sięgając po tę książkę nie miałam najmniejszego pojęcia, czym jest Ikigai i prawdę mówiąc nie wiedziałam, czego powinnam się spodziewać. Kolejny poradnik mówiący o tym, że możemy wszystko? Nudna, motywacyjna paplanina, która przyprawi mnie o mdłości? Jak wiecie – nie znoszę książek motywacyjnych, tego całego gadania, pozornego motywowania i robienia ludziom wody z mózgu. Kompletnie to do mnie nie przemawia i omijam tego typu rzeczy szerokim łukiem. Owszem, lubię czasem przeczytać sobie historię jakiegoś człowieka mówiącą o tym, jak podniósł się po jakimś traumatycznym przeżyciu, ponieważ taka opowieść zmotywuje mnie bardziej niż słodkie pierdzenie o tym, że możesz być kim chcesz.
Dlaczego więc postanowiłam poświęcić swój czas na tę lekturę? Głównym czynnikiem był fakt, że książka nawiązuje do Japonii – mimo tego, że w moim sercu Korea Południowa ma bezdyskusyjnie pierwsze miejsce, to cała kultura Azji bardzo mnie intryguje i lubię lektury, które pozwalają mi ją zgłębić.
Czym jest Ikigai?
Ikigai jest pasją, misją, profesją i powołaniem. Ikigai jest tym, co kochamy, tym czego potrzebuje świat, tym, za co nas wynagrodzą i tym, w czym jesteśmy dobrzy. Ikigai jest swojego rodzaju sensem życia, powodem, dla którego budzimy się każdego ranka. Jest czymś, co pozwala zebrać nam się do kupy i po prostu żyć.
Długo zastanawiałam się jak zrecenzować tę książkę jednak uznałam, że tego nie zrobię. Nie chcę pisać o czym jest, ani czego można się z niej dowiedzieć, z bardzo prostego powodu – każdy, absolutnie każdy z nas odbierze ją inaczej. Każdy z nas podejdzie do niej inaczej. Nie jest to zwykła książka opowiadająca jakąś historię, nie jest jest to książka przesiąknięta niepodważalnymi faktami i dzięki Bogu nie jest to też książka, która w jakikolwiek sposób ma nas zmotywować. To pozycja, którą każdy z nas potraktuje inaczej – niektórzy coś z niej wyciągną, inni zajrzą w głąb siebie, a jeszcze inni po prostu się uśmiechną.
Szczęście płynące z bycia stale zajętym
Ja dzięki niej uświadomiłam sobie wiele rzeczy i na swój sposób znalazłam swoje Ikigai, choć składa się na nie kilka rzeczy – tę wiedzę zachowam jednak dla siebie i nie podzielę się nią nawet z najbliższymi.
Bezdyskusyjnie jednak jest to pozycja, po którą warto sięgnąć, i którą szczerze polecam.
Książka ukazała się dzięki Wydawnictwu Muza i dostępna jest tutaj: KLIK.
Hmm… nie jestem do końca przekonana do takiego typu książek (ostatnio jest tego wysyp), ale Twoje recenzja mnie zachęciła i może jednak się skuszę :)
:) Jak wspomniałam – sama nie znoszę “motywatorów” i wszystkiego co związane z coachingiem. Ta pozycja na szczęście nijak ma się do tego. ;)
Czasem warto coś takiego przeczytać, zrobię to jak trafi w moje ręce.
Kurcze nie jestem przekonana. To chyba nie dla mnie…
Nawet gdybym miała podłapać tylko kilka ciekawych motywacji, warto skusić się na książkę. :)
Bookendorfina
Zdecydowanie! :)
Moim zdaniem ciekawy pomysł na książkę :-). Uważam, że najlepsze z książek to takie, które dają nadzieję, motywują i dostarczają nam energię.
Ja mogę polecić książkę”Zatrzymać Dzień” Niezwykła, prawdziwa historia. Różni się znacznie od zwykłych książek. Po jej przeczytaniu człowiek czuje, że Świat jest o wiele lepszy niż się obecnie może wydawać. Naprawdę warto ją przeczytać!
Pozdrawiam,
Ania