Nigdy nie lubiłam dnia swoich urodzin – czuję się niekomfortowo, kiedy ktoś wręcza mi prezent, osobiście składa życzenia urodzinowe czy śpiewa “sto lat“. W tym roku sama zrobiłam sobie prezent i z całą pewnością jest on tym najlepszym. Nic nie cieszy przecież tak bardzo jak wciąż żywe emocje.
Taki dzień jak dziś zdaje się być jednym z najlepszych na wszelkiego rodzaju podsumowania. Nie da się ukryć, że każdy kolejny rok jest zawsze czasem pełnym nowych doświadczeń. Wyzwania, jakie stawia przed nami życie każdego dnia uczą nas czegoś nowego i choć nie zawsze są one łatwe – z pewnością są potrzebne. Spytasz, po co? Chociażby po to, aby wzmocnić nasz charakter i udowodnić nam, że możemy naprawdę wiele.
Pamiętam dokładnie, że przerażona wszystkimi diagnozami, jakie stawiali mi lekarze rok temu śmiałam się, że jak tak dalej pójdzie to będą to moje ostatnie urodziny. Na szczęście wszystko skończyło się wtedy w miarę dobrze, a przynajmniej bez guzów w mózgu i innych miejscach. Prawdę mówiąc ten ostatni rok wiele zmienił w moim życiu. Nie były to żadne widoczne i spektakularne zmiany a raczej te, które nastąpiły we mnie samej. Zamartwiając się wieloma kwestiami związanymi ze zdrowiem, a także sporą liczbą problemów mniejszych i większych – miałam naprawdę dużo czasu na to, aby wielokrotnie przewartościować sobie całe swoje życie.
Było wiele spraw, z rozwiązaniem których czekałam zbyt długo i równie wiele znajomości, które choć początkowo cieszyły – również trwały za długo i zaczynały ciążyć. Takie momenty nigdy nie są miłe, ale niestety mam już tak, że lubię żyć w zgodzie ze sobą. Im dłużej coś odwlekam, tym bardziej mnie to męczy i irytuje. I mam tak właściwie w każdej sferze życia, nie znoszę czuć się czymś obciążona czy robić czegoś tylko dlatego, że tak wypada czy ktoś tego ode mnie oczekuje.
Moje problemy zdrowotne nie są jeszcze rozwiązane i mniej lub bardziej świadomie odkładam tę sprawę od listopada. Z trzech powodów: czas, pieniądze, nerwy. Obecnie na regularne wizyty chodzę do jednego lekarza i jest nim mój dermatolog, ale o tym za chwilę.
W ciągu ostatniego roku zakończyłam kilka znajomości z osobami, które znałam dość długo i z tymi, które były dla mnie w jakiś sposób ważne. I choć zabrzmi to okrutnie – naprawdę tego nie żałuję.
Na szczęście tych lepszych momentów zdaje się być zdecydowanie więcej w minionym roku.
Jednym z największych sukcesów jakie osiągnęłam jest statuetka dla Najlepszego Bloga Paretingowego w kategorii Blogi Gościnne, którą otrzymałam w maju podczas Radomskiego Plebiscytu Blogowego. O samym wydarzeniu i o tym jak zmieniło ono moje życie pisałam tutaj. Pozytywne efekty odczuwam po dzień dzisiejszy.
Udało mi się wyjechać z Kubą na wakacje – niby nic, ale nie każdy w ciągu pięciu minut podejmuje spontaniczną decyzję o tym, że wyjeżdża z dzieckiem na drugi koniec Polski i od razu kupuje bilety. Tak zrobiłam w tym roku i była to jedna z najlepszych decyzji. Nie martwiłam się o to czy uda nam się wyjechać, a jedynie pilnowałam bieżących spraw i przesuwałam terminy.
W tym roku udało mi się wreszcie w pełni zaakceptować samą siebie i tutaj wiele zawdzięczam mojemu dermatologowi, którego odwiedzam od ponad dwóch miesięcy. Niewiele z Was wie, że od czasu ciąży zmagam się z trądzikiem różowatym, który pojawił się nagle, tak po prostu. Do niedawna był to mój największy kompleks, a teraz mam coraz mniejsze problemy z tym, aby wyjść z domu bez makijażu. Od kilku tygodni na mojej twarzy nie pojawił się żaden, nawet najmniejszy wyprysk. Obecnie pracujemy nad tym, żeby zmniejszyć jeszcze intensywność rumienia (która i tak spadła o ponad 50% w ciągu kilku tygodni), a jesienią czekają mnie jeszcze zabiegi laserami. I to jest coś, z czego jestem mega dumna. Pierwszy raz od lat zrobiłam coś tylko i wyłącznie dla siebie i widzę tego efekty.
Na te urodziny postanowiłam zrobić sobie wyjątkowy prezent dla mamy na urodziny – z Printu przygotowałam dla siebie cudowną fotoksiążkę, w której umieściłam najważniejsze dla mnie zdjęcia z ostatnich prawie pięciu lat. Te pięć lat zmieniło w moim życiu najwięcej i chciałam jakoś zapisać je w szczególny sposób. W tym wyjątkowym albumie znajdują się zdjęcia wyłącznie moje i Kuby, bo to właśnie on jest dla mnie najważniejszy. To on zmienił mój światopogląd, on dodaje mi sił każdego dnia i na swój niewidzialny sposób motywuje mnie do działania. To dzięki niemu nauczyłam się odpuszczać i kiedy trzeba – mieć coś “gdzieś“!
Kiedy projektowałam swoją fotoksiążkę nie zdawałam sobie jeszcze sprawy z tego, co tak naprawdę wezmę później do rąk. Starannie projektowałam i dopieszczałam każdą ze stron – co z tak wygodnym kreatorem nie było większym wyczynem. Prawdę mówiąc zdecydowanie więcej czasu zabrało mi znalezienie odpowiednich zdjęć, niż tworzenie fotoksiążki. Jednak efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania i kiedy wzięłam do rąk fotoksiążkę w rozmiarze 30 x 30 cm – autentycznie się wzruszyłam. Nie chodzi tu tylko o jakość, o naprawdę świetny papier, bo każdy kto chociaż raz trzymał w rękach produkty Printu (to nasza kolejna fotoksiążka) – wie o czym mówię. Muszę jednak przyznać, że żaden z albumów, żadna z fotoksiążek nie wywołała we mnie tak mocnych i pozytywnych emocji. Trzymałam w rękach ostatnich pięć lat swojego życia! Każda fotografia jest czarno-biała – uważam, że w tym tonie zdjęcia wyglądają najlepiej i wywołują największe emocje. I myślę, że to najlepszy prezent dla mamy na świecie!
Wiedziałam, że album będzie piękny ❤ cudny malutki Kubulek ?
Co do przewartościowania wielu rzeczy w życiu to bardzo dobra sprawa. Sama tak zrobiłam kończąc 30-tkę w zeszłym roku.
A po złamaniu śródstopia zrozumiałam jeszcze więcej, widzę jak ciężkie może być wykonywanie codziennych czynności “bez nogi”. Z każdej sytuacji jaka Nas spotyka możemy wyciągnąć wnioski i naukę trzeba po prostu umieć to zrobić. ☺
Raz jeszcze, wszystkiego co najlepsze! ?
Jesteśmy już po pierwszym wyejździe na wakacje, i faktycznie czas coś wydrukować, bo zapomnimy :) Gratuluję zmian i odwagi do przyznania sie przed samą sobą, że nie każda znajomość musi trwać wiecznie.
Przepiękny album, idealny prezent <3 Książki Printu znam i bardzo lubię – to pamiątka na lata! Robię jedną taką książkę z każdego roku – od 2015 :) Teraz tak rzadko wywołuje się zdjęcia.
Uwielbiam albumy na zdjęcia, ale fotoksiażki jeszcze bardziej. W ogóle nie kręci mnie przeglądanie zdjęć w komputerze czy telefonie. Fotoksiążka nadaje cudownego klimatu. Kiedyś miałam nawet plan, by zrobić 12 fotoksiążek zawierających rok po roku moje małżeństwo i macierzyństwo i każdego roku dokladać kolejną książkę. Zabrakło mi czasu, zabrakło mobilizacji i na pewno też funduszy, ale wciąż o tym marzę, by mieć taką kolekcję na półce.
PS. korzystając z okazji, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin. Możesz osiągnąć wszystko o czym marzysz, wystarczy, że w to uwierzysz.
Przepiękna pamiątka! Ja co roku staram się robić podobnie. Ale nie dla siebie. Co roku na rocznicę ślubu znajomych wywołuje im zdjęcia z ostatniego roku i wkładam do albumu. Że zdjęć które sama posiadam. Resztę uzupełnia sama swoimi. Zawsze są wzruszeni i nie mogą się doczekać prezentu.. bo zawsze się spóźniam…
Piękne zdjęcia, cudownie uchwycone chwile, Wiesz, co lubiłam w tradycyjnych aparatach z kliszą w środku? To, że zdjęcia były przemyślane i ważne. Miało się tylko 24 lub 36 klatek do wykorzystania i podczas imprez czy ważnych wydarzeń trzeba je było z głową zagospodarować. Teraz w telefonie mamy więcej selfie zrobionych w ciągu 15 minut niż tamtych zdjęć podczas całej ważnej uroczystości. Dlatego bardzo lubię fotoksiążki i albumy na zdjęcia. Bo zawierają te momenty, które są dla nas najważniejsze.
Marzę o takiej fotoksiażce. I ile razy bym się nie zabrała za jej tworzenie, to po 5 minutach mam już milion spraw do zrobienia, które nie mogą czekać ;) i tak oto od roku czekam na album. Twój jest bardzo stylowy, pełen uczuć i szczerej miłości. Super!:)
Wspaniała pamiątka! Też uwielbiamy uwieczniać ważne chwile na zdjęciach i potem wracać do nich zawsze, kiedy tylko mamy na to ochotę :)
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! :*