Chcąc nie chcąc słyszę często, że my – samotne matki próbujemy na siłę zastępować dzieciom ojców, że stajemy na rzęsach, aby zmieścić w sobie rolę obojga rodziców, że jesteśmy takie okropne w tym wszystkim. Jak wygląda to w rzeczywistości?
NIGDY NIE MYŚLAŁAM O TYM, ABY ZASTĘPOWAĆ KUBIE OJCA
Poważnie, nigdy – to po prostu niewykonalne. Jestem matką, jestem kobietą – nigdy nie będę ojcem, więc nie widzę żadnego powodu, dla którego miałabym w jakikolwiek sposób wcielać się w jego postać. U nas sytuacja jest może nieco “łatwiejsza“, bo Kuba nigdy nie zaznał miłości ojca, a w efekcie tego nie ma za czym tęsknić, czego wspominać, czego oczekiwać. Idąc dalej – ja nie muszę starać się na siłę zastępować mu kogoś, kto w jego życiu nigdy nie istniał. W swoim codziennym życiu ma męskie wzorce, a jednocześnie nie ma żadnego problemu z tym, że inne dzieci mają oboje rodziców. Ja od początku wyznaję taką zasadę, że jestem z dzieckiem absolutnie szczera. Jeszcze kilka lat temu na myśl o rozmowie dotyczącej ojca przechodziły mnie ciarki, bałam się strasznie – teraz wiem, że nie muszę się bać. Udało mi się wychować mądre dziecko, które rozumie sytuację doskonale, a kiedy czegoś nie rozumie – tłumaczę do skutku, prostym i zrozumiałym dla niego językiem. Kuba wie, że ojca nie ma, że inne dzieci go mają i jak sam mówi: “Mam tylko mamę i już!“. Na Facebooku często publikuję różnego rodzaju dialogi z Kubą, więc osoby, które nas obserwują wiedzą, że Kuba naprawdę świetnie czuje się z tą sytuacją. Po co mam więc stawać na rzęsach i na siłę robić coś, co tak naprawdę nie ma sensu?
Jakiś czas temu poprosiłam kilka czytelniczek, które również wychowują dziecko bez ojców, aby i one wypowiedziały się w temacie. Spytałam je o to, jak one postrzegają temat i jak same odnajdują się w tym wszystkim – czy stają się wcielać w role obojga rodziców.
Kasia:
Wiesz, w ogóle się nad tym nie zastanawiałam, to znaczy, aż do teraz.
Wojtek ma teraz prawie 3,5 roku, jego ojciec ‘uciekł’ chwilę przed pierwszymi urodzinami, ale właściwie od początku nie miałam w nim wsparcia i robiłam wszystko sama. Czy staram się zastąpić dziecku ojca? Nie, nie wydaje mi się. Oczywiście, chciałabym żeby miał ojca, męski wzorzec, a przede wszystkim czuł tą ojcowską miłość, ale jest jak jest i tyle. Po prostu staram się jakoś zapanować nad tym moim małym urwisem, wprowadzać dyscyplinę itp. Choć przyznam, że kilka razy musiałam ugryźć się w język żeby nie wyrwał mi się tekst w stylu: „Nie marz się jak jakaś baba, jesteś facet, musisz być silny.” Ale chyba coś w tym jest… czasami czuje jakąś hmm…presję otoczenia, że POWINNAM być i matką i ojcem, jakoś to synowi, sama nie wiem jak to ująć w słowa, wynagrodzić?A ja po prostu robię swoje, raz wychodzi lepiej, raz gorzej, ważne, że mały jest szczęśliwy.
A, że poza zabawą samochodami, czy np. w gotowanie, czasami bawi się też w malowanie paznokci, czy nakłada peeling, albo maseczkę, no cóż…
Karolina:
Gdy moje życie się wywróciło do góry nogami i zostałam samodzielna mama, było mi cholernie ciężko – a to wszystko było spowodowane tym, że nigdy nie chciałam, aby moje dzieci miały rozbitą rodzinę. Stawałam na rzęsach, by się rozdwoić i spełniać rolę Matki, jak i Ojca, którego brakowało. Jednak po jakimś czasie pojęłam, że to nie o to tutaj chodzi, że jako mama spełniam te role w 100% i nie muszę się dwoić i troić, by tego dokonać. Niestety, zanim do tego doszłam popełniłam kilka podstawowych błędów, z których było ciężko wybrnąć – rozpuściłam swoje dzieci, jak przysłowiowy “dziadowski bicz” i później było mi ciężko nad tym zapanować. Koniec końców udało się. Najważniejsze to oswoić się z sytuacją i pojąć, że to tak naprawdę nie nasza wina i że to co robimy, jako MAMY – jest najwspanialsze na świecie.
Aleksandra:
Nigdy nie próbowałam zastępować Błażejowi ojca. Wzorce męskie czerpał od dziadka, a miłość, którą otrzymywał od nas wystarczała. Lepiej, żeby dziecko miało szczęśliwą i samodzielną mamę, niż ciągle kłócących się rodziców. Nigdy nie zapytał się sam o swojego biologicznego ojca. Jestem zdania, że lepiej wychowywać dziecko w takiej sytuacji jaką mamy (przede wszystkim nie oszukiwać czy ukrywać prawdy, dlaczego nie ma z nami taty) – a wszystko się ułoży. Gdy Błażej odczuł miłość i bezpieczeństwo przy moim mężu, sam zaczął mówić tata – a wspólnie doszliśmy do wniosku, że to tata z serduszka, na którego trzeba było poczekać.
Moim zdaniem to problem nie tkwi w tym, że mama próbuje zastąpić ojca lecz w tym, że obcy ludzie często dopytują dzieci o “tatusia” czy traktują je jako ” gorsze, wybrakowane”.
Ala:
Ja uważam, że samotnie wychowująca matka odwala i tak kawał dobrej roboty – wykonując codzienne obowiązki związane z utrzymaniem domu – dbaniem o dziecko i jego rozwój i przyszłość – i w tym momencie staje na tak zwanych rzęsach, bo jest wystarczająco dobrym przykładem na to, że można zrobić wszystko samej. W niejednej pełnej rodzinie większość matek i tak robi za dwoje rodziców – ojcowie są różni, są typy kanapowców, którzy twierdzą, że na głowie kobiety jest dom, a on robi tak zwaną resztę. A Ty Matko i tak odwalasz 99% – dbasz o dom dzieci i o niego przy okazji, bo od wydawania poleceń z kanapy – są oni. Nie ważne, że pracują – my też pracujemy na zmiany 24/7 tak samo, a nawet mocniej, więc czasami czujemy się jak samotne matki z tym dodatkiem, że maż /partner jest w domu. Dla mnie MAMA samotna nie musi się skupiać na zastępowaniu ojca… bo czasem nie ma czego zastępować – ona daje dziecku wystarczająco dobry przykład, jak radzić sobie samemu i wystarczająco dużo miłości za 2 rodziców.
Kasia, autorka bloga podrugiejstronieczasu.blogspot.com:
Mam 30 lat, jestem mamą od 12 lat dla córki i od 6 lat dla synka. Przez dwa lata życia córki wychowywałam ją sama, więc byłam dla niej i mama i tata. Później stwierdziłam, że to nie tak powinno być. Powinnam być pełnoetatową mamą – zapewniać jej miłość, zaufanie. A tata? Tata pojawił się później. Obecnie mój mąż, stał się dla niej tata. Pokazał jej inną miłość. Więc trzeba walczyć, ale nie pokazywać ,że jest się słabym. Bycie mamą to bycie mamą, więc starałam się nią być. Sama się wychowałam bez ojca więc wiem, jak mama się starała być i jednym i drugim, ale nie za bardzo jej to wychodziło. Ja nie chciałam popełniać jej błędów i chyba jednak wyszło mi troszkę lepiej.
Natalia, mama Julki:
Ja, jako samodzielna mama nie staram się zastąpić dziecku ojca. Fakt, czasem trzeba być bardziej stanowczą w niektórych sytuacjach – właśnie “jak mężczyzna”. Nie ma sensu starać się za dwoje, po co tracić siłę/energię? Miłość matki do dziecka jest niezastąpiona, nie ma silniejszego uczucia. My Mamy nie musimy zastępować dziecku ojca. U nas ojciec jest na 20 dni w roku, sam wybrał taką drogę. Nie zmienię tego, ale za każdym razem pokazuję córce, że ma mnie i nigdy jej nie opuszczę, proszę, by z każdym problemem przychodziła do mnie. Ojca nie zastąpi jej nikt – jest to niemożliwe. Ważne, by kontakt z mężczyznami był zachowany, ważna jest męska ręka niekoniecznie w matczynym wydaniu.
“Anonimowa” mama:
Nie staram się zastąpić mojemu dziecku ojca, ale staram się dać z siebie 100% jako matka. Myślę, że najważniejszym, czego dziecku potrzeba to miłość, poczucie bezpieczeństwa i czas. To wszystko może mu dać jedna osoba, chociaż nie ukrywam, że niejednokrotnie jest ciężko w pojedynkę, ale to już inna historia.
Jak łatwo zauważyć – wszystkie czytelniczki są tego samego zdania i bardzo mnie to cieszy. Głównie z racji tego, że są świadome tego, że my – samotne/samodzielne mamy naprawdę nie musimy odgrywać dwóch osób. Wystarczy, że jesteśmy blisko. Nikt nie potrafi zastąpić nikogo innego, więc nie ma sensu się starać. Lepiej robić wszystko od serca, będąc sobą i po prostu kochać. Mówi się, że “szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko“, ale ja sądzę, że… SZCZĘŚLIWE DZIECKO TO TAKIE, KTÓRE MA SZCZĘŚLIWĄ MAMĘ BLISKO SIEBIE.
Droga samotna mamo – nie dwój się, nie trój. I tak jesteś świetna.
*Photo designed with the Vecteezy Editor.
Lepiej starać się być najlepszą mamą na świecie niż udawać matkę i ojca jednocześnie. Dziecko rozumie więcej niż nam dorosłym się wydaje. Potrafi też wiele docenic.
Myślę, że samotne mamy i tak robią naprawdę kawał dobrej roboty – i dają z siebie wszystko. Wymagać od nich, by zastepowaly jeszcze tatę – to chyba nie na miejscu. Wystarczy, że są wspaniałymi mamami, najlepszymi dla swoich dzieci :)
Lepsza niepełna i szczęśliwa rodzina niż pełna I z konfliktami.
Zgadzam się, że nie da się zastąpić dziecku drugiego rodzica. Lepiej być zwyczajnie wystarczająco dobrą w jednej roli :)
Przede wszystkim nie lubię samego określenia “samotne”. Samotnym można być także w związku, z tą różnicą, że nikt tego nie dostrzega. Samodzielna mama wcale nie musi zastępować dziecku ojca. I tak się nie rozdwoi ani nie sklonuje, więc dziecko dostrzeże brak drugiej osoby, zwłaszcza kiedy zacznie się uspołeczniać i spędzać czas z innymi dziećmi. Mądra mama będzie kochała dziecko najmocniej jak umie, wytłumaczy dziecku ich sytuację, ale też nie wpoi dziecku, że wszyscy mężczyźni są źli, bo tata był zły.