Ciężko się uśmiechać, kiedy leżysz na łóżku z cieknącym nosem, wtula się w Ciebie rozpalone dziecko i masz świadomość, że tak naprawdę to dopiero początek choroby. Postanowiłam jednak (nieco na przekór) znaleźć jakiś pozytywny punkt zaczepienia.
Wiosna od zawsze kojarzy mi się z wymianą garderoby – raz mniejszą, raz mniejszą. Czasem czeka mnie jedynie zakup kilku drobiazgów, a innym razem muszę dokładnie zaplanować nieco większe zakupy. Uwielbiam kupować nowe ubrania dla Kuby tym bardziej, że moje dziecko chyba odziedziczyło po mnie gust, bo gdy coś wypatrzę i pytam o zdanie – jest zadowolony. Kiedy sam coś upatrzy, zazwyczaj są to również ciekawe rzeczy. Z reguły więc takie zakupy są przyjemnością dla nas oboje, a Kuba wśród wieszaków z ubraniami czuje się jak ryba w wodzie.
Wbrew pozorom w moim przypadku sprawa ma się zupełnie inaczej. Nienawidzę chodzić po sklepach w poszukiwaniu ubrań dla siebie, ani co gorsza ich przymierzać – serio, doprowadza mnie to do białej gorączki. Dodatkowo, w kwestii własnych ubrań mam tak strasznie ciężki gust, że najzwyczajniej w świecie nic mi się nie podoba i dlatego właśnie zakupy online są dla mnie najlepszym rozwiązaniem. Jeśli wybrałam zły rozmiar – wymieniam, jeśli coś mi się nie podoba – odsyłam i czekam na zwrot.
Jakie ubrania wybieram? Z reguły proste i zwykłe, ale muszą one mieć w sobie to “coś”, co zazwyczaj i tak widzę tylko ja. Serio, mało kto podziela moje ubraniowe wyboru, a ja naprawdę nic nie poradzę na to, że uwielbiam płaszcze i czarne ubrania! Większa część mojej garderoby skąpana jest w czerni i szarościach – rzeczy kolorowe, to naprawdę kilka sztuk, a konkretniej piżamy czy dres. Nieważnym jest, jak wiele mam czarnych bluz w momencie, w którym widzę kolejną z uroczym pyszczkiem kota. Ostatnimi czasy przejawia się we mnie jakieś wewnętrzne upodobanie do pudrowego różu.
Moją największą słabością są jednak kolczyki, mam ich naprawdę sporo, a ta kolekcja ciągle się powiększa. Co ciekawe, z pewnością nie wszyscy wiedzą, że jeszcze dziesięć lat temu byłam posiadaczką tuneli w uszach. W jednym uchu miałam dziurę na 16 mm, a w drugim na 10 mm. Ku mojemu zaskoczeniu już po tygodniu od ich wyjęcia – mogłam bez problemu założyć lekkie kolczyki wiszące. Obecnie ograniczam się jedynie do kolczyków “śrubek”, bo po prostu tak mi najwygodniej.
Jakieś dwa lata temu miałam kompletnego fioła na punkcie kosmetyków, jednak w pewnym momencie uświadomiłam sobie, że to wszystko zaszło już za daleko. W szufladzie miałam pokaźną kolekcję kosmetyków, których w większości nie używałam, a i tak ciągle było mi mało. Zamiast się malować – tworzyłam maskę i choć początkowo widok w lustrze mnie zadowalał to w pewnym momencie dotarło do mnie, że ja wcale tak nie chcę. Oczywiście nie oznacza to, że zrezygnowałam całkowicie z makijażu i gadżetów, absolutnie. Nadal wiem, jaki pędzel lubi rozświetlacz, a który najlepiej zblenduje mi cień na powiece. I nawet wiem, że pędzle się myje! ;)
BLUZA – KLIK | ZESTAW KOLCZYKÓW – KLIK | SERDUSZKO DO PĘDZLI – KLIK
ZESTAW PĘDZLI – KLIK | FLAMINGI LED – KLIK
KOLCZYKI PLUSZOWE CZARNE – KLIK | KOLCZYKI PLUSZOWE RÓŻOWE – KLIK
Widzę, że w twojej kosmetyczce też jest wiosna :) Również kupiłam sobie takie drobnostki :)